wtorek, 15 marca 2016

Rozdział 11 - Jak nowo narodzona.

Cześć wam wszystkim. Na wstępnie chciałam przeprosić, że rozdział nie ukazał się w sobotę tak jak zapewniałam, ale wiadomo. Zaplanujesz coś sobie i wszystko na raz zwala się na jedną chwilę. Życie. Niestety. Ale już jestem z nowym rozdziałem i mam nadzieję, że się spodoba.
I co jeszcze. A, już wiem. Chciałabym wam serdecznie podziękować za wszystkie komentarze jakie zostawiacie pod postami. Jest to niezmiernie motywujące do dalszej pracy. I tak właściwie to jak patrzę na moja rozpiskę wszystkich pomysł, które chciałabym zrealizować i na to ile już można skreślić z listy, to stwierdzam, że ten rozdział będzie trwał chyba w nieskończoność.
No ale już dosyć tej mojej paplaniny.
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :D


    Nagle poczuła jak do jej uszu jest coś wkładane. Doznała natychmiastowej ulgi. Wszystkie dodatkowe dźwięki, jakie plątały się wokół niej, zniknęły. Wszystko wróciło do normy. Prawie wszystko. Niby słyszała tak jak dawniej, ale coś jej nie pasowało. Jakby to było za mało. Nie była w stanie dosłyszeć oddechu Kastiela, który klęczał tuż przed nią, ani cichych kroków Gabriela, które robił na zakrwawionej podłodze.
- Lily. Hej. Spójrz mi w oczy. Tu jestem. - chłopak złapał jej twarz w ręce i obrócił w swoją stronę cały czas trzymając, aby mieć pewność, że na pewno jej wzrok nie będzie uciekał gdzieś na boki. Ciągle była w szoku. Przerażenie wypełniało ją od stóp do głowy. Miała ochotę schować się gdzieś głęboko pod ziemią i się stamtąd nie ruszać. Ciało wciąż reagowało delikatnymi drgawkami, a skórę pokryła gęsia skórka. Lily przełknęła głośno ślinę i spojrzała wprost w oczy czerwonowłosego. Szare tęczówki wypełniał strach. Nic więcej.
- Co się stało? - wychrypiała ledwo zrozumiale
- Twój...
- Może lepiej niech najpierw dojdzie do siebie. Przebież się, umyj. To ci dobrze zrobi. Potem porozmawiamy. - powiedział mężczyzna zbierając rozsypany proszek do materiałowego woreczka. Kastiel zerknął na niego jednym okiem, po czym przytaknął. Wstał i wysunął rękę, w geście pomocy. Lily przez chwilę zastanawiała się nad wszystkim co się przed chwilą wydarzyło. Wpatrywała się w silną dłoń chłopaka i ani razu nawet nie mrugnęła.
- Skarbie. Nie będę tutaj stał wiecznie. Ruszamy się. Ruszamy. - w jednej chwili z twarzy zniknęło przerażenie, a na jego miejscu pojawił się już dobrze znany dziewczynie uśmieszek, jakby nieco chytry, ale jednak miał w sobie to coś. Coś intrygującego. Lily drgnęła lekko głową, jakby obudziła się z jakiegoś transu. Po przeanalizowaniu wszystkiego w myślach, oczywiście na tyle, na ile jej rozum na to pozwalał, chwyciła dłoń chłopaka, po czym stanęła na równych nogach. Jednak tuż po chwili znajdowała się w połowie drogi do podłogi, będąc zawieszoną w ramionach Kastiela. Czuła jakby jej nogi zbudowane były z waty. Zagięły się pod naporem reszty ciała i zaczęła lecieć w dół. - No. Drugi raz jednego dnia mam cię łapać. Robisz to specjalnie? - jego uśmieszek rozszerzył się i po chwili miał w sobie szczyptę, ale idealnie zauważalną, zmysłowości. Lily natychmiast nabrała siły, stanęła samodzielnie na nogach, wyrywając się z objęć chłopaka, delikatnie go przy tym pchając. - Skarbie! Nie musisz dziękować! - zachwyt samym sobą bił od niego z daleko. Dziewczyna nienawidziła ludzi, którzy ekscytują się wszystkim co jest z nimi związane, więc jej jedynym marzeniem w owej chwili było, aby jak najszybciej się od niego oddalić. Szybkim krokiem wdrapała się na samą górę schodów.
    Już chwytała za klamkę, gdy na jej rękę spadło jego, malutkie źdźbło trawy. Znowu. Wzięła je drugą ręką i przysunęła do twarzy. Obróciła kilka razy w palcach, wokół własnej osi uważnie mu się przyglądając. Jednak gdy tylko dostrzegła kątem oka, że Kastiel zbliża się coraz bardziej otworzyła zamaszyście drzwi jedną dłonią, a za nimi ujrzała zniecierpliwione twarze czwórcy złożonej z Kim opierającej się plecami o ścianę, Kentina, który bawił się przyciskami na panelu od windy, Nataniela siedzącego na podłodze, i Alexego, który już rzucał się jej na szyję.
