Dzień dobry moje Drogie Panie. Z okazji naszego jutrzejszego święta, chciałabym już teraz złożyć Wam najszczersze życzenia. Abyście w swoich życie zawsze były Królowymi, abyście znalazły swojego wymarzonego księcia oraz aby z Waszych twarzy nigdy nie znikał uśmiech, który jest naszą najwspanialszą ozdobą. A i jeszcze jedno. Abyście przez cały rok były traktowane tak jak właśnie tego dnia, a nie tylko od święta.
To by było na tyle. Życzę miłego dnia i zapraszam do lektury :D
Pozdrawiam.
- Eee. Nie bardzo rozumiem o co ci chodzi. Dlaczego miałbym znać twoich rodziców? - dziewczyna starała patrzeć mężczyźnie prosto w oczy, ale jego wzrost niezwykle jej to utrudniał. Miał obojętny wyraz twarzy, ale jednak coś podejrzewał, coś niedobrego. Oczy wszystkich skierowały się na ich dwójkę, oczekując rozwoju wypadków.
To by było na tyle. Życzę miłego dnia i zapraszam do lektury :D
Pozdrawiam.
- Eee. Nie bardzo rozumiem o co ci chodzi. Dlaczego miałbym znać twoich rodziców? - dziewczyna starała patrzeć mężczyźnie prosto w oczy, ale jego wzrost niezwykle jej to utrudniał. Miał obojętny wyraz twarzy, ale jednak coś podejrzewał, coś niedobrego. Oczy wszystkich skierowały się na ich dwójkę, oczekując rozwoju wypadków.
- Nie oszukasz mnie. Widziałam wasze
zdjęcie w twoim gabinecie. - nagle spoważniał. Kąciki jego
wąskich ust opadły, a oczy, mimo że wydawał się niezwykle
poważny, emanowały dziwnym blaskiem zaniepokojenia, który
przyćmiewał wyniosły obraz.
- Zostawcie nas samych. - powiedział
nieco podniesionym głosem. Jednak nikt nawet nie drgnął. Siedzieli
zapatrzeni, skacząc wzrokiem to na Lily, to na Gabriela. A ten nie
odrywał spojrzenia od dziewczyny. Patrzyli na siebie i żadne nie
miało zamiaru odpuścić. Kiedy to w dalszym ciągu nikt nie ruszał
się z miejsca, rzek po raz kolejny, ale tym razem już prawie
krzykiem – Poprosiłem, abyście nas zostawili. Kolejny raz nie
będę powtarzał. - po chwili grobowej ciszy, Kentin skinął głową
i wszyscy wyszli z niezadowolonymi wyrazami. Kiedy ostatnia osoba
przekroczyła próg, a mosiężne drzwi zamknęły się za nią z
ledwie słyszalnym domknięciem, Gabriel otworzył usta, ale
momentalnie je zamknął, jakby nie był pewny słów, które
chciałby wypowiedzieć. Jednak błaganie bijące z oczu Lily
było na tyle silne, że po przełknięciu śliny i wzięciu
głębokiego wdechu zadał pytanie – A więc Hanna i Steve to twoi
rodzice?
- Zgadza się. Adopcyjni. Skąd ich
znasz? Przyjaźniliście się? Czy oni też byli nadnaturalnymi? -
Gabriel odszedł kilka kroków i będąc plecami do dziewczyny i
wpatrując się w bogato zdobione zasłony zaczął stukać nerwowo w
blat biurka. Nagle się uśmiechnął. Smutno. Pochylił głowę i
spojrzał na zadrapanie w rogu mebla.
- Zawsze chcieli mieć dużą rodzinę.
- znów cisza. Odwrócił się i spojrzał z melancholią w
przestrzeń przed nim – Wychowaliśmy się razem. W tym miejscu.
