wtorek, 16 lutego 2016

Rozdział 6 - A może jednak?

 Hej. Cześć i czołem. Tak. Zostawić mnie na chwilę samą z komputerem. No i jest. Aż trudno mi było skończyć. Postanowiłam, że zrobię wam taką małą niespodziankę. Obiecuję, że już w następnym rozdziale część rzeczy nieco się rozjaśni. Mam nadzieję, że na czwartek, maksymalnie piątek go dodam. Tak więc zapraszam do lektury i życzę miłego wieczoru :D





 I wtedy wydarzyło się coś bardzo dziwnego. Nawet chłopak stojący obok Lily spojrzał z niepokojem na zaistniałą sytuację. Z sufity, wprost pod nogi dziewczyny, spadło jedno, malutkie źdźbło trawy. Kucnęła i wzięła je w ręce. Ciągle pachniało. Spojrzała zdziwiona na Kentina, lecz ten zmarszczył brwi spoglądając na źdźbło a potem na sufit. Jednak zamiast jakieś sensownej odpowiedzi, Lily uzyskała od niego jedynie wzruszenie ramionami. Pomógł jej wstać. Wtedy zauważyła, że na wewnętrznej stronie dłoni ma jakiś rysunek, jakby lilię i kiedy chciała już go o to zapytać, w drzwiach stanął czerwonowłosy obejmujący jakąś dziewczynę. Lily od razu się nie spodobała. Ciemne włosy, na twarzy mocny makijaż i kolczyk w nosie, a na ciele masa kolorowych tatuaży. Strój również nie wyglądał zachęcająco. Wyzywający, króciutki top bez ramiączek, poprzecierane szorty, długie, sznurowane buty na wysokiej szpilce, a do tego na ręce bransoletka z ćwiekami a na szyi tattoo chokera. Jednak nie byłoby w tym nic przez co zaufanie Lily do niej zniknęło zanim jeszcze się pojawiło. Oczy. Szaro-niebieskie. Przypominały oczy węża. Podstępne, niebezpieczne, czekające na twój maleńki upadek, aby tylko cię dopaść. Jad, który się z nich wydobywał aż przyprawiał o dreszcze.
- Och. Kentinku. Kogo nam tu znowu przyprowadziłeś? - zapytała piskliwym głosikiem skanując Lily od góry do dołu – Kolejna sierotka, która znalazła się w złym miejscu o złej porze? - na słowo sierota oddech Lily momentalnie przyspieszył a pod zamkniętymi oczami poczuła napływające łzy. Pięści ścisnęła tak mocno, że aż paznokcie zaczęły ranić jej skórę. - No wdzianko to ma całkiem, całkiem. Gdzie ją znaleźliście? W przedszkolu jakiś mały wampirek za bardzo chwalił się swoimi ząbkami i niunia się przestraszyła? - zapewne takie słowa były spowodowane piżamą Lily. Koszulka w smerfy i spodnie w serduszka. Jednak nic na to nie mogła poradzić. Tylko one były zdatne do użytku po tym jak dzień wcześniej Sebastian próbował samodzielnie zrobić pranie, czego wynikiem było zalanie połowy mieszkania. Jednak co obchodziło tą szmatę w co jest ubrana? Jej ciało, jej sprawa. Kiedy Kentin zauważył, że dziewczyna potrzebuje już jedynie niewielkiej iskry, aby wybuchnąć, stanął przed nią i surowym głosem zwrócił się do pary
- Musimy iść do Gabriela. A przynajmniej znaleźć Nataniela. Widziałaś któregoś może? - uśmiechnęła się sztucznie robiąc minę grzecznej dziewczynki, co jednak nie wychodziło jej zbyt dobrze
- A co będę z tego miała, że ci pomogę? - pisnęła cienkim głosikiem
- Nic. - stwierdził stanowczo szatyn – To widziałaś ich czy nie?- jego usta tworzyły w tej chwili prawie idealną linię a ton jego głosu nie wskazywał na to, że paja sympatią wobec tej dziewczyny
- Ej! Może grzeczniej! - krzyknął Kastiel jeszcze bardziej zasłaniając szatynkę swoim ramieniem