- Jak się czujesz? Nic ci nie jest? To było straszne. Co poszło nie tak? Uwolnili dar? Jak tam po przemianie? - słowa wypływały z jego ust jak pędzący wodospad. Radość promieniała od niego na wszystkie strony. Ściskał ją coraz mocniej, a słowa wypowiadane były coraz szybciej.
- A-Al-Alexy... D-D-Du-Dusisz. - zarówno przez zdarte gardło, w którym czuła lekki posmak krwi, jak i uścisk na szyi, jej słowa przypominał raczej pijański bełkot
- Oj przepraszam. - odsunął się z lekko zawstydzoną miną. Ale długo na niej nie zagościła – Jak ty wyglądasz?! Muszę się tobą natychmiast zająć! Przecież tak nie można!
- Alexy. Daj jej spokój. Ona musi odpocząć, a do tego nie musi wyglądać jak modelka z pokazu. - odparł nieco zdegustowany Kentin. Ale faktycznie. Lily wyglądała strasznie. Jej długie, sięgające do pasa, włosy posklejane były, już zasychającą, krwią tworząc na jej głowie kilka pajęczych nóg. Sińce i podkrążone oczy były wynikiem całonocnego braku snu. Przesiąknięte czerwonym płynem ubrania, zdarta skóra na kostkach i nadgarstkach. W skrócie mówiąc, jeden wielki obraz rozpaczy.
- Dokładnie. - przytaknęła Kim – Chodź Lil. Zaprowadzę cię do twojego pokoju. Tam będziesz miała w końcu chwilę tylko dla siebie. - uśmiechnęła się przyjacielsko i kiwnęła głową, aby dziewczyna poszła za nią. Ruszyła, posyłając chłopakom dziękujące spojrzenie, jednak kiedy odwróciła głowę w stronę korytarza, spotkała się z czyimś ciałem. Z racji ostatnich przeżyć, nawet takie delikatne uderzenie, nie było niczym przyjemnym. Lekko zakręciło jej się w głowie. Uniosła lwzrok. Przed nią stał zasmucony Nataniel. Kilka pasemek, lekko skręconych, włosów opadły mu na twarz, jeszcze bardziej przyprawiając ją o zgaszony wyraz.
- Mam nadzieję, że już nie będziesz musiała czegoś takiego doświadczać. Wierzę, że już wszystko się poukłada. - lekko się uśmiechnął, nie chcąc aby dziewczyna miała wrażenie, że jest nieszczery. Nie mając zamiaru jeszcze bardziej drażnić gardła, jedynie kiwnęła wyrażając swoją wdzięczność za miłe słowa.
    Lily minęła chłopaka i ruszyła za Kim. Po kilku metrach stanęły przez drzwiami. Wszystkie były takie same. Odcień orzechowy, na środku wydrążone liście dębu i żołędzie. Pozłacana, okrągła klamka. Kim położyła opuszki palców na ich powierzchni i lekko pchnęła ukazując wnętrze pokoju. Był niezwykle ubogo wyposażony. Jedynym meblem jaki się tam znajdował było wielkie łóżko pod lewą ścianą. Materac przykryty był wielką, puchatą kołdrą w kolorze błękitu. Na niej spoczywał miękki koc spowity śnieżnobiałą bielą. Spod pierzyny wysuwały się dwie jasne poduszki, nałożone jedna na drugą. Łóżko było ogromne. Renesansowy mebel z drewna orzechowego. Spiralne kolumny po bokach, liczne rzeźny i bogato zwieńczone wezgłowie. Kim weszła jako pierwsza do środka i stanęła na samym środku.
- Może pokój nie robi wielkiego wrażenia, ale specjalnie nic tu nie ma. Ty tu mieszkasz, i to od ciebie zależy jak on będzie wyglądał. Jak tylko dojdziesz do siebie mniej więcej powiesz jak chcesz, aby był urządzony. Tam – odwróciła się i wskazała na białe drzwi – jest łazienka. Idź się umyj bo Alexy urwie mi głowę. - podeszła do Lily i położyła jej rękę na ramieniu – Potem się prześpij. Drzemka od razu podniesie cię na nogi. - już miała wychodzić gdy nagle dodała – A. Ubrania są w łazience. Resztę zabrał Al. I szczerze mówiąc, już się boje co z nimi zrobił. - zaśmiała się pod nosem i wyszła, zamykając cicho drzwi.
Lily stała pół metra od wejścia i patrzyła się na pusty pokój, oświetlany w taki sam sposób jak reszta pomieszczeń – żółte kamienie. W dwóch miejscach wisiały długie, ciężkie zasłony, ozdobione tłoczonym, kwiatowym wzorem. Ściany najprawdopodobniej były pokryte żółtą farbą, a na podłodze ułożone zostały jasne panele. Stała tak i patrzyła. Nie miała ochoty na nic. „A tak właściwie, to o co chodzi?” Nagle poczuła jak bardzo jest zmęczona. Przetarła senne oczy. Jednak one zamiast lekko się ożywić, jeszcze bardziej zaczęły się kleić. Mając gdzieś, w jakim jest stanie, padła jak długo na łóżko. Szybko zakopała się pod puchatą kołdrę i zamknęła oczy. Sen przyszedł momentalnie.

