poniedziałek, 29 lutego 2016

Rozdział 9 - Miło czy nie miło?

Tak! To już ten rozdział. W nim dowiecie się kim jest Alexy. Jedna z większych zagadek ostatnich chyba dwóch czy trzech rozdziałów. Wracam do was do kilku dniach nieobecności. Wyjechałam na ferie i obiecałam sobie, że coś napiszę. Taaa. Coś marnie mi to wyszło. Ale napisałam dzisiaj. Mam nadzieję, że fajnie wyszło. Zapraszam do komentowania i pozdrawiam :D


 Lily wyszła na korytarz i widząc znikającą za zakrętem sylwetkę Gabriela, miała zamiar za nim ruszyć, aby wypytać go co wie na temat jej rodziny. Ogarniała ją niezmierna ciekawość. W głowie miała tysiące scenariuszy. Począwszy od tych optymistycznych, kończąc na koszmarach z najgorszych horrorów. „Czy może ich śmierć nie była przypadkowa? Czy ktoś maczał w tym palce? A jeżeli tak, to kto?” Jednak kiedy kończyła stawiać pierwszy krok, ktoś położył jej dłoń na ramieniu i delikatnie pchnął do tyłu, zatrzymując ją w miejscu. Gabriel zniknął z jej pola widzenia. Usłyszała dźwięk zamykanych drzwi i tyle z jej przesłuchania. Odwróciła się gwałtownie i spojrzała gniewnie na tego, kto zniweczył jej zamiary. Przed nią stał blondyn, którego już wcześniej widziała w obecności Gabriela i białowłosego. Dopiero teraz mogła mu się dobrze przyjrzeć. Miał idealne, blond włosy, które im bliżej końca, łagodnie się kręciły. Delikatnie rysy twarzy dodawały tu spokojnego wyrazu. Już patrząc tylko na nią widać było, że nie jest typem buntownika. Lekko owalną żuchwę podkreślał jasny, nieznaczny zarost. Usta miał wyraźnie zarysowane. Wystające kości policzkowe skłaniały, aby spojrzeć wyżej. Na oczy. Przez rzęsy, w odcieniu mlecznej czekolady, przebijały się tęczówki w kolorze bursztynu. Piękne oczy. Miało się wrażenie, że umieją wejść w twoją duszę i z niej czytać.
Kiedy spojrzała na niego gniewnym wzrokiem, lekko się zruszył, ale stał cały czas w jednym miejscu, trzymając ją za ramię.
- Radziłbym nie przerywać. - powiedział spokojnie – Jak Rada Starszych chce z kimś porozmawiać, to jest to coś naprawdę ważnego. A poza tym Elvira jest dosyć wybuchową osobą. - uśmiechnął się radośnie. Jego uśmiech był strasznie zaraźliwy. Wystarczyła chwila patrzenia się na jego usta, aby Lily również się uśmiechnęła. - Jestem Nataniel.
- Lily. - cały czas się uśmiechała. „Nie szczerz się jak jakaś naćpana idiotka. Bądź poważna.” Skarciła się w myślach. Przyjęła stonowany wyraz twarzy i próbowała nie patrzeć mu prosto w oczy – A kto to właściwie jest ta cała Elvira?
- To Starsza. Zasiada w Radzie Starszych jako ta najwyższa.
- Boss. - posłał jej uroczy półuśmiech.
- Można tak powiedzieć. Chodź. Przedstawię ci resztę. - jego ręka powędrowała na drugie ramię dziewczyny, przez co teraz ją obejmował. - A tak właściwie to jak sobie ze wszystkim radzisz? To musi być dla ciebie trochę dziwne.
- Trochę?! Tylko wielkiej szafy prowadzącej do Narnii mi tu brakuje. - zakpiła sobie
- Narnia. Piękne miejsce. - rozmarzył się chłopak – Jak to wszystko się skończy muszę cię tam zabrać. - takiej odpowiedzi to na pewno się nie spodziewała.