Kentin wziął głęboki wdech i odwrócił się w stronę Lily, która już nieco się uspokoiła, jednak chęć pokrojenia jej na maleńkie kawałeczki cały czas buzowała jej w głowie. Położył jej dłoń na ramieniu i poprowadził na dół. Wskazał na fotel aby usiadła, lecz ta potrząsnęła odmawiająco głową. Podeszła za to do wielkiego globusa i przyglądała się idealnym pociągnięciom pędzla na konturach kontynentów. Za nimi zeszli Kastiel z szatynką. Usiedli na jednej z kanap. Dziewczyna oparła się o jego klatkę piersiową, a on położył rękę na jej plecach i gładził je przejeżdżając z góry do dołu. Kentin patrzył na to siedząc naprzeciwko z wyraźnym obrzydzeniem. Chodziło mu po głowie jedno zdanie: „Nie mam nic do Kastiela, ale jak można być takim ślepym idiotą?” Kiedy Lily dotknęła delikatnie powierzchni globusa, aby zobaczyć jego drugą część, drzwi do pokoju ponownie się otworzyły. Przez próg weszła para: chłopak o czarnych jak węgiel włosach, przenikliwych błękitnych oczach przebijających się spod gęstych brwi i niewielkich tunelach w uszach. Obok ciemnoskóra dziewczyna o ciemnych, ale nie idealnie, czarnych włosach, u której delikatny makijaż pięknie podkreślał jej urodę. Była szczupła, nawet bardzo. Oboje śmiali się z czegoś co chłopak pokazywał jej na telefonie. Lily wytężyła słuch i dosłyszała, że był to jakiś filmik z meczu koszykówki. Kiedy podnieśli wzrok i dojrzeli Kastiela ich miny nieco zmarkotniały, ale szli dalej próbując nie zwracać na niego i jego towarzyszkę uwagi. Kiedy poszli do końca schodów dostrzegli Lily. Oboje, jak na zawołanie, zmarszczyli brwi patrząc na Kentina. Rozłożył pośpiesznie ręce.
- Dlaczego zawsze jak pojawia się ktoś nowy, wszyscy patrzą się na mnie? - powiedział z wyrzutem
- A na kogo innego mamy się patrzeć. Może na niego? - dziewczyna wskazała na czerwonowłosego – Albo na tę żmiję?
- Uważaj na słowa! Dobrze ci radzę! - warknął Kastiel prawie podnosząc się z miejsca
- Oj ty mój rycerzu. - jeszcze mocniej szatynka wtuliła się w jego tors zaciskając przy tym palce na jego koszulce
- Za taką księżniczką to nawet świnia po uszy w gównie by łapą nie ruszyła. - prychnął brunet kręcąc oczami – no i już nie wytrzymał. Kastiel wręcz skoczył na równe nogi a jego pazury i kły natychmiast się powiększyły. Patrzył na chłopaka z chęcią natychmiastowego mordu, jednak ten jedynie uniósł radośnie jeden kącik ust patrząc się z politowaniem na czerwonowłosego – Tylko na tyle cię stać? To Kim jest już straszniejsza gdy ma gorszy dzień. - to przeważyło szalę goryczy i zaczęli się drzeć za kudły. Dosłownie. Kastiel chwycił bruneta za włosy i przerzucił na drugą stronę pokoju. Ten wstał, po czym na uderzeniach w twarz się nie skończyło. Reszta krzyczała i machała rękami. „Chyba to jednak nie był dobry pomysł, aby tu przyjść.” - powiedziała sobie w myślach.
Wykorzystując zaistniałą sytuację szybko i po cichu, chociaż żaden hałas w tej chwili raczej nie odciągnąłby nikogo z tego grona, skierowała się na schody i potem za drzwi. Odetchnęła głęboko i rozejrzała się czy przypadkiem nikt nie idzie. Nie szedł. To była jej szansa na wydostanie się stąd. Podeszła do windy i już miała wcisnął przycisk otwierający drzwi gdy ktoś do niej przemówił.