- Lily! Lily zejdź już stąd! Jeszcze sobie krzywdę zrobisz. - usłyszała zatroskany głos brata
- Niby jak? Przecież mnie obronisz. Jak zawsze. - zaśmiała się wesoło wchodząc jeszcze wyżej na skałę
- A co jeśli tym razem tak nie będzie? Jeżeli nie będzie mnie przy tobie?
- Będziesz, będziesz. Bo niby gdzie miałbyś się wybrać? - jej małe nóżki zwisały ze szczytu kilkumetrowego kamienia, niedaleko wielkiego klifu
- Sebastian. Dlaczego pozwoliłeś jej tam wejść! - ze stuletniego dębu wyłoniła się para ludzi w starszym wieku, trzymających się za ręce. - Jak ona teraz stamtąd zejdzie?
- Pozwoliłem? Przecież tego małego gada nie idzie dogonić. Na chwilę spuściłem ją z oczu i takie oto rzeczy wyrabia! Ja tu nie mam nic do gadania. - zezłoszczony skrzyżował ręce na piersi, a dumna z siedzie Lily szczerzyła się pokazując swoje braki w uzębieniu
- Chodź tu skarbie.
- Ale jak?
- Nie bój się. Złapię cię. - po chwili zawahania, odepchnęła się mocno od zimnej powierzchni i zaczęła lecieć w dół, aż znalazła się w ramionach ojca. Zakręcił nią kilka razy w powietrzu i mocno uściskał. Czuła na sobie siłę jego dłoni. Właśnie tam czuła się w pełni bezpiecznie. Powoli odstawił córkę na ziemię. Lily rozejrzała się dookoła. Piękne, idealnie przejrzyste morze z jednej strony, gdzie delikatne fale gładziły powierzchnię plaży. Po drugiej ogromna polana, z której unosił się zapach trawy i kwiatów. Gdzieś niedaleko pszczoły dawały znać o swojej obecności. Jednak w jednej chwili, jakby za pstryknięciem palców, niebo, wcześniej błękitne z kilkoma puchatymi bałwanami, zrobiło się czarne od burzowych chmur, z których błyskawice i grzmoty strzelały jak fajerwerki. Wiatr rozwiewał włosy zarówno jej matce, jak i jej samej. Schowała się za rodzicami, a Bash obejmował ją z tyłu dodając otuchy. Coś zauważyła. Na niebie, z chmur zaczęła formować się ręka, która po chwili zamieniła się w pięść. Leciała prosto na nich. Dziewczynka zamknęła oczy wyczekując najgorszego, ale nagły uścisk na przedramionach, który odpychał ją na bok sprawił, że ponownie je otworzyła. Jedyne co zdołała jeszcze dostrzec to błysk wisiorka na piersi matki i głos chłopaka : Proszę. Pamiętaj, że zawsze będę cię kochał.
- Nie! - dziecięcy pisk rozniósł się w powietrzu, a Lily rzuciła się w stronę przepaści i będąc już na jej krawędzi

