sobota, 30 stycznia 2016

Rozdział 4 - Koszmar powraca

Bash szybkim ruchem ręki przeciągnął Lily za siebie, tak że widziała teraz tylko jego plecy. Jednak jej umysł nie mógł dalej przyswoić widoku postaci, które przez chwilą zobaczyła. Pod zamkniętymi powiekami widziała nadal dwie sylwetki. Jakby ludzie. Ale czy na pewno? Ich skóra była śnieżnobiała. Idealna biel świeciła na ich twarzach. Przypominało to odbijanie się niewielkiej poświaty świetlnej od lustra. Była również całkowicie nieskazitelna. Żadnej zmarszczki, piega, czy nawet jakiegokolwiek znamienia. Idealnie gładka. Pełne usta przykuwały wzrok. Do tego ich kolor – krwista czerwień. Wydatne kości policzkowe zaskarbiały sobie całą uwagę, kierując spojrzenie na oczy. W nich tkwiła ich zagadka. Czerń źrenic sprawiał, że obserwujący czuł się jakby tonął w głębokiej otchłani tajemniczości. Skrywały w sobie prawdę, kłamstwo, pewność, złość, okrutność i nienawiść do świata. Opadające na powieki ciemne, proste włosy jeszcze bardziej pogłębiały wrażenie ciemności i zła jakie od nich emanowało. Jednak nie zmieniało to faktu, iż były to postacie piękne. Coś w nich było, że człowiek tracił rozum.

- Widzę, że przyprowadziłeś Przeznaczoną wprost w nasze ręce. Jak miło gdy ktoś nas wyręcza w brudnej robocie. - zaśmiał się jeden z nich. Lily chciała zobaczyć co się dzieję, ale Bash skutecznie jej to utrudniał swoim mocnym uściskiem, który spoczywał na jej ramieniu, nie pozwalając dziewczynie na jakikolwiek ruch. W takiej sytuacji mogła zdać się jedynie na swój słuch – Oddaj nam ją po dobroci a nic ci nie zrobimy. Po co się narażać na gniew Mirochny, dla kogoś kto nawet nie jest twojej krwi? - postać rozłożyła ręce chcąc potwierdzić swoje słowa i wyjść na mniej srogą niż tak naprawdę była
- Właśnie Sebastianie, powiedz. - zaczął drugi zaskakująco ciepłym tonem – Dlaczego zdecydowałeś się pozostać w świecie ludzi. Przecież tam jest tak nudno.
- I być jej kolejną marionetką tak jak wy? Nie dziękuję. - prychnął z rozbawienia chłopak
- No cóż. Twoja strata. - szyderczy uśmiech jaki zawitał na ustach postaci, odsłaniając przy okazji bieluteńkie zęby umazane niewielką ilością krwi na dziwnie długich siekaczach, nie wróżył nic dobrego.
Po tym jak dziewczyna usłyszała pstryknięcie palców ponownie ją zemdliło. Wszystko przez to, że poruszyło się stworzenie, przez które wcześniej prawie nie straciła przytomności, a konkretniej przez jego zapach. Ostry, duszący, wgryzał się w nozdrza przez co miało się wrażenie, że nos zaraz eksploduje. Przypominał on jedno, wielkie wysypisko śmieci z najgorszymi odpadkami. Prawie padła, nie mogąc utrzymać się na równych nogach, jednak uścisk Basha był tak silny, że pozwalał jej utrzymać pionową postawę. Sam wygląd nie był równie zachęcający co zapach. Wysoki potwór, na około dwa metry, zielona, jakby trochę zgniła skóra pokryta wielkimi gulami. Na twarzy nieco zwisała. Wielkie, rozłożyste barki. Nogi wielkości kilku beczek. W skrócie wielkie, brzydkie, cuchnące coś.
Lily nie wiedziała o co chodzi białym postaciom, dlaczego tak mówiły do jej brata – jakby go znali – i nie chciała wiedzieć. Marzyła tylko o jednym – aby uciec z tej uliczki jak najdalej od tych dziwnych stworzeń, aby czuć się bezpieczną pośród wielu innych ludzi na ulicy. Przez jej głowę przechodziła masa pytać. „Dlaczego Bash nie ucieka? Dlaczego stoimy tu i czekamy jak te kaczki na wystrzał? W jaki sposób jest on taki spokojny?”
Nagle coś usłyszała. Ale nie w uszach, tylko w głowie. Głos Sebastiana. „Gdy krzyknę stop zaczniesz biec w stronę ulicy. Ale nie wyjdziesz na nią. Jakieś pięć metrów przez chodnikiem jest zakręt w kolejną uliczkę. Wbiegniesz tam. Na sam koniec. Będą tam na ciebie czekać. Uściskaj mój palec jeżeli zrozumiałaś”. Było to niezwykle dziwne uczucie. Tak jakby chłopak siedział w jej głowie. Słyszała wyraźnie każde słowo, mimo iż on nic nie mówił. Dreszcz przeszedł ją wzdłuż kręgosłupa jeszcze bardziej paraliżując całe ciało. „Spokojnie. Nie bój się. Będę tuż za tobą. A i weź mój naszyjnik. Przyda ci się. A teraz proszę, potwierdź, że zrozumiałaś.” W jej kieszeni od spodni sekundę później znajdował się owy naszyjnik. Lily uważnie patrzyła jak Bash delikatnie wkłada go ze swojej kieszeni bluzy do jej od spodni.
Po wzięciu głębokiego oddechu zacisnęła palce prawej dłoni na jego kciuku. No i się stało.

- STOP!
Zmierzający w ich stronę zielony olbrzym na chwilę się zatrzymał mając zdezorientowaną minę. To samo białe istoty. A Lily? Biegła. Biegła ile sił miała w nogach. Nie oglądając się za siebie zmierzała ku końcowi uliczki szukając zakrętu. Za sobą słyszała krzyki wielu osób. Ale w takim stanie ducha i ciała nie mogła stwierdzić do kogo który należy. Doleciały do niej jedynie pojedyncze słowa: „Za nią. Dureń. Łap. Bierzemy.” Słów już nie słyszała, ale za to potężny huk za nią a i owszem. Kroki były bardzo wyraźne. Jeden za drugim coraz bardziej przybliżał monstrum do dziewczyny. W końcu Lily znalazła się z miejscu gdzie był zakręt. Zdyszana i przepełniona strachem dziewczyna położyła trzęsącą się dłoń na murze i niespokojnie wyszukiwała wzrokiem brata. Jednak jego za nią nie było. Znajdował się dokładnie w tym samym miejscu gdzie go zostawiła. Był ciągnięty w głąb ciemnego zaułku przez dwie postacie. Próbował się wyrwać, ale widać było, że ich siła przewyższała siłę prawdopodobnie każdego normalnego człowieka. Podczas szarpaniny ich spojrzenia skrzyżowały się na sekundę i ponownie usłyszała ten sam dziwny głos w głowie. „Nie bój się. Nic mi nie będzie. Idź. Ratuj życie. Oni ci wszystko wyjaśnią. I proszę pamiętaj, że zawsze cię kochałem. Biegnij!”
Nic. Pustka. Nie było już nic. Ani głosu w głowie, ani Basha. Jego sylwetka zniknęła w ciemności wraz w jednym wyraźnym okrzykiem „Proszę!”. Na to słowo Lily momentalnie dostrzegła zbliżającego się potwora. Podążał prosto na nią. Jej nogi same poderwały się do ucieczki. Nie myślała o niczym. Jej