- Ach. To prawda. To przepiękna kraina. - Lily usłyszała czyjś głos za sobą, ale odwracając się nikogo nie zobaczyła. Dopiero kiedy coś przeleciało nad jej głową spostrzegła jak na jednej z lampek, umocowanej na ścianie, usiadł wielki ptak – Liliana na pewno będzie zachwycona.
- Gadający ptak? - nie wiedziała już co lepsze. Mówiący ptak czy to, że wymyślona kraina z książki istnieje
- Wypraszam sobie. - oburzył się ptak i strzepnął piórami – Jestem orłem przednim czystej krwi. - odpowiedział z powagą i urazą skierowaną do Lily
- No dobrze Albusie. Wiemy, że jesteś najwspanialszym stworzeniem na tej ziemi. Ale proszę cię. Lily jeszcze nie jest wdrożona w tą całą otoczkę, więc mógłbyś być dla niej nieco milszy.
- Przecież ja jestem jak najbardziej miły. Nie rozumiem o co ci chodzi. - tym razem jego irytacja spadła na Nataniela. A ten wzdychnął ciężko patrząc na nią przepraszającym wzrokiem.
- Hej Nat. Hej Nat. - teraz głos dochodził z drugiej strony korytarza. Jego właścicielem okazał się mały lemur – Znalazłem coś takiego. Może się przyda. - chłopak kucnął i wziął od zwierzęcia jakiś mały, srebrny pierścień. Ten po krótkiej chwili zastanowienia, znów znalazł się na równych nogach i spojrzał dumnie na lemura. - Jesteś wielki Wonka. Co byśmy bez ciebie zrobili.
- Pff. - rzucił ptak i trzepnął kilka razy skrzydłami
- Spoko. On ma takie swoje humorki. Musi być zawsze przez wszystkich wychwalany. - chłopak wyszeptał słowa do ucha Lily. Jego oddech, który delikatnie łaskotał po szyi, przyprawił ją o dreszcze wzdłuż kręgosłupa – A Lily. To jest Wonka. - powiedział już normalnym tonem i wskazał na lemura
- Miło mi cię poznać. - uśmiechnęła się i kucając wystawiła w jego stronę wewnętrzną część dłoni. „Może i nierealne, ale kulturka musi być”. Po chwili zastanowienia Wonka położył swoją małą łapkę i również obdarzył ją czymś w rodzaju uśmiechu. Wstała. Nataniel kiwnął głową dając znak aby poszła za nim. Ale nagle dziewczyna coś sobie uświadomiła. Odwróciła się i spojrzała na zwierzęta. - To głównie przez was tutaj jestem.
- Nie rozumiem o co ci chodzi młoda damo. - odezwał się Albus
- To wy byliście w moim pokoju. Gdyby nie wy dalej spokojnie bym sobie żyła. Nie znalazłabym się tutaj. To wasza wina. To przez was mój brat został porwany. - ostatnie zdanie powiedziała tak cicho, że ludzkie ucho nie było w stanie go dosłyszeć
- Młoda damo. Nie jesteśmy niczemu winni. To był zarówno twój, jak i jego wybór. - oburzył się ptak. Kiedy Lily srogo się w niego wpatrywała, Wonka zrobił kilka susów w przód i przytulił się do jej nogi. Uśmiech od razu pojawił się na jej rozdrażnionej twarzy, a na sercu natychmiast zrobiło się cieplej.
- I to wy byliście wtedy gdy... Powstrzymaliście mnie przed... - z trudem przełknęła ogromną bulę, jaka utworzyła się w jej gardle
- Tak. To byliśmy my. - odpowiedział Wonka wesołym tonem odczepiając się od jej nogi.
- Dziękuję.
Odwróciła się i spojrzała na zdziwioną twarz Nataniela. Minęła go wdzięcznym ruchem i ruszyła przed siebie. Jednak nie była jej dana dłuższa samotność. Po chwili kroczył razem z nią w kierunku wielkiego pokoju, pośrodku całego budynku. Chłopak już chciał otworzyć przed nią drzwi, gdy ta mocno ścisnęła klamkę i pchnęła wielkie wrota przed siebie. A te otworzyły się bez żadnego, nawet najmniejszego skrzypnięcia. Nieco zbity w tropu stanął i przyglądał się jak Lily idzie, stawiając pewne siebie, głośne kroki. Za nią do środka wręcz wbiegły zwierzęta, a Nat dalej patrzył się na Lily jakby dziwnie otumaniony. Dopiero gdy usłyszał głośny krzyk Alexego, wrócił na ziemię i podążył w ślad za resztą.