- A dokąd to się wybieramy? - aż podskoczyła. Ciarki ją przeszły po plecach gdy nikogo nie zobaczyła. „Może to wszystko, to jedne wielkie omamy. Albo sen.” Chciała w to wierzyć. Nagle tuż przed Lily pojawił się zupełnie znikąd chłopak o niebieskich, niczym Ocean Atlantycki, włosach. Miał roześmianą twarz. I to nie z powodu tego, że się teraz uśmiechał. Jego oczy mówiły same za siebie. Już po nich stwierdziła, że ma do czynienia z osobą niezwykle sympatyczną, pełną radości i wewnętrznego poczucia konieczności przebywania z drugą osobą. Na sobie miał niebieski T-shirt, jaskrawą, pomarańczową kurtkę, luźne spodnie z wieloma dziurami zakrytymi łatami z kształcie buziek, do tego kolorowe paski zapięte wokół bioder, a na szyi zwisały mu kolorowe słuchawki. Krótko mówiąc – na pewno miał szafę większą niż ona. Kiedy Lily tak mu się przyglądała, nie wiedząc jak śmiesznie to wygląda, wyszczerzył się i z wesoło stwierdził – Niezła rozróba, co? Dzisiaj poszli nieco dalej. Zwykle nie rzucają się po ścianach. Zawsze wystarczała im ta biedna podłoga. Ile ona przez nich wycierpi. - położył rękę na czole kręcąc bezradnie głową.
- Ale przecież ciebie tam nie było. Skąd wiesz co się tam dzieje?
- Kto powiedział, że mnie tam nie było? Jeżeli oczy czegoś nie widzą, nie oznacza to od razu, że czegoś nie ma. - i zniknął. Dosłownie. Rozpłynął się w powietrzu. Dziewczyna patrzyła w pustą przestrzeń, gdzie przed chwilą widziała chłopaka. Jej mina była co najmniej śmieszna. Zdezorientowany wyraz twarzy, oczy wielkości orzecha włoskiego, a usta po raz trzeci tego dnia opadły w dół. Wewnętrznie zaczynało już są to męczyć. Najwyraźniej jej mózg mówiący „przestań” i ciało stwierdzili, że dzisiaj zrobią sobie wolne i nie będą ze sobą współpracować. Ale to nie był koniec jej zdziwień. Cichy śmiech jaki za sobą dosłyszała, a tuż po nim uczucia jak coś podnosi jej szczękę do góry. Natychmiast się odsunęła mając nadzieję, że zobaczy sprawcę tego uczynku. Nie zobaczyła. „Co jest grane?”. Wtem chłopak o niebieskich włosach ponownie ukazał swoje oblicze. I wtedy Lily coś sobie uświadomiła. Brunet, którego przez chwilą widziała, był identyczny do chłopaka stojącego obok niej. Bliźniacy, pomyślała.
Mętlik w jej głowie coraz bardziej się nasilał. Całkowicie nie wiedziała co robić. Wszystko wydawało się jej takie niewyobrażalne. Jak najgorszy koszmar. Opadła na miękki dywan i oparła się o ścianę. Przyciągnęła kolana do brody i znieruchomiała. Chciała się teraz obudzić w swoim łóżku, na którego brzegu siedziałby Sebastian patrząc, jak to miał w zwyczaju, jak śpi. Obdarzyłaby go ciepłym uśmiechem oczekując czegoś w zamian za to, że wtargnął na jej teren bez pozwolenia. Jednak to nie nastąpiło. Za to poczuła jak czyjaś delikatna ręką otacza jej ramiona i przysuwa do siebie. Już prawie się rozpłakała, łzy już napływały do oczu, lecz je powstrzymała. Nie mogła sobie pozwolić na takie zachowanie przy zupełnie nieznanej osobie. Przełknęła je i wzięła kilka głębokich oddechów. Niby nie znała tego chłopaka, ale czuła od niego jakąś dziwną, uspokajającą aurę. Czując jego dotyk na swoim ciele, napięte mięśnie od razu się rozluźniły, a wszelkie zmartwienia i problemy stały się jakby mniejsze.
- Co się stało? - zapytał troskliwym głosem. Po chwili milczenia, odpowiedziała
- Właśnie nie wiem co się stało. - wydusiła z siebie – Wszystko dzieje się tak szybko i jest to dla mnie tak niezrozumiałe. Ja... - wyszlochała
- Już. Spokojnie. Nie musisz nic więcej mówić. Posiedzimy tu sobie i pomilczymy. Pasuje? - jego optymizm był wręcz zaskakujący. „Jak można być tak miłym dla kogoś kogo się nie zna?” Jednak w tej chwili było to jej najmniejsze zmartwienie. Trąciła lekko głową, okazując tym przychylność ku jemu pomysłowi.
- A tak właściwie to jestem Alexy. I już się zamykam. - posłał jej uśmiech a ta patrząc przeciągle na jego twarz wybuchnęła śmiechem. Widząc jego śmiejące się oczy nie mogła się powstrzymać. Było w nich coś, przez co nawet jakby się chciało, to nie dałoby rady się smucić.