Byliśmy nierozłączni. Razem uczyliśmy się opanowywać swoje
dary, razem szkoliliśmy się w sztukach walki. Jak coś robiliśmy
głupiego, to zawsze wspólnie. Lecz któregoś dnia to się
zmieniło. Zostali wezwani przez Radę. Tylko oni. Ja musiałem
siedzieć tutaj i przez długie tygodnie zastanawiałem się czy
wszystko z nimi w porządku, czy w ogóle jeszcze żyją. Wrócili po
roku. Tak po prostu. Jakby się nic nie stało. Wrócili, ale to już
nie byli ci sami ludzie co wcześniej. Zamknęli się w sobie, całe
dnie spędzali tylko w swoim towarzystwie. Nie chcieli powiedzieć co
robili przez ten czas. Twierdzili, że nie mogą. - prychnął
złośliwie – Aż któregoś dnia przyszli do mojego pokoju i
wszystko mi opowiedzieli. Byli agentami, którzy mieli podszywać się
pod upadłych Stróży. Mieli dowiedzieć się wszystkiego co tylko
mogli na temat pracy ciemnej strony. Właśnie przez to byli inni.
Podobno wszędzie była krew. Martwe ciała leżały tak po prostu na
korytarzach, a zapach rozkładających się zwłok, wymieszany z
krwią i często wymiocinami dopiero co przybyłych sprawiał, że
wręcz wypalało nozdrza. Mocno odpiło się to na ich psychice.
Oczywiście ciemni dowiedzieli się o wszystkim. I dlatego już nie wychodzili na zewnątrz. Po tym jak mi o tym powiedzieli, ulegli
zmianie. Coś, co w nich tak mocno tkwiło i nie dawało normalnie
żyć, zniknęło. Nasze kontakty ponownie się polepszyły. Już nie
była to relacja taka jak kiedyś, ale wszystko jest lepsze niż
przebywanie w ich obecności, a jednak czuć, że jest się samotnym.
Wszystkie wydarzenia zbliżyły ich do siebie. Wzięli ślub,
urodzili synka. Także tutaj dorastał. Kilka lat później urodził
się Nataniel. Dobrze się dogadywali. Jednak któregoś dnia
oznajmili, że już nie mogą tak dłużej żyć. Postanowili
prowadzić zwykły, ludzki byt. I wtedy widziałem ich ostatni raz. -
jeszcze bardziej posmutniał. Jego ramiona opadły bezradnie, a on
sam oparł się o krawędź biurka – Jednak Bash często tu
przebywał. Nigdy mi się nie przyznał, ale myślę, że wbrew woli
rodziców. Z racji, że był starszy, pomagał całej tej gromadce w
nauce. Czy to takiej umysłowej, czy to fizycznej. Wszyscy go lubili.
Ma taki pogodny i ciepły charakter. Jednak jak trzeba była, to
umiał nieźle im dowalić. - uśmiechnął się radośnie przez
przypływ wspomnień, jakie zawitały w jego podświadomości –
Ostatni raz był tutaj jakiś miesiąc temu. A jak tam u Hanny i
Steva? Jak się trzymają? - spojrzał na Lily już weselszym
wzrokiem a niżeli kilka sekund wcześniej. Lily spuściła wzrok i i
nie wiedziała jak ma mu to przekazać.
Początki i końce zdań błądziły
po jej umyśle. Cała głowa była zasypana przeróżnymi słowami,
którymi mogłaby zacząć, ale nic sensownego nie przychodziło jej
na myśl. Błądziła oczami po liniach na róże wiatrów mając
nadzieję, że może tam odnajdzie jakąś wskazówkę. Nic. W końcu
postanowiła powiedzieć to najprościej jak tylko się dało.
- Oni nie żyją. - słowa z trudem
przeszły jej przez gardło, ale jakimś cudem nie odczuwała żadnych
negatywnych emocji. Zawsze, nawet jak sobie przypomniała ich twarze,
ściskało ją w środku, a do oczu napływały łzy. Nawet nie
wiedziała dlaczego. „Chyba przez to wszystko co się tutaj
dzieje, mój umysł nie ma już sił na zamartwianie się tym. Może
w końcu pogodzi się z tą myślą, że już nigdy nie wrócą.”
Gabriel nie wiedział co ma
powiedzieć. Stanął jak wryty i patrzył na smutną twarz
dziewczyny. - Zginęli w wypadku gdy miałam dwanaście lat.
- P-Przepraszam. -
wyszeptał spuszczając głowę
- Spokojnie. Nie
wiedziałeś. Nie mogłeś wiedzieć. - posłała mu delikatny
uśmiech, który miał podnieść go nieco na duchu. Jednak to nic
nie dało. Wpatrywał się w kamień pod stopami, a jego klatka
piersiowa ledwo co się poruszała. Widząc w jakim jest stanie, Lily
wstała i podchodząc do mężczyzny położyła dłoń ja jego.