Pomieszczenie, które wcześniej było oświetlone jedynie kilkoma świecącymi kamieniami, dające subtelną poświatę, teraz wypełniło się jarzącym, żółtym światłem, które podkreślało kolory zarówno schodów, jak i mebli, a nawet kamiennej podłogi. Srebrna nitka w dywanie mieniła się na wszystkie barwy, a lilijka na róże wiatrów wprawiała w poważny nastrój. Od eleganckich opraw książek emanowała pewnego rodzaju energia, która dawała poczucie wyższości książki nad człowiekiem.
- No! Nasza droga Lily. Dostałaś już pogadankę od Gabriela? - rzucił niebieskowłosy
- Tą o wielkim Hektorze i o mojej roli w waszej dziwnej batalii? - kiwnął potwierdzająco głową – A jak myślisz?
- Czyli tak. Nie uwierzyłaś?
- Nie licz na to. Ja tu jestem tylko po to, aby odnaleźć brata. Tylko i wyłącznie. Nie obchodzi mnie jakiś wasz wewnętrzny konflikt. Może to tylko jakiś sen. A was wymyśliła moja psychiczna głowa.
- Haha. Uwierz mi, że niektórzy tutaj są jeszcze bardziej szurnięci niż ty. - zaśmiał się Nataniel podchodząc do Lily
- A ty się do nich zaliczasz?
- Nie wiem. Sama musisz stwierdzić. - ponownie posłał jej wielki uśmiech, tylko tym razem już nie zareagowała. Miała kamienną minę i czekała co zrobi. - No to może przejdziemy do przedstawiania tak jak mówiłem. Alexego już znasz, jak się domyślam. - niebieskowłosy wyszczerzył w dumie swoje białę zęby – A wiesz kim on jest?
- Co masz na myśli?
- Jestem kameleonem.
- Że czym przepraszam?
- Kameleonem. Potrafię zmienić się w każde jedno, nadnaturalne stworzenie. Pamiętasz jak cię uspokajałem przed drzwiami. - mruknęła coś niewyraźnie jakby oburzona, że o tym mówi – Wtedy byłem elfem. Ich dotyk ma właściwości uspokajające. Zaraz mogę się stać wampirem, potem jakimś karłem albo centaurem. Albo całkowicie zniknąć. Ale o tym już zdołałaś się dowiedzieć. - myślała, że zaraz pożre go wzrokiem. „Ciekawe czy jakbym go dusiła nad ogniem, to też by się tak szczerzył?”
- A to jest Armin. - wskazał na chłopaka o czarnych włosach, siedzącego na kanapie i grającego na konsoli. Przyglądała się jego przedramieniu. W miejscu, gdzie jeszcze chwilę wcześniej miał poważną, otwartą ranę, było jedynie niewielkie zadrapanie. Widząc jej zdezorientowanie, Nataniel zaczął wyjaśniać – Armin jest zmiennokształtnym. On może zamieniać się w każde, dowolnie wybrane zwierzę. Jeżeli zastanawiasz się, gdzie jest jego rana, pewne zamienił się w jakieś szybko regenerujące się zwierze. Proste.
- Bardzo. - wzdychnęła dziewczyna – A nie powinniście być tymi samymi stworzeniami skoro jesteście bliźniakami? - zwróciła się do Alexego
- Powinniśmy. Ale gen, który determinuje to czym jesteśmy, jakoś u nas się zmodyfikował i powstało takie coś. Ale dary mamy już te same.
- Dary?