- A ja Lily. - powiedziała opanowując śmiech. Gdy ponownie spojrzała w jego jasne tęczówki, tym razem on zaczął się śmiać, a dziewczyna po chwili mu zawtórowała. Trwało to do momentu, aż potężne, jak podejrzewała Lily, mahoniowe drzwi otworzyły się, z przez próg przeszedł przerażony Kentin. W momencie, kiedy skierował swój wzrok na dwójkę siedzącą na podłodze, wypuścił głośno powietrze z płuc, splutł palce na karku, po czym zgiął się do przodu jeszcze bardziej podkreślając jak bardzo mu ulżyło widząc Lily.
- Nawet nie wiesz jak się wystraszyłem , gdy się zorientowałem, że nie ma cię w środku. - przeniósł swój wzrok na chłopaka obok niej – Dzięki, że się nią zająłeś. - te słowa nie spodobały się Lily. Zabrzmiało to tak jakby była bezbronnym dzieckiem potrzebującym opieki dwadzieścia cztery godziny na dobę. Jednak nie chciała być niemiła w stosunku do szatyna i przemilczała całą sprawę.
- No to tyle z naszego wspólnego milczenia. - zaśmiał się cicho. Lily od razu zrobiło się lżej na sercu. „Może jednak nie jest to takie złe miejsce? Może faktycznie pomogą mi odnaleźć brata?”
- Widziałeś może gdzieś Gabriela? Potrzebujemy go?
- Chyba był ostatnio w obserwatorium z Natanielem. Ale słuchawek uciąć sobie za to nie dam. - było to dosyć wymyślne stwierdzenie więc dziewczyna zrobiła dziwną minę zerkając na Alexego. Ten jedynie dotknął radośnie swoich słuchawek, wstał i podał dłoń Lily pomagając wstać.
Kiedy już oboje byli na równych nogach, dziewczyna nieco spoważniała słysząc jak ktoś się zbliża. Rozmowę prowadziły dwie osoby – płeć męska. Ale wydawało się jej, że słyszała jeszcze kroki osoby trzeciej. Kiedy także chłopacy obok usłyszeli odgłosy rozmowy zwrócili się w stronę, z której dochodziły dźwięki. Lily stanęła wyprostowana czekając na kogo tym razem natrafi. Dostrzegła jak cienie na podłodze z każdą chwilą robią się coraz krótsze, aż w końcu zobaczyła sylwetki, tak jak podejrzewała, trzech osób.
Serce jej stanęło. Oddech gwałtownie przyspieszył a ciało zaczęło samoistnie drżeć. Z trudem przełknęła ślinę, która nagromadziła się w jej ustach. Delikatnie je rozchyliła chcąc krzyczeć. I to bardzo. Jednak coś jej to uniemożliwiało. Przerażenie ogarnęło każdą jedną komórkę jej organizmu. Cofnęła się o krok, może dwa, wyciągając ręce na boki, jakby szukając ratunku. Mężczyźni, cała piątka, patrzyli na nią zdezorientowani, nie wiedząc jak zareagować, nie będąc świadomymi co tak naprawdę wywołało nagły atak strachu u dziewczyny. Powód był jeden. Bardzo prosty. Stał przed nią i patrzył się z lekko przejętą twarzą. Jasna, wręcz biała, skóra. Nieskazitelna. Duże usta w kolorze krwistej czerwieni. Oczy, otoczone przez gęstą otoczkę jasnobrązowych rzęs, miały dwukolorowe zabarwienie. Lewe zielone, prawe złote. Na niskie czoło spadały mu białe kosmki włosów, które dzięki światłu bijącemu od żółtych kamieni, przybrały kolor dojrzałej papierówki. Delikatne rysy twarzy dawały mu co najwyżej dziewiętnaście lat. Łagodnie zaokrąglona szczęka i prawie niewidoczne kości policzkowe. Był spokojny i opanowany. Zbyt spokojny. Kiedy Lily zrobiła jeszcze jeden krok do tyłu, przed nią wyskoczył Kentin kładąc swoje ciepłe dłonie na jej ramionach, które zdawały się być wielką kostką lodu. Nie obchodziło ją, że starał się zakryć swoją sylwetką osoby, które za nim stały. Nie podziałało. Mimo że był od niej wyższy o pół głowy, pod pewnym kątem dokładnie mogła zobaczyć białowłosego. Mogła obserwować jego zachowanie. Poczuła jak obok niej staje Alexy i kładąc rękę na jej brodzie przyciąga jej uwagę na jego osobę.