   - Nie! - wychrypiała unosząc się po pozycji siedzącej – Nie.
Rozejrzała się wokół. Znów ujrzała pokój spowity półmrokiem, w którym gdzieniegdzie przepijały się żółte wiązki światła. I mimo że wewnątrz było nadzwyczaj ciepło, ją przeszedł dreszcz. Oddychała nierówno. Serce waliło, przypominając uciekające przez zagrożeniem zwierzęta. Przetarła twarz dłońmi, kierując je na kark gdzie się zatrzymały. Powoli wzięła dwa głębokie wdechy i opadła z powrotem na poduszki. Patrzyła się na kremowy sufit obojętnym wzrokiem. Żadne myśli nie przelatywały jej przez głowę. Nie wiedziała, czy to z powodu ciągle ciążącego na niej zmęczeniu, czy powolnego oswajaniu się z zaistniałą sytuacją. I tak leżała. Jednak, druga, piąta, ósma minuta.
- Nie. Już nie dam rady. - zerwała się z łóżka czując, że wymarzony sen na pewno do niej nie zawita.
Spojrzała na wielkie zasłony i w końcu stwierdziła, że czas sprawdzić dlaczego nie ma tutaj żadnych okien. Podeszła do jednej pary, zacisnęła dłonie na grubej tkaninie i oddzieliła je od siebie, wbijając w powietrze kłęby duszącego kurzu. W ścianie faktycznie było umocowane gotyckie okno, wypełnione maswerkiem, a we wnętrzu umieszczony był różnokolorowy witraż. Sama góra zwieńczona została wimpergą. Ale ku jej zaskoczeniu, za szybą zamiast najczęściej spotykanego widoku jakieś przyrody czy miast, napotkała ziemię. Tak jakby znajdowała się kilka metrów pod powierzchnią. Dzięki znajomym czarodziejom, udało zachować się te największe. Umieścili je pod ziemią. W tej chwili zrozumiała, co Gabriel miał na myśli. Zasunęła zasłony z powrotem, aby nie powodowały dodatkowego mroku. Skończyło się to kolejną falą kurzu, którym była już pokryta w całości. Wzdychnęła bezradnie nie wiedząc co ma ze sobą zrobić. Spuściła wzrok, spoglądając na swoje nagie stopy. „Chyba czas wrócić do wyglądu człowieka”.
Szurając nogami o podłogę, weszła do łazienki. O dziwo nie przypominała wyglądem reszty pokoju. Nowoczesny wystrój, przestronne wnętrze. Na jednej ze ścian piękna fototapeta z szafirową wodą, na którą padały rozchodzące się promienie słońca. Pod nią duża, narożna wanna, na której zawieszony był jasnoniebieski ręcznik. Obok prysznic bez brodzika, po przeciwnej stronie umywalka w kształcie półmiska na białej szafce, a obok toaleta. Na podłodze jasnoszare płytki z nieregularnym wzorem na ich powierzchni. Na suficie umocowane zostały kamienie, które swoją żółtą poświatą, dawały elegancką oprawę.
    Lily delikatnie zdjęła z siebie ubranie, rozsunęła drzwi do prysznica, uniosła uchwyt a zimna woda zaczęła spływać po klejącym się ciele. Otuliła się ramionami i wsłuchiwała się w przyjemnie odbijające się krople wody. Zamknęła oczy i uniosła głowę, aby oczyścić umysł. Przyjemne zimno dawało jej wytchnienie. Uczucie znikającego brudu dawało wrażenie całkowitej odnowy, jakby na nowo się rodziła. Usiadła na podłodze a głowę oparła o ścianę. Podkuliła kolana, które objęła ramionami. Obserwowała walkę kropli wody na szklanej szybie. Jedna wygrywała, druga tuż za nią. Z tyłu pędziła trzecia, wnikając w czwartą. Spuściła głowę. Spostrzegła swoje ciągle brudne paznokcie. Krew, ziemia. W rogu zauważyłą małą, czerwoną kostkę mydła. Po chwili bezczynnego patrzenia, wstała i chwyciła kostkę w ręce. Woda z każdą chwilą stawała się coraz to zimniejsza. Aż w końcu można jej było dać status lodowatej. Przekręciła uchwyt w drugą stronę a gorąca woda momentalnie otuliła jej nagie ciało. Natychmiast zmyła z siebie wszystkie zanieczyszczenia. Włosy przestały być posklejane, paznokcie ponownie przybrały różowawy kolor, skóra zaczęła oddychać. Wychodząc z kabiny poczuła się świeża i wolna. Jednak coś sobie uświadomiła. Nie ma nic, w co mogłaby się ubrać. „Zaraz. Kim coś wspominała, że Alexy przyniósł tu jakieś.” Spojrzała na szafkę z umywalką. Na niej zawieszona została para spodni, jakaś bluzka, buty leżały na podłodze, a obok mydelniczki, złożona w kosteczkę bielizna i biustonosz. „No to mamy kolejnego do odstrzału”. Warknęła sama do siebie, rozpoznając swoje rzeczy. Czuła się pewniej, gdy miała świadomość, że chociaż jakaś mała cząstka jej samej jest z nią. Jednak myśl, że ktoś poza nią tego dotykał, rozdrażniał ją coraz bardziej. 