- Mój tata ci o nich nie powiedział? - zdziwił się blondyn. Widok jego śmiesznie uniesionych brwi spowodował, że nieco się rozluźniła
- Coś tam chyba wspominał. - próbowała jakoś wybrnąć z zakłopotania. Nat uśmiechnął się nieco złośliwie widząc, że nie bardzo pamięta o co dokładnie chodziło
- Oj. Marna z ciebie uczennica. - zmrużyła oczy i wręcz na niego warknęła, co jeszcze bardziej go rozweseliło – Każdy nadnaturalny, oprócz swoich własnych zdolności związanych z przynależnością do danego gatunku, otrzymuje dar. Pewną umiejętność. U bliźniaków na przykład jest to psychokineza.
- Czyli?
- Już prezentuję. - zaśmiał się Alexy. Obrócił się i spojrzał na jeden z regałów wypełnionego po brzegi książkami. Po chwili jedna z nich powoli zaczęła się wysuwać, aż w końcu samoistnie lecąc, znalazła się w ręku chłopaka. Odwrócił się na pięcie i spojrzał na Lily – Zdziwiona?
- Już raczej nic mnie tutaj nie zdziwi. - ale wewnątrz czuła, że jej umysł zaraz eksploduje od nadmiaru informacji i wrażeń
- Lysander! Mógłbyś tu podejść? - zawołał Nataniel, kierując swój głos w stronę biurka. Kiedy Lily także zwróciła swoją uwagę w tamtą stronę, i na to kto znajduje się za meblem, ponownie stanęła w bezruchu. Miała ochotę uciekać, krzyczeć, stać i się nie ruszać, bić, płakać. Wszystko. A nie zrobiła nic. Widząc jej reakcje, a właściwie jej brak, Nataniel stanął przed nią i położył jej ręce na ramionach – Hej. Wiem, że się go boisz. Wiem dlaczego. Ale on ci nic nie zrobił. Ani twojemu bratu. Jest niegroźny. Rozumiesz? - miała wrażenie, że mówi trochę jak do rozwydrzonego bachora. Pokiwała potakująco głową, ale wciąż nie czuła się pewnie w obecności białowłosego, mając cały czas świeży obraz, jak to jej brat zostaje wciągnięty w ciemną otchłań, a dwie blade istoty śmieją się jej prosto w twarz, i jak z ich ust wypływała świeża krew.
- Miło mi cię poznać. - powiedział Lysander. Ani się nie uśmiechnął, ani skrzywił, żadnej reakcji. Jakby jego twarz była całkowicie pozbawiona emocji. Za to w jego oczach było coś, co psuło cały ten efekt. Dziwnie lśniły. Jakby ciekawością, ale i niepewnością i wewnętrzną rozterką. Spojrzała w dół, na jego ręce. Miał na nich czarne, skórzane rękawiczki, które w żaden sposób nie pasowały do całej reszty stroju. Biała, luźna koszula, czarne, dopasowane spodnie i długie, sznurowane buty. Przełknęła głośno ślinę, a kiedy zaczął odchodzić w miejsce, z którego przyszedł nieco się uspokoiła.
- Jest bardzo skryty. Rzadko ktokolwiek na możliwość z nim porozmawiać. Zazwyczaj kończy się na jednym zdaniu. - powiedział półszeptem blondyn. W tym samym momencie podeszła do nich niska dziewczyna o fioletowych włosach. Podzieliła się z Lily delikatnym uśmiechem, ale przez jej oczy przebijał smutek. Głęboki ból. Jak wielka rana, która ciężko się goi.
- Mam na imię Violetta. I mam coś dla ciebie. - podała Lily kartkę formatu A4. Biorąc ją do rąk, przekręciła i spojrzała co na niej jest. Lilia. Był to piękny szkic. Wydawała się taka realna. Kiedy podniosła wzrok, aby podziękować dziewczynie, jej już nie było. Usłyszała jedynie dźwięk cichutko zamykanych drzwi.