Czuła zimno, które od niego emanowało. - Ej. Posłuchaj. Wiem, że
jest ci ciężko przyswoić tę wiadomość. I na pewno nie zrobisz
tego w najbliższym czasie. Ale w końcu ból ustanie. Ich
wspomnienie nie będzie już ciężarem. Kiedyś ten dzień
nadejdzie.
- A ty? U ciebie
nadszedł już ten dzień? - dalej wpatrywał się w posadzkę. Lily
potaknęła. - Po jak długim czasie?
- Konkretnie to
dzisiaj. - gwałtownie podniósł wzrok kierując go ze zdziwieniem
na Lily – Nie umiem tego wyjaśnić. To się stało przed chwilą.
Jeszcze kilkanaście minut temu mogłabym rozszarpać przez nawet
zwykle słowo sierota czy też rodzice. I nagle to zniknęło. Tak po
prostu.
- Mam nadzieję, że
ja nie będę musiał tak długo czekać.
- Życzę ci tego. Było to strasznie męczące. Umiałam w jednej chwili rzucać
wszystkim co tylko miałam pod ręką, a zaraz po tym zachodzić się
płaczem. To było straszne. Nie chciałam tego, jednak nie umiałam
tego powstrzymać. - zaśmiała się pod nosem – Prawie przez to
wylądowałam w szpitalu bez klamek.
- Jesteś do niego
podobna.
- Do kogo?
- Do Basha. Mówisz
co to chcesz powiedzieć. Jesteś przy tym taka szczera. On ma to
samo.
- Zapewniam cię,
że wcale nie jesteśmy podobni. Jesteśmy zupełnymi
przeciwieństwami. Kłócimy się o praktycznie wszystko. A jak już
do tego dojdzie, to rzucamy się setkami wyzwisk a pięści odgrywają
główną rolę.
- Co zawsze kończy
się na podłodze łaskotkami.
- Taaa. Skąd
wiedziałeś?
- To samo działo
się tutaj. Każdego dnia. - wzdychnął i przekręcił oczami –
Tak było z Kim, a nawet czasami z Violą. A chłopaki dawali sobie
kilka razy w twarz co kończyło się wybuchami głośnego śmiechu.
Wszędzie ich było słychać. - nagle zerwał się na równe nogi i
spojrzał na Lily z przerażeniem. Widząc go w takim stanie
wzdrygnęła się a puls coraz bardziej przyspieszał – Bash to
twój brat. To o nim mówiłaś. To jego porwali.
- Ale żeś
spostrzegawczy.
- Dobra. Koniec
tych rozczulań. Musimy uwolnić twój dar. - wziął do ręki worek
i sztylet, ale zaraz je odłożył – Jeszcze jedno. - wszedł po
schodach i uchylił gwałtownie drzwi. Za nimi stała grupka złożona
z Kentina, Nataniela, Kim i Alexego. - Pod żadnym pozorem nie wolno
wam tutaj wchodzić. Będziecie słyszeć różne dźwięki, ale
jeżeli ktoś chociażby dotknie klamki to marny jego żywot.
Zrozumiano? Choćby się paliło czy wali nie wolno. - wszyscy
kiwnęli instynktownie głowami w tym samym czasie uważając, że
jest to najlepsze rozwiązanie. Byli zaskoczeni, że w ogóle
mężczyzna jest świadomy ich obecności w tym miejscu. Zaraz po tym
Gabriel zamknął z hukiem drzwi i wolnym truchtem podbiegł do Lily,
biorąc ponownie przedmioty. - Gotowa?
- Nie.
- To dobrze. Nie
ukrywam, że nie będzie to przyjemne, ani że nie będzie bolało.
Będzie jak cholera.
- Dzięki, że
uprzedzasz.
- Usiądź na
podłodze. Tam za kanapą jest najwięcej miejsca. Będę miał
pewność, że w nic nie uderzysz.