    Wyszła z zaparowanego pomieszczenia kierując się w stronę wyjścia. Jednak będąc tuż przed progiem, dostrzegła na małej szafeczce nocnej, tuż obok łóżka, duży kubek, obok którego stała karteczka z napisem „Wypij to”. Podeszła bliżej, złapała zimną porcelanę w ręce i zerknęła co jest wewnątrz naczynia. Jakiś lekko żółtawy płyn. Przybliżyła je do nosa, mając nadzieję, że rozpozna napój po jego zapachu. Nic. Wyczuwała aromaty wanilii, goździki, jakby miód i mleko. A może i jeszcze orzechy. No ale skoro każą wypić. Przystawiła kubek do warg i powoli przechyliła, nalewając do ust niewielką porcję. W smaku było bardzo przyjemne. Słodkie, ale nie za słodkie. Coś w rodzaju cukierków mlecznych z udziałem musli. Przechyliła jeszcze bardziej biorąc to coraz większe łyki. Aż w końcu w naczyniu nie została nawet kropelka. Poczuła dziwną ulgę. Miała wrażenie, że właśnie wypity napój stworzył na jej zdartym gardle miękki opatrunek, który nie dawał się przedrzeć żadnym nieprzyjacielom, chcącym je jeszcze bardziej zranić. Odstawiła kubek na stoliczek i tym razem, bez żadnych przeszkód znalazła się na zewnątrz.
    Ale stojąc na korytarzu, uświadomiła sobie, że nie ma pojęcia, w którą stronę ma się udać. W prawo? W lewo? W które drzwi wejść? Gdzieś w podświadomości widziała, jak idzie tędy wraz z Kim i postanowiła odtworzył ścieżkę. „Przecież to nie może być trudne. Kilka metrów korytarza zaledwie”. To ciekawe jak bardzo można się mylić, z pozoru tak prostej sprawie. Wszystko wyglądało tak samo. Każda lampa, każde drzwi, a korytarz wydawał się ciągnąć w nieskończoność. Gdy straciła wiarę w odnalezienie wielkich drzwi, opadła na ziemię i wzdychnęła bezradnie. Schowała twarz pomiędzy kolana i czekała na cud. Ten nadszedł szybciej niż by się mogło wydawać. Poczuła na sobie czyjś wzrok. Unosząc głowę dostrzegła najpierw luźne, ciemnozielone spodnie, potem czarną koszulkę a na niej białą koszulę, a na samym końcu zielone, roześmiane oczy, nad którymi unosiła się mgiełka kasztanowych włosów.
- Czyżby ktoś się zgubił?
- Nie. Nitki w dywanie liczę. - parsknęła ironicznie – Jakiś problem? - gdy spojrzała za chłopaka dojrzała upragnione miejsce. Wielkie, mahoniowe drzwi. - Jak słowo daję, zaraz się wścieknę. - wstała gwałtownie odpychając się dłońmi od miękkiej powierzchni i używając nieco większej siły, pchnęła drzwi.
- Ałł! Wariatko! Uważaj! Nie jesteś tutaj jedyna! - słysząc wysoki pisk i czując dziwny dreszcz na ciele, cofnęła się o krok z trwogą rozglądając się na boki. Zza prawego skrzydła drzwi wyszła szatynka, pocierając swój łokieć, to w górę, to w dół. Patrząc się na jej podminowaną twarz, z której aż biły pioruny grozy, zrobiła jeszcze jeden krok w tył. Czuła jakby jad, który towarzyszył jej podczas ich pierwszego spotkania, parzył ją po ciele. Jednak widząc w dole pokoju roześmianego Alexego, przestało interesować ją cokolwiek. „No już Lil. Ten zadufany w sobie kaszalot z toną zaprawy murarskiej nie może cię wytrącić z równowagi. Z gorszymi dawałaś sobie radę”.
- Przepraszam. - powiedziała nieszczerze, co tak się rzucało w uszy, że aż kuło. Zwinnym ruchem minęła Debrę, stawiając zgrabne kroki na stopniach schodów, chcąc robić to z jak największą elegancją, aby pokazać jak bardzo przejęła się zaistniałą sytuacją.