- Violetta również jest bardzo skryta. Pojawiła się tu razem z Lysander kilka lat temu. Nie wiadomo z jakich przyczyn. Lysander, jak już chyba się domyśliłaś, jest wampirem. Ale spokojnie. Nie pożera ludzi. - zaśmiał się Nataniel, jednak Lily wcale nie było do śmiechu – A Violetta, a tak naprawdę Lir, jednak woli to imię, jest powierniczką Nieśmiertelności. W przetłumaczeniu na nasze, kontroluje czas. Ona nie ma żadnego daru, jako że jest pewnego rodzaju bóstwem. - nagle z podłogi wyskoczył Kentin. Dosłownie wyskoczył. W tym miejscu pojawiła się niewielka, niebieska poświata, taka sama, przez którą ona znalazła się w Los Angeles. W ręku trzymał wielki worek.
- No. Już nie musisz chodzić w tych piżamkach. - uśmiechnął się do Lily
- Jak to? Co jest w tym worku?
- Twoje ubrania. I kosmetyki. I... a właściwie to nie wiem dokładnie co jeszcze. Brałem wszystko po kolei jak leciało.
- Byłeś w moim pokoju?! - na policzkach pojawiły się niewielkie rumieńce złości
- Chyba powinienem się stąd ewakuować.
- Im szybciej, tym lepiej dla ciebie. - wysyczała przez zęby patrząc na niego spod byka
- No już już. Jak dzieci z przedszkola. - stwierdził Alexy
- Kentina jak widzę też już znasz. - powoli spuściła i uniosła głowę, cały czas patrząc na niego w chęcią natychmiastowego mordu – Jego darem jest zdolność do mówienia w wielu językach.
- Inmediatamente dejando la vida. - powiedział szatyn z lekko udawanym przerażeniem
- Nikt tu nie będzie umierał. Lil. Przecież musisz się w coś przebrać. Bo chyba nie masz zamiaru cały czas chodzić w piżamie. - Nataniel przeskanował ją od góry do dołu
- Mógł chociaż mnie uprzedzić. - Lily nie odrywała wzroku od Kentina, którego z każdą chwilą wypełniał coraz to poważniejszy strach o swoje bezpieczeństwo
- A co tu tak wesoło? - do pokoju, przez ukryte w ścianie drzwi, weszła ciemnoskóra dziewczyna i usiadła obok Armina, spoglądając w co aktualnie gra
- A no właśnie. - blondyn uderzył się w czoło – Jeszcze Kim. - spojrzał pośpiesznie na blondynkę - Lily! Proszę, zostaw go już. I tak już ci podpadł. Nie kop mu większego grobu. - litował się nad Kentinem, ale w jego głosie wyczuć można było rozbawienie. Lily odwróciła się na pięcie i podeszła do dziewczyny. Jej wyraz twarzy zmienił się diametralnie. Z wściekłego i poważnego, na minę niewinnego dziecka. Radosną i spokojną. Widząc jej zachowanie, Alexy wybuchł głośnym śmiechem, przez co Kentin od razu spiorunował go wzrokiem.
- Jeszcze nie skończyliśmy rozmowy. Jeszcze do niej wrócimy. - powiedziała Lily idąc przed siebie w kierunku Kim, a z jej twarzy nie schodził uśmiech
- Już widzę mała, że się nieźle dogadamy. - zaśmiała się ciemnoskóra i podała blondynce rękę
- Ja, Kentin i Kim jesteśmy Stróżami. I tak o to poznałaś już wszystkich. - promienny uśmiech nie schodził z twarzy Nataniela. Było to dla Lily dosyć dziwne, ponieważ nigdy wcześniej nie widziała kogoś, kto tak szczerze rozdawałby uśmiech wszystkim po kolei.
- Ej! A ja to co? Duch jakiś jestem czy co? - oburzył się czerwonowłosy, którego Lily nawet nie zauważyła. Siedział na jednym z foteli i spoglądał na Nataniela rozdrażnionymi oczami
- Błagam cię Kastiel. Nie obrażaj duchów. - odpowiedział mu pogardliwie i aż skrzywił się na jego widok
- Coś ty powiedział?
- Nie słyszałeś? To wyczyść sobie uszy bo się pszczoły zlecą.
- Ej! Starczy już tego! Jedna bójka na dzień to limit, którego nie wolno wam przekraczać. - krzyknęła Kim. Zrobiła to tak głośno, że aż niewielkie echo odbiło się po pomieszczeniu.