Bała
się. Ręce trzęsły się jak szalone. Czuła każde uderzenie serca
w swojej klatce piersiowej. Miała wrażenie, że za wszelką cenę
chce się wydostać z jej ciała. Usiadła na podłodze, tam gdzie
wskazał Gabriel i obserwowała każdy jego ruch. Czuła jak narasta
w niej niepokój. Wyczuwała pod sobą bijące zimno od kamienia,
które jeszcze bardziej potęgowało jej obawy. Mężczyzna wyjął
sztylet z pochwy. Na jego czubek nalał jakiś gęsty, przezroczysty
płyn, który wcześniej wyjął z szuflady biurka. Trzymając, już
rozwiązany, worek w dłoni podszedł do Lily. Uklęknął na jednym
kolanie. Odłożył worek na podłogę i położył jedną rękę na
jej ramieniu. Poczuła na szyi chłód. Gabriel przyłożył koniec
sztyletu do jej skóry. Słyszała jego głośny i nierówny oddech.
Mocno zacisnął palce na jej ciele i zrobił jedno, szybkie i
głębokie cięcie. Z ust Lily wydobył się przeraźliwy krzyk,
który paraliżował aż do szpiku kości. Wyrwała się spod ucisku
i padła na podłogę kuląc się w kłębek. Czuła jak krew wypływa
z jej ciała i ciągnąc się wzdłuż skóry, gromadzi się pod jej
głową. Nagle jej ciało gwałtownie się wyprostowało. Każdy
mięsień był naciągnięty jak cięciwa. Oczy spowiła czerń
ciemniejsza niż noc. Krew wypływała w coraz większej ilości. A
do tego skóra zaczęła pękać. Dosłownie darła się samoistnie w
każdej części ciała. Krzyki nie ustępowały. Wręcz przeciwnie.
Ból, który rozpalał ją do czerwoności, jeszcze bardziej je
potęgował. Leżała na plecach. Gabriel ze wszystkich sił starał
się ją odwrócić. Nie mógł. Nie wiadomo dlaczego, ale stała się
niewyobrażalnie ciężka. Ledwo co udawało mu się podnieść jedną
rękę. A z każdym jego dotknięciem, ból dawał do zrozumienia, że
jest i szybko nie odejdzie.
- Nie wytrzymam już
tego. Muszę tam wejść. - Nataniel zerwał się z dywanu, na którym
siedział oparty o ścianę wraz z towarzyszami. Już praktycznie
dotykał klamki, gdy padł jak długi – Co ty wyrabiasz?!
- Słyszałeś
Gabriela. Nie wolno nam tam wchodzić. Kto jak kto, ale ty to
powinieneś rozumieć, że nie w jego ustach, znaczy kategoryczne
nie. - Kentin patrzył na niego z góry rozdrażniony. W jego głosie
zabrzmiała lekko wroga nuta – Więc siadaj pod ścianą. Tak
będzie lepiej dla ciebie i dla nas. - w odpowiedzi dostał wyraźne
warknięcie, ale blondyn usiadł ponownie na swoim miejscu uderzając
co chwilę głową o ścianę
Gabriel nie
wiedział co robić. Czas uciekał, Lily coraz bardziej pochłaniał
mrok a ten nie mógł nic wymyślić, aby ją przekręcić. Kiedy
zauważył, że jej żyły zaczynają przybierać czarny kolor,
rzucił się w kierunku drzwi.
- Potrzebuję tu
Kastiela. Tylko jego. Już! Nie mamy dużo czasu! Tylko on może tu
wejść. - zamknął drzwi tak szybko jak je otworzył. Ze zdumienia,
tym co przed chwilą usłyszeli, najszybciej otrząsnął się Alexy
i gwałtownie zrywając się z podłogi pobiegł w kierunku pokoju
czerwonowłosego. Darując sobie grzeczne zachowanie związane z
pukaniem, wpadł jak poparzony do środka rozglądając się
gorączkowo za chłopakiem.
- Co ty tutaj
chcesz? - usłyszał gdzieś z kąta. Spostrzegł Kastiela z gitarą
w rękach, siedzącego na jednym ze stołków barowych. Widocznie nie
był zadowolony z obecności niebieskowłosego w jego osobistym
odosobnieniu
- Gabriel cię
potrzebuje. Uwalnia dar Lily. Coś najwyraźniej poszło nie tak i
musisz mu pomóc. Mówił o tobie. - ciągnął ledwo zrozumiale
łapiąc niespokojnie oddech
- Niech któreś z
was tam pójdzie. Przecież to ja jestem ten zły i niedobry, to
czemu teraz miałoby być inaczej.
- Jeśli nie
pójdziesz tam dobrowolnie, sam cię tam zaciągnę. Przesuwałem już
cięższe obiekty od ciebie. Więc rusz łaskawie swoje cztery litery
i idź mu pomóż. - mówił kategorycznie, nie zostawiając
Kastielowi pola do sprzeciwu
Chłopak wstał i
momentalnie znalazł się pod drzwiami. Spojrzał pogardliwie na
twarze tych, którzy byli tam zgromadzeni. Otworzył drzwi i wszedł
do środka, zamykając za sobą z lekkim stuknięciem. Od razu
dostrzegł Gabriela przy ciele Lily w wielkiej kałuży krwi. Zbiegł
ze schodów tak szybko jak tylko umiał i znalazł się tuż przy
mężczyźnie, zanim ten w ogóle zorientował się, że wszedł.
- Co mam robić? -
zapytał spokojnie nie odrywając wzroku od czarnym oczu dziewczyny
- Trzeba ją
odwrócić na brzuch. Muszę zaaplikować rozkownik.
Kastiel
położył ręce na biodrze Lily po przeciwnej stronie. Lecz nawet on
miał trudności. Po trzeciej próbie udało się. Jednak
pojawił się kolejny problem. Ciało Lily rozluźniło się, przez
co krew spływała w jeszcze szybszym tempie. Do tego opanowały ją
drgawki. Rzucała się jak spłoszone zwierzę. Kastiel ledwo dawał
radę utrzymać ją w jednej pozycji. Gabriel szybko chwycił worek,
i biorąc szczyptę w zakrwawione palce, posypał na wcześniej
zrobioną ranę. Ból zaczął powoli ustępować. Ciszy jęk ulgi
wydobył się z jej ust. Krwotok zmalał, jednak wciąż cieniutkie
wstążki biegły po ciele, łącząc się w przeróżne znaki. Czerń
stopniowo odchodziła. Najpierw z żył, potem z oczu. Czuła się
dziwnie. Niby wszystko było jak wcześniej, ale jakby jakiś dziwny
ciężar, który kiedyś ją obarczał, zniknął a jego miejsce
zajęła wolność i uczucie lekkości. Jednak wszystko co dobre,
musi się szybko kończyć. Podniosła się do pozycji siedzącej i
wtedy jej uszy przeszył nieznośnie drażniący dźwięk. Był tak
wysoki, że aż skuliła się do pozycji embrionalnej i zakryła uszy
dłońmi, byleby tylko im ulżyć. Jeszcze nigdy nie słyszała
takiego dźwięku. Powolny a zarazem szybki. Delikatny, ale jednak
przypominał stawianie kroków ciężkimi butami. Otworzyła oczy i
zerknęła na jedną z kolumn. Ledwo dostrzegła na jej powierzchni
małego pajączka, który przechadzał się z dołu do góry. „Nie.
To niemożliwe. Przecież to nie może być prawdą. To niemożliwe”.
Gwałtownie położyła ręce na podłodze, wzdłuż ciała i skakała
oczami na wszystkie strony. Słyszała wszystko. Zaczynając od
kroków pająka, przez delikatne płatki kurzu unoszące się w
powietrzu, dźwięk bicia serca, ale nie kogoś kto był w tym
pokoju. Była pewna, że były to tony osoby znajdującej się za
grubymi drzwiami. Kończąc na spływającej kropli potu po czole
Gabriela. Lily nie wiedziała jak ma się zachować. Była w szoku.
Ale nie mogła tego w żaden sposób wyrazić przez pustkę jaka ją
dopadła. W jednej chwili straciła całą siłę, zarówno tą
fizyczną, jak i psychiczną. Zwykła czynność, jaką jest
podniesienie palca, sprawiała jej ogromną trudność. Do tego
dźwięki coraz bardziej się nasilały. Nie byłoby to jeszcze takie
straszne, gdyby nie fakt, że zaczęły się na siebie nakładać.
Wszystko się ze sobą mieszało, przez co obraz przed jej oczami
zaczął się rozmazywać, aż w końcu widziała jedynie kolorową
mgłę. Głowa aż pulsowała od nadmiaru wszelkich odgłosów.
Spanikowała. Nagromadzona adrenalina eksplodowała, przez co ruch
nie był już dla niej problemem. Nie wiedząc co robić, odruchowo
zaczęła się cofać, aż w końcu uderzyła w o filar. Nie mogąc
już wytrzymać bólu, jaki sprawiał jej odgłos wszystkiego co było
dookoła, ponownie zatkała sobie uszy, lecz na niewiele się to
zdało. Ból narastał, był coraz większy. „Niech to
się w końcu skończy! Dlaczego mi to robisz? Chcesz mnie stąd
zabrać? To dlaczego w takich mękach? Co ja takiego zrobiłam?”.
Nie wytrzymała. Znów krzyczała. Gardło miała już tak zdarte, że
przypominało to bardziej zawodzenie starego psa, niż krzyk młodej
kobiety.
Kastiel widząc
jak dar, który przed chwilą został w niej uwolniony, próbuje
zniszczyć ją od środka, chwycił ją za nadgarstki i przyciągnął
je do siebie. Spojrzał jej prosto w oczy. Z jego bił niepokój.
Strach o jej życie. Tak. Kastiel, ten zły i niedobry, bał się.
- Lily. Lily patrz
na mnie. Otwórz oczy i spójrz na mnie. Proszę.
Pierwsza!<3
OdpowiedzUsuńHej.Czść i czołem.
UsuńPisałam ten komentarz trzy razy i za każdym razem przez przypadek usuwałam ;[
No, ale cóż taki mój los, piszę go po raz czwarty.
Wracam do domu i od razu odpalam interneta, wchodzę na twojego bloga, paczam, a tam nowiusieńki rozdzialik, aż mi się łezka w oku zakręciła.
Stałam na środku pokoju i odwalałam na środku taniec robota xD.
Czytam, czytam i jeszcze raz czytam, i nie mogę przestać.
Kiedy wkręciłam się w ten rozdział, nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam robić e swoje miny i gestykulować.
Siostra się na mnie patrzy i pyta "Ej, może chcesz melisy na uspokojenie?!"
A ja takie "hfuwnkbhci3hwrujnwjen!"
A ona powoli się wycofuje tyłem.
Z powrotem zatapiam się w nim.
Zauważyłam taki macupieńki błędzik, tam gdzie napisałaś Rzek, zjadłaś literkę, a po za tym to chyba tyle ;]
Te uwalnianie daru jest naprawdę bloesne *wdryga się*.
Naaaathaniel! masz u mnie dychę punktów chłopie *3* za te martwienie się o naszą bohaterkę ;D
Czy pan Kastiel ma focha na cały świat?
Hehehehehehe....foch ever forever, jak ja to mówię ;)
Wiesz, chyba skończę ten swój bezsensowny i nikomu nie potrzebny komentarz ;c
PS.Dziękuję!Chociaż ty pamiętałaś, nie to co chłopaki *prycha*
PSS.Co ile tak wstawiasz posty?;3
PSSS.Fajna muzyka, wczułam się i nawet nie czytając tylko słucham ;D
PSSSS.Do zobaczenia *3*
Hejka. Strasznie mi miło, że się podobało. Jest to dla mnie niezwykle motywujące. A jeszcze jak czytam teki komentarze jak twój to po prostu twarz sama mi się śmieje.
UsuńA posty staram się wstawiać raz w tygodniu. Zależy jeszcze ile mam roboty. Szkoła niestety nie odpuszcza. Postaram się, aby następny był w sobotę.
Pozdrawiam ;D
Wchodzę. Komputer/ Albo nei, wolę laptop. Tak czy siak wróciłam ze szkoły i postanowiłam sprawdzić czy są u kogoś jest nowy rozdział. I taka radość, że u ciebie xD
OdpowiedzUsuńNo i biorę się do czytania z radochą jak mały dzieciak. No i nagle po koniec rozdziału serce skoczyło mi do gardła...
Że to ją zabija od środka? Ale...
Wdech, wydech Anka, wdech wydech...
i jeszcze w takim momencie przerwane!
Błagam dawaj szybko nowy!
Nie trzymaj mnie w takiej niepewności xD
ano... i naucz mnie tak pisać. Bo to już jakieś fatum że na jakiego bloga nie spojrzę to jest wszędzie lepiej ode mnie.
Pozdrawiam! Dużo weny!
Oj, nie przesadzaj tak. Nie jestem jakimś Tolkienem w spódnicy. Miło mi, że podoba ci się moje opowiadanie. Co jak co, ale ty wcale nie piszesz gorzej. Bardzo lubię wpaść do ciebie i poczytać. Podoba mi się twój styl pisania i przede wszystkim oryginalność. Masz świetne pomysły. Więc nie zamartwiać mi się tam. To rozkaz :D
UsuńNastępny rozdział jest już w długości czterech linijek. Myślę, że na sobotę będzie już gotowy.
Pozdrawiam i dzięki za wenę.
Oj, ja nigdy nie przesadzam xD ( no prawie nigdy... ale na pewno nie w tym przypadku!)
UsuńAno, dzięki za ta pochwałę. Chociaż komuś to się podoba xD Ale ty mnie bijesz na łopatki kochana. KO, nokaut i tym podobne określenia :) I bardzo podoba mi się muzyka w tle, daje taki fajny nastrój do opowiadania ^^
Witaj! Zapewne się za mną bardzo stęskniłaś (pff, jestem straszna... wszak komentuję twoje posty zawsze, odkąd nadgoniłam rozdziały. Poza tym, kto by się tam cieszył z tej mojej bezsensownej gadaniny? Hm, pomyślmy... no ja oczywiście! Jeśli napiszę coś z sensem pod tym opowiadaniem, to będę z siebie dumna... /na jej twarzy pojawia się dziwny uśmieszek, ale dziewczyna zaraz uderza się otwartą dłonią w czoło, zupełnie jak Nataniel/ Przecież to, co piszę, już robi się... nie, to już jest bezsensowne [od kiedy ja tak wiele piszę w nawiasach???])
OdpowiedzUsuńPrzejdę może do rozdziału. Jest on jak zwykle świetny, i tak jakoś przypadł mi do gustu... Wiesz, posiadam zdolności niszczące psychikę ludzką (istnieje prawdopodobność, że jestem jakimś potworem, a nie przedstawicielem homosapiens), a więc ucieszyłam się, widząc te męczarnie... No dobra, jestem straszna. Lili musiała nieźle pocierpieć, aż sobie to wyobraziłam. Wspułczuć, czy też nie? Nie wiem, wybierz sama odpowiedź, która pasuje ci bardziej, ja jestem istotą nie posiadającą zbyt wielu uczuć.
Ciekawi mnie, jaki dar ma w sobie Lili? Jeżeli już ujawniłaś jego część, to jestem jakaś niekumata, co chyba musisz mi wybaczyć.
O, Nataniel, spokojnie! Własnemu ojcu nie ufasz? (Bo Gabriel jest jego ojcem, no nie?)
Kastiel taki zatroskany... ten osioł jest świetny, jakkolwiek dziwnie to zabrzmiXD
Kilka pytań mnie nurtuje, a mianowicie, jak już wspomniałam wcześniej, jaki to dar uwolniono z Lili? Dlaczego ją to niszczyło od środka? I co się stało z jej słuchem? Dziewczyno, nie każ mi czekać zbyt długo i pisz szybko!
A, jeszcze jedno, thanks za życzenia, choć ja nie przepadam za tym świętem... Najchętniej schowałabym się pod pierzyną w łóżku i nie wychodziłaXD
Aha, czy Nat kiedyś wspomniał coś o Narni? I mówił na serio?
O Geezas, zdałam właśnie sobie sprawę, że to, co piszę, nie posiada ładu i składu... co również mi musisz wybaczyć. Właściwie, to chyba nie musisz, bo to ty decydujesz, co robisz;)
A więc, kontynuując to co nabazgrałam (tak, dobrze przeczytałaś) kilka zdań wcześniej, mam nadzieję, że szybko dodasz następny rozdział. Przesyłam więc tradycyjnie całe mnóstwo paczek z pomysłami ( dostałaś je, prawda? Jak tak, to możesz poskarżyć się na mojego kurieraXD), wiele wolnego, jak i dobrze spędzonego czasu, smych dobrych ocen i czego tam jeszcze chcesz;) I zapraszam do siebie:
http://czerwonarzeka.blogspot.com/?m=1
Twa ulubiona (ach, znowu te marzenia), wierna czytelniczka:)
O rany. Od czego ja tu mam zacząć ja się pytam? Dobra. Czytam jeszcze raz i obmyślam plan wydarzeń. Większość ludzi raczej byłoby smutnych i przerażonych, tym co stało się Lily, i w jakich męczarniach się znalazła. Ale czy ty będziesz współczuć, to już od ciebie zależy. Tylko i wyłącznie. Przykro mi, nie wyręczę cię z tak trudnej decyzji :D
UsuńTak. Gabriel to ojciec Nataniela. Potwierdzam.
Jeśli chodzi o dar, to można się gdzieś tam domyślać co to jest, ale jeszcze Lily nie dostała konkretnej informacji co to jest, więc można się tylko domyślać.
Kastiel osioł. Tego jeszcze nie słyszałam, ale podoba mi się XD
Na resztę pytań w przyszłości na pewno znajdziesz odpowiedzi. Nie można tak podawać tak wszystkiego na raz, bo byłoby nudno.
Dzięki za wszystkie dobre słowa.
Pozdrawiam Ciebie i informuję, że wszystkie was uwielbiam. Po równo :D
Witam!
OdpowiedzUsuńJuż na początku chciałabym Cię bardzo przeprosić za moją długą nieobecność. Jak widzę, ty starasz się odwiedzać i czytać moje opowiadanie regularnie, a ja...Odrobinę to zaniedbuje. Chciałabym odwiedzać częściej, ale mam okropnie dużo nauki w tym roku, a poza tym i inne obowiązki.
No, ale dosyć moich tłumaczeń. Coś o rozdziale. A więc tak, bardzo ciekawy...Zauważyłam że fabuła się rozkręciła. I do tego bojący się Kastiel...Hmmm, wszystko jest możliwe. I cieszę się, bo jest mój Nataniel! Taki troskliwy....
Nie wiem, co mogłabym jeszcze powiedzieć. Może podziękuję Ci jeszcze za nominacje i postaram się znowu skomentować, jak będę miała więcej czasu.
Weny!
Spokojnie. Znam ten ból. Książki na biurku aż na mnie wrzeszczą.
UsuńDziękuję za komentarz. Nat jeszcze nie raz się pojawi. Zapewniam :D
Dziękuję za wenę i pozdrawiam :D
Dzień doberek! Wita nowa czytelniczka twojego bloga!
OdpowiedzUsuńMało które fantasy-fan fiction przypada mi do gustu. W sumie do tej pory znałam tylko dwa, które były dla mnie fajne. A teraz są trzy.
Cholernie podobają mi się twoje opisy ludzi, otoczenia. Przyjemne dla oka, szczegółowe. Wszystko, co lubię.
Kiedy piszesz o tym, kiedy w jej głowie są te wszystkie dźwięki, aż zaczynają przechodzić mnie dreszcze. I choć potem boję się po nocach, to wyszło ci świetnie.
Kas jako wilkołak? Yaaay, moje marzenia się spełniają!
Trochę się pogubiłam w tym, co było, zanim główna bohaterka się urodziła. Za dużo informacji na raz, jak dla mojego małego móżdżku.
Sorry, jeśli komentarz wyszedł chaotycznie. Ja po prostu nie potrafię pisać takich rzeczy składnie, i ładnie :/
Pozdrawiam i życzę cuksów, czekoladek i weny!
A, i zapraszam do siebie: http://za-wszelka-cene-sf.blogspot.com/
UsuńHejka. Miło mi słyszeć, że podoba ci się moje opowiadanie. Zawsze przykładam się do tego, aby wszystko wyszło jak najlepiej.
UsuńDziękuję za komentarz i na pewno wpadnę do ciebie jak tylko znajdę chwilkę.
Pozdrawiam :D
Nie mam czasu czytać....ale ma to swoje plusy! Później mam nie jeden, a dwa rozdziały do czytania i cieszę się niesamowicie :D Czyżby Kastiel na moment złagodniał? Końcówka genialna. Cały rozdział także, pozdrawiam i weny życzę ^^
OdpowiedzUsuń