- Ty pieprzona szmato. Myślisz, że wszystko ci wolno? Uważasz, że kim ty niby jesteś? Powiem ci kim jesteś! Nierozgarniętym bachorem, który myśli, że wszyscy będą na jego zawołanie i będą mu ustępować z drogi. Nic dziwnego, że rodzice cię nie chcieli. - nie odwracając się ani razu podczas jej wypowiedzi, zastanawiała się jak w tak małej główne zmieściło się tyle słów. Stawiając stopy na przedostatnim schodku stanęła, odwróciła się z uśmiechem słodkiej dziewczynki a policzki sformowała w chomicze puchy.
- Wiesz, że nie ma w słowniku ludzi kulturalnych słów, które w dostatecznie obelżywy sposób byłyby w stanie opisać twojego zachowania?
- Ee? Co? - dziewczynę ewidentnie zatkało i były to jedyne słowa, które była w stanie z siebie wykrzesać. Lily odwróciła się ponownie z nieskromnym wyrazem, który w jednej chwili zawitał na jej twarz. Dostrzegła przed sobą zarówno niebieskowłosego, jak i Nataniela, który wyciągał przed siebie swoje długie nogi w fotelu i obserwował każdy jej ruch. Dziewczyna klapnęła obok Alexego, który aż promieniować optymizmem. W jego jasnych oczach skakały iskierki ekscytacji. Tylko, że Lily w żaden sposób nie mogła pojąć z jakiej przyczyny.
- Chyba musimy poważnie porozmawiać? - zaczęła statecznym tonem. Jednak podniecenie nie zniknęło w żaden sposób z jego twarzy. Wręcz przeciwnie.
- I chyba nawet wiem o czym. I wiedź na wstępnie, że mam kilka uwag. - chciał mówić dalej, jednak jego wypowiedź zakłóciło donośne skrzypnięcie ukrytych drzwi, które rozniosło się echem po pomieszczeniu. Ze ściany wyłonił się Gabriel. Gdy tylko dostrzegł siedzącą na kanapie Lily, przyspieszył kroku.
- No to jak? Wypoczęta?
- Można tak powiedzieć. A właśnie, która jest godzina?
- Szesnasta. Następnego dnia. - blondynka zrobiła wielkie oczy – Tak. Spałaś szesnaście godzin. - oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej. - No to jak już czujesz się lepiej, to może opowiem ci co nieco na temat twojego daru.
- No właśnie. Wyjaśnisz mi dlaczego mam to coś w uszach? - spytała lekko poddenerwowana obecnością, czegoś co przypominało zatyczki
- Jak już wspominałem wczoraj, tylko potomkowie Anielicy mają zdolności związane ze zmysłami. Ty masz niezwykle czuły słuch. I do puki nie opanujesz daru będziesz musiała nosić te zatyczki, aby nie oszaleć. Bo jak już zdołałaś się przekonać, czuły to raczej za mało powiedziane. - Lily od razu przypomniała sobie wczorajszy dzień. Szok, brak możliwości ruszenia się choćby na milimetr, uczucie wewnętrznej pustki i bezradności. Dźwięki. Ogłuszające jej umysł, które sprawiały, że bolało ją całe ciało. I ulga wywołana zatkaniem uszu.
- Ale jeżeli mam zatyczki, to czy nie powinnam w ogóle nie słyszeć?
- Ja czy, nie wiem Alexy, nie słyszelibyśmy nic. To jest tak mocny materiał, że nawet Kastiel by się nie oparł. Ale twój słuch nie jest taki jak innych. Jest to najbardziej wyczulony na wszelkie zmiany słuch na świecie. - wzdychnął niespokojnie spoglądając na syna – Tylko nie wiem co mogło pójść nie tak. Wszystko robiłem tak jak zawsze. Twoje ciało zareagowało... inaczej. Zawsze ono nawet pomagało w uwalnianiu daru. W twoim wypadku było odwrotnie. Opierało się przed tym. Jakby się broniło. I mam wielką obawę, że i twoje opanowywanie daru będzie znacznie wydłużone.
- A ile to zazwyczaj trwa?
- Tydzień. Maksymalnie dwa.
- Jakoś będę musiała to przeboleć. Tyle już przeszliśmy, że i ten kawałek przejdziemy. - uśmiechnęła się łagodnie. I nagle sobie przypomniała. Wstała i wyciągnęła z kieszeni spodni źdźbło trawy, które wcześniej przełożyła z piżamy. Uniosła je do góry, ukazując w całości. - Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego co chwilę pod moje nogi spada trawa?