- Poza tym już wiem o tobie wystarczająco dużo. Więcej do szczęścia nie jest mi potrzebne. - Lily pokręciła oczami patrząc na Kastiela.
- Słyszysz. Chyba nie jesteś tu zbyt mile widziany. - chłopak długo nie wytrzymał i wyszedł ukrytymi w ścianie drzwiami głośno nimi trzaskając, aż kilka figurek na poręczy podskoczyło
- Oj. Już wychodzisz? A tak fajnie psem śmierdziało. - Nataniel padł na fotel krzywiąc się jakby właśnie zjadł całą cytrynę
- Daruj już sobie. Przecież już wyszedł. - mruknęła blondynka siadając na kanapę
- Wilkołaki mają dobry słuch. Na pewno słyszał. - nagle mahoniowe drzwi otworzyły się, a przez próg wszedł dziarskim krokiem Gabriel, trzymając w jednej dłoni materiałowy worek zawiązany zieloną wstążką, a w drugiej bogato zdobiony sztylet. Zszedł ze schodów i stanął na samym środku.
- Lily. Musimy jak najszybciej uwolnić twój dar. Im dłużej będzie się czekało, tym większe prawdopodobieństwo, że przy następnym ataku już nie wrócisz do świata żywych. - miał niezwykle poważną minę. Normalny człowiek zapytałby się, czy przypadkiem coś się nie stało. Lily wstała, podeszła do niego i spojrzała mu głęboko w oczy.
- Dobrze. Ale najpierw opowiesz mi wszystko co wiesz o moich rodzicach.  

5 komentarzy:

  1. Witam i o zdrówko pytam. \(^o^)/
    Tyle wyjaśnień w jednym rozdziale wystąpiło, że aż się wzruszyłam. Teraz to już fabuła musi krokiem posuwistym na przód się kierować pospiesznie, bo tak myślę, iż kwestie "organizacyjne" mamy za sobą. Przystąpię pokrótce do omawiania mych odczuć wywołanych poznaniem ras bohaterów.
    Daruję sobie Wonkę oraz Albusa, co? Są to postaci wymyślone przez Ciebie, toteż nie jestem z nimi w jakiś szczególny sposób... Hmm, odpowiednim słowem byłoby - zżyta? Tak, chyba tak. Chociaż myślę, że w niedługim czasie obaj przypadną mi do gustu. Są swoimi całkowitymi przeciwieństwami, co czyni ich znajomość jeszcze bardziej intrygującą. Bo mogę nazwać tę dwójkę bliskimi kolegami, skoro dostali zadanie razem wywabić Lily z domu, prawda? No a do tego uwielbiam lemury. Są takie słodziuchne! (*o*)
    Jeżeli chodzi o bliźniaków, to w życiu nie pomyślałabym, że mogą posiadać takie moce. Z całkowitym przekonaniem mówię, że Alexy ma najlepsze zdolności i sama bym takimi nie pogardziła. Nie dość, że tak na dobrą sprawę może być każdą istotą nadprzyrodzoną, to jeszcze potrafi wprawiać przedmioty martwe w ruch. Co mogłabym uczynić, posiadając taki talent... Zapewne wszystko fruwałoby i zmieniało miejsca dosyć często. Oh, reakcje ludzi z pewnością wywoływały by na mej twarzy szeroki uśmiech.
    Lysio jest wampirkiem-świrkiem (cholernym pedofilkiem)? Spodziewałam się raczej jakiegoś elfa albo w ogóle czegoś nowego, aczkolwiek chyba wybrana przez Ciebie istota pasuje do niego najlepiej. Ponadto w grze - nie wiem, jak tutaj - białowłosy i Kastiel przyjaźnią się, więc krwiopijca oraz wilkołak świetnie by się uzupełniali.