- Co się stało? Dlaczego tak zareagowałaś? Co zobaczyłaś?
- Czy ma to coś wspólnego z tym co wydarzyło się w zaułku? - wtrącił się szatyn. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Skakała wzrokiem z jednego na drugiego. Ale nawet jeśliby wiedziała to nie przeszłyby jej przez gardło. Była w zbyt wielkim szoku. „Czy ma on coś wspólnego ze zniknięciem jej brata?” pomyślała przełykając z trudem ślinę.
- Kentin. Co się dzieje? Kto to jest? - zapytał mężczyzna w średnim wieku z krótko ściętymi, jasnymi włosami i kilkoma widocznymi zmarszczkami na twarzy. Kiedy szatyn spojrzał na niego i przez dłuższą chwilę nie dawał mu odpowiedzi, przerzucił swój wzrok na Alexego. Lecz ten podniósł ręce do góry w obronnym geście. Mężczyzna wzdychnął głośno. - No dobrze. Chodźmy do auli. Może tam się czegoś od was dowiemy.


10 komentarzy:

  1. Ucieszylam sie jak dziecko widzac nowy rozdzial. Jeeej!!! On jest po prostu swietny! Mam cos zle przeczucia co do tej szatynki, ktora jest Debra (czyt.: Żebra) Kastiel taki agresywny... najbardziej zaciekawilo mnie to,km jest Alexy. Hah, czekam zniecierpliwiona na nexta!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział się podobał. Żebra - rozwaliło mnie :D A to kim jest Alexy pozostanie moją słodką tajemnicą jeszcze chwilkę XD
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Heh świetny rozdział ( W sumie jak zawsze ;3 )Bójka Kentina i Kastiela... No nieźle :D Tak jak Lia mam złe przeczucia co do Debry, a wgl uważam,że Alexy jest duchem, czy czymś w tym stylu :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No zobaczymy, zobaczymy. Jeszcze nie wiem kiedy ujawnię tę moją małą tajemnicę XD Zobaczę jak mi wyjdzie na długość następny :D
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Tak się zastanawiam.... mówiłam już że uwielbiam fantasy i wszystko co ma z niego w sobie chociaż cząstkę?
    Pewnie mówiłam, ale i tak to zrobię.
    Uwielbiam fantasy i wszystko co ma z niego chociaż cząstkę.
    Postanowiłam poczytać, bo poleciłaś mi swój blog w komentarzu.
    Słuchaj, nie wiem jak to robisz, ale jak czytam to opowiadanie, to nei mogę oderwać wzroku od niego i ciągle czytam ( Serio, pierwszy chyba ze trzy razy przeczytałam a resztę po dwa).
    Czarujesz. Zwykłe słowa układa w zadania, a zdania w owe opowiadanie. Sprawiasz że te zwykłe słowa, układają się w całość i czytanie ich sprawia przyjemność.
    Bo między PISANIEM, a UMIENIEM DOBRZE PISAĆ jest różnica. TY zalicza się do tego drugiego. Opisy mnie zachwyciły, są bardzo obrazowe. Gdy czytam na chwile się zatrzymuję i próbuję wyobrazić sobie wszystko, a dzięki tym przejrzystym opisom idzie mi to o wiele łatwiej. A mimo top że opisów jest tak wiele, czytelnik ma tu miejsce by niektóre rzeczy samemu, po swojemu sobie wyobrazić, nijako stworzyć swój oryginalny obraz, którego żaden inny czytelnik nie skopiuje.
    Dobra, rozgadałam się XD
    Podsumowując, bardzo mi się to podoba i na pewno będę wpadać. Wpisuję się na listę czytelników i oby miała co czytać, bo jak moje gry kocham, to cię zadręczę jak będzie inaczej xDDD
    Uff... Nie no, serio super. Pomysł bardzo oryginalny. Powiem ci że mnie znokautowałaś, powaliłaś na łopatki czy jak to tam inni jeszcze nazywają.
    Osobiście chciałabym aż tak dobrze pisać.

    Mimo to, zachęcam cię byś nie siedziała na laurach ( jak cesarz kurde Juliusz, on je nawet na głowie nosił! ) i ulepszała swoje umiejętności, mimo że to juz jest bardzo wysoki poziom.

    Dobra starczy tego komentarza bo się czuje jak krytyk sztuki xDDD
    Pozdrawiam, życzę mnóstwa weny, pomysłów, marchewek (Tak, dobrze czytasz, MARCHEWEK DUŻO), komentarzy, wyświetleń no i grona czytelników.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za tak szczery komentarz i ocenę. Spokojnie. Nie mam zamiaru szczycić się tym wszystkim. W ogóle nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak pozytywnie odbieracie moje opowiadanie. Jestem w totalnym szoku. Umiem dobrze pisać. Nie powiedziałabym na rozprawce w polskiego :D
      Jeszcze raz dziękuję. I spokojnie. Do końca moich ferii rozdziały będą się częściej pokazywać niż dotychczas więc będzie można poczytać.

      Usuń
  4. Zapraszam:
    http://vikinganddragon.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  5. DO-BRY-WIE-CZÓR!
    Ależ późno zorientowałam się, że wstawiłaś nowy rozdział. Ale to nic, nadrobiłam i zabieram się za komentowanie.
    Debry w Twoim opowiadaniu nie lubię jeszcze bardziej niż w grze. O ile jej wyzywający strój, czy liczne tatuaże mnie nie odrzucają, tak piskliwego głosu wprost nie znoszę. Kiedy takowy słyszę, mam wrażenie, że w mojej głowie tkwi szklany mózg, który właśnie uległ rozbiciu. Aż ciarki mnie przechodzą na samą myśl. Paskudna sprawa. Ponadto nazwanie Kastiela "rycerzem" bez nutki sarkazmu omal nie obudziło w myszce od komputera chęci polatania po pokoju. A tym razem mogłabym nie trafić w łóżko, lecz w ścianę.
    Uwielbiam Kastiela, ale jego obrona brunetki, a nawet gotowość do bójki w celu ochronienia (wątpliwej) godności dziewczyny irytuje mnie niesłychanie. Co za cymbał, żeby niszczyć pomieszczenie dla takiej idiotki? Wstyd mi za niego.
    Bladego pojęcia nie mam, kim może być Aleksy oraz Armin. Duchy, zjawy, czy inne cholerstwo... Jako wieloletnia fanka gier komputerowych, a przede wszystkim Heroesa, ciągłe znikanie niebieskowłosego skojarzyło mi się z promienistą ajglają. To takie urocze stworzonko, którego wprost nie znoszę, albowiem istoty z mojej armii nie mogą jej zaatakować, po tym jak tamta je skrzywdzi. (>.<) Jeżeli nie wiesz, o jakim potworku mówię, poradź się wujka Google.
    Zgaduję, iż Lysander jest z tej samej "rasy", co porywacze Sebastiana i właśnie dlatego główna bohaterka tak bardzo wystraszyła się jego obecności. Nie mogę zaprzeczyć, całkiem dobry pomysł. Spodziewam się, że przez najbliższe rozdziały Lily będzie unikała białowłosego jak psychopatycznego mordercy zaopatrzonego w piłę mechaniczną albo topór większy niż dziewczyna.
    Rozdział bardzo ciekawy, zresztą jak wszystkie poprzednie. Przesyłam dużo weny oraz innych dobroci, ażby lepiej się Tobie pisało.
    Pozdrawiam gorąco i do następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże. Nie wiedziałam, że jedno opowiadanie może doprowadzić kogoś do takiego stanu aby prawie rzucać biedną myszką. Współczuję jej.
      Fakt. Debra jest dużo gorsza nawet od Amber, której sama mam czasem po dziurki w nosie. I dodatkowo chciałam podkreślić moją niechęć do niej. A co do Kastiela. Zakochał się chłopak i zrobi wszystko dla swej niewiasty :D A tak na serio to takie jego zachowanie trochę mi się przyda później.
      A Alexy i Armin pozostaną moją małą tajemnicą jeszcze chwilę. Ale zdradzę, że to nie będzie to samo u obu :D
      Pozdrawiam i dziękuję za wenę :D

      Usuń
  6. Wooow super rozdział *_* Doczekałam się :D Jeju jak to wciąga, w dodatku całkiem inne niż opowiadania, które czytałam dotychczas :D Czekam na kolejny rozdział, życzę mnóstwo weny. Pozdrowionka :D

    OdpowiedzUsuń