11 komentarzy:

  1. Witam.
    Czy wiesz, że jestem na ciebie niezmiernie wkurzona, delikatnie mówiąc? Dlaczegoż tak jest?
    Bo nie przerywa się w TAKICH momentach, do cholery! Wiesz, ile ja dzisiaj w nocy powyrywam sobie włosów, zastanawiając się, dlaczego pod jej nogi spada trawa? Będziesz mi musiała kupić perukę, jak tak dalej pójdzie ;-;
    A tak na serio. Widziałam kilka literówek. Poza tym, zero błędów (chyba). Nie wiem, co jeszcze powiedzieć. Po prostu super :) Pozdrawiam gorąco i życzę weny. Do następnego =^_^=

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra. Pierwsza peruka ja stawiam. Za resztę nie odpowiadam XD
      Dzięki za wypomnienie literówek. Ja osobiście po prostu czasami ich nie widzę, bo już wiem co tam piszę i moje oczy same przeskakują wyrazy.
      Dzięki za komentarz i również pozdrawiam :D

      Usuń
  2. Cześć.
    Kiedy zobaczyłam, że wstawisz jedenasty rozdział w sobotę aż trzęsłam się z ekscytacji, jednak weszłam w umówiony dzień...i nic, w niedziele nic, poniedziałek i o to jest! Od dzisiaj poniedziałek to dzień święty. W każdy poniedziałek będę wspominać twojego bloga. Kastiel, z początku myślałam, że on naprawdę się o nią martwi, ale jak już przeczytałam"skarbie", to aż coś się we mnie zatrząsało. Lubię Kastiela, chociaż jest trochę, nie oszukujmy się, on jest zły.
    Bad Kastiel, very bad. Czytałam wiele blogów o tematyce słodki flirt i wierz mi lub nie, ale w twoim opowiadaniu Kastiel jest chyba najbardziej Kastielowy O.o
    Wyobrażasz sobie, że jedna zamieniła Kastoela i Nathaniela rolami?! No i w dodatku Nathaniel w roli Kastiela był damskim bokserem. Masakra. No ale dość o innych, teraz Alexy :)
    Ja go normalnie ubóstwiam, mimo, że dręczył i dusi Lily kiedy była w takim stanie. Debra, Lily, drzwi, łokieć i ta mina. To wszystko ma sens, mówię ci, bo gdyby Lily nie miała zatyczek w uszach pchnęłaby drzwi mocniej, przynajmniej ja bym tak zrobiła :D
    Trawa? Wtf. Wtf? Wtf?! Wtf!. Nie ogarniam co z nią. Może ona się leni trawą? O.o
    O kosmosie, dlaczego przerwałaś w tym momencie?
    Dobra koniec żalów, kończę.
    Papatki.
    Życzę dużo weny, czasu i cierpliwości w pisaniu.
    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbardziej Kastielowy Kastiel. Ciekawe :D
      No przepraszam za sobotę, ale no chciałam, ale nie wyszło. Życie. Mam nadzieję, że rozdziały będą się pojawiać wcześniej niż poniedziałek, ale to wszystko zależy od ilości materiału do ogarnięcia. Niestety chyba i tym razem będzie nieco później. Ale to się jeszcze zobaczy.
      A co do trawy to spokojnie. Jest to rzecz zarezerwowana dla kogoś. Nie zdradzę kogo. Ale mogę zdradzić, że Debra będzie miała swój udział w rozszyfrowaniu tego. Dobra. Koniec spoilerów.
      A przerwałam w tym momencie bo już mi się szczerze mówiąc nie chciało dalej pisać, a gdybym dalej zwlekała to byście mi chyba głowę urwały.
      Tak więc pozdrawiam i dzięki za wenę :D

      Usuń
  3. Jeeej! /przy dźwiękach polskiego rocka skacze na łóżku, a potem przez przypadek z niego spada i uderza mocno głową o czarny stół/
    Nowy... rozdział... ! /rozmasowuje bolące miejsce/. Cieszę się jak dzieckoxD
    Jejku, mieć taki słuch... straszne, przynajmniej dla mnie. Ciekawe, jak Lily to opanuje.
    Lily, przybij piątkę! Założymy stronę na facebooku o nazwie "Chcące oddać do odstrzału większość żyjących ludzi"? /wali głową o ścianę, jednak za późno jest, bo dopiero teraz przypomina sobie o wcześniejszym wypadku/. Jestem głupia, nie przejmuj się mną. Ja tak mam o późnych porach.
    Lili musiała wyglądać fatalnie...
    O co chodzi z tą trawą? W takich momentach się nie przerywa! / robi obrażoną minę i krzyżuje ręce, jednak przypomina sobie, że pisze komentarz i nie może siedzieć w takiej pozycji/. Czy tam na górze się coś dzieje?
    I WANT KNOW IT NOW! (Wiem, jestem kapryśna i trudno mi digodzić. Trudno, natury się nie zmienia... zwłaszcza, że mi pasujexD)
    Ogólnie rozdział fantastyczny - no ba, w końcu taka tematyka (to nie było śmieszne-jestem żałosna). Opisy, temat... poprawiło mi znacznie humor;) A więc, wielkie dzięki, że postanowiłaś dodać posta dzisiaj.
    Tak odnośnie mojego kuriera - dostałaś tą paczkę z weną? xD
    Podobało się. Bardzo. Możesz być dumna:)
    Więcej nie napiszę. Nie umiem
    Życzę wszystkiego dobrego i pozdrawiam. Do zobaczenia, mam nadzieję, że niedługo;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co. Strasznie poprawiłam mi dzisiaj humor. Naprawdę. Czytałam kolejne linijki a banan nie schodził mi z twarzy. I tak właściwie twoja natura mi nie przeszkadza. Trzeba mieć na świecie takich pozytywnych wariatów :D
      Tak. Wiem. Nie kończy się. Ale już wena mi się skończyła tego dnia. Trzeba poczekać XD Ale ani wy, ani Lily nie dowiecie się wszystkiego tak szybko jakbyście chciały. O nie. Na to nie pozwolę. Tak, jestem wredna. I za to się kocham :D
      Paczka doszła, ale jeszcze nie otworzyłam. Czeka sobie spokojnie na odpowiedni moment, gdy nie będę miała tyle na głowie.
      Również mam nadzieję, że niedługo się ponownie "spotkamy" i pozdrawiam :D

      Usuń
  4. Zapraszam na rozdział trzeci:
    http://czerwonarzeka.blogspot.com/2016/03/rozdzia-3.html?m=1
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnia... xD
    Jak zwykle ostro spóźniona... wszytsko przez ten głupi szlaban!
    Rozdział jak zwykle palce lizać, pochłonęłam go dość szybko ^^

    ...