    Miło, że uczyniłaś nieśmiałą Violcię postacią o wielkiej mocy. Co ja mówię, jaką postacią - toż to bóstwo jest! Lubię tę niewiastę. Ocieka słodyczą i wprost nie można jej nie darzyć sympatią, aczkolwiek myślę, że w realnym życiu nie rozmawiałabym z nią wiele. Jak z kimś się spotykam, to mówię jak nakręcona i oczekuję równie wyczerpujących odpowiedzi, a chwila ciszy wywołuje we mnie zdenerwowanie. Także w obecności dziewczyny umarłabym ze stresu.
    Kenitn ma całkiem klawą zdolność. Takie znikanie i pojawianie się nieoczekiwanie, tuż przed czyimś nosem, musi sprawiać niezły ubaw. Tylko się zastanawiam, czy Nataniel oraz Kim potrafią to samo. W końcu we trójkę są strażnikami, więc na logikę powinni posiadać podobne moce. Chociaż, jeżeli u bliźniaków wystąpił jakiś błąd genetyczny, to kto wie, co się dzieje wśród ludzi absolutnie ze sobą niespokrewnionych. Nie zdziwiłabym się, gdyby ich talenty nawet ze sobą nie współgrały.
    Bardzo mnie także ciekawi, kim jest Debra. Nie było o niej wzmianki, a chciałabym się przekonać, czy w tym stowarzyszeniu (?) robi za osobę ważną, a może raczej jest bezużyteczna. Wolałabym, gdyby dziewczyna była jakąś nietypową istotą, chociaż pojęcia nie mam, kim konkretnie. Zdaję się na Twoją wyobraźnię.
    Cóż, to chyba tyle. Z niecierpliwością będę wyczekiwać nowego rozdziału. Kurczę, wkręciłam się strasznie w tę historię i stanowczo zbyt szybko ją czytam. Już napisanie komentarza schodzi mi o wiele dłużej.
    Przesyłam kosz dobroci oraz łakoci, a przede wszystkim mnóstwo weny i gorące pozdrowienia. Nie wiem, jak u Ciebie, ale u mnie za oknem to mrozek i śnieg na chodniku. Marzec zaczął się wprost genialnie. (-,-)
    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie. No u mnie leje. Od dwóch dni. Straszne.
      Tutaj małe sprostowanie. Może ja coś niejasno napisałam. Ale do rzeczy. Darem Kentina jest mowa w różnych językach. To że się tak nagle pojawił to wina czegoś innego. Było już o tym wzmianka, ale nie było to dość istotne.
      A jeśli chodzi o Debrę to mam dla niej zaplanowane specjalne zadanie. Tak właściwie jak dla każdego... Tak. Moja dziwna głowa i jej pomysły.
      Cieszę się, że się podobało. Mam nadzieję, że niedługo będę miała chwilkę, aby usiąść i napisać nowy rozdział.
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  2. Podoba mi się coraz bardziej.
    Jako fanka fantasy czytałam ich wiele.
    I wierz mi, to opowiadanie jest dość wysoko na mojej liście. ( Może nie na pierwszym, ale w pierwszej 5 na pewno. A przeczytałam... no bardzo dużo. Kilkadziesiąt XD)
    Akcja super. Wielu autorów fantasy albo wszystko sypie na początku a reszta fabuły jest nudna jak guma bez smaku.
    Jeszcze inni chcąc kontynuować albo dać na siłę jak najwięcej fabuły, przez co autor i czytelnik się gubią. ( Na przykład Harry Potter)
    Ty zdołałaś uniknąć tego. Akcja trzyma w napięciu i jest dobrze ułożona.
    Postacie są barwne i ciekawe. Nie są to puste jak porcelanowe laleczki postaci, a wyjątkowe i przyciągające uwagę bohaterowie z historią.
    Popieram moją przedmówczynię. Kim jest Debra? Czym ona będzie? Czy nas zaskoczy?
    To wciąż mi chodzi po głowie i czekam na kolejny.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Yea!!! Nowości!
    Alexy kameleonem? :D Boże, ten rozdzial byl taki przyjemny. Niestety, nie napiszę nic więcej, bo nie umiem. Wiedz jednak, ze niezmiernie mi sie to podobalo;)

    OdpowiedzUsuń