    Teraz to muszę siedzieć i pilnować czy pojawiają się tu rozdziały, kiedyś będę pierwsza, buahaha!

    ...

    Pozdrawiam!
    Misty Blue

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa. I spokojnie. Kiedyś będziesz pierwsza. Wierzę w ciebie :D
      Pozdrawiam i życzę miłego dnia.

      Usuń
  6. Udało się! Boże ukryty pod postacią malinowego cappuccino, dałam wreszcie radę przeczytać oba zaległe rozdziały! Przepraszam, że tak późno, ale wszelkie sprawunki szkolne zostawiłam na ostatnią chwilę i doszło do tego, że nie wiedziałam, w co powinnam pierwej ręce włożyć. I do tego ten nieszczęsny polski... Całą wenę odbierają mi rozprawki, charakterystyki i recenzje. Przyłapałam się nawet na tym, że porządnego komentarza nie potrafię sklecić. Więc z góry błagam o wybaczenie, jeżeli to, co teraz napiszę będzie do dupy. (-,-)
    Pierwszą rzeczą, jaką dostrzegłam był nowy wygląd bloga. Muszę przyznać, że zacnie wszystko wygląda, a cytat po lewej mnie urzekł, nawet jeżeli pochodzi z książki, która nie trafiła w moje gusta.
    Bardzo współczuję Lily tych ciągłych boleści. Dlaczego uwalnianie daru niesie ze sobą tyle cierpienia? No i skutki uboczne. Nawet nie chcę myśleć, co bym zrobiła, gdybym słyszała trzepot skrzydełek muszki owocówki albo oddychanie śpiącego pod strzępami szalika chomika. Dobrze, że Gabriel i Kastiel znaleźć wyjście z sytuacji i oszczędzili dziewczynie dyskomfortu.
    A skoro o czerwonowłosym mowa, nie spodziewałam się po nim chęci niesienia pomocy. Niby na początku z wielkim bólem dupy szedł na ratunek głównej bohaterce, jednakże w ostatecznym rozrachunku naprawdę się o nią martwił. Ah, cudownie. Nawet takie zło wcielone jak Kastiel ma swoje dobre strony i należy go za nie chwalić. Może na rękach nie nosić, bo byłaby to sroga przesada, lecz szepnięcie miłego słówka jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
    Nienawidzę Debry - mówię to z pełnym przekonaniem - i zdania swojego nie zmienię nigdy. Kurczę, dostała drzwiami w łokieć i już wszczyna burdy. Co za beznadziejny przypadek. Jeszcze swoją głupotą poraża ludzi dookoła. Należy ją zabić, zanim zniesie jaja. Idiotów na świecie nie brakuje, a im ich mniej, tym lepiej się żyje inteligentnej części ludzkości.
    Te źdźbła trawy to dla mnie prawdziwa zagadka. Kurczę, nad głową Lily lata jakaś chmura, srająca zielskiem? (o_O) No bez przesady, takie rzeczy to nawet w świecie fantastycznym nie powinny mieć miejsca. A może to Anielica jakoś daje znać o swojej obecności. Mamo jedyna i najukochańsza, nie wiem i tak na dobrą sprawę, to chyba nawet nie ma sensu zgadywać.
    Kończę wywody, albowiem do sklepu ruszać czas. Czy tylko ja nie cierpię zakupów? Poważnie, szlak mnie trafia na widok marketów albo butików. Preferuję kupno wszelkich artykułów przez Internet.
    Przesyłam koszyk, z którego dobrocie różnorakie wręcz wypadają. Obiecuję poprawę i następne rozdziały będę już komentować regularnie. Życzę dużo zdrówka, pogody ducha oraz weny. Gorąco pozdrawiam i do napisania! (^.^)/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko. Znam to. Ja nigdy nie mogę się zebrać i zrobić coś wcześniej, tylko wszystko na ostatnią chwilę no i mam dzięki temu kilka nieprzespanych nocy.
      Tak. Kastiel to dziwny osobnik. Skomplikowany. Ale jednak ma swoje powody.
      A o trawie to kiedyś się dowiecie. Nie w najbliższym czasie, ale ten rozdział nadejdzie.
      I nie jesteś sama. Też nie znoszę zakupów. Dlatego moje wyglądają tak: wchodzę, patrzę, kupuję i wychodzę. Nie tak jak niektóre kobiety, że mogłyby spędzić tam kilka godzin.
      Dziękuję za wszystkie miłe słowa i również pozdrawiam :D

      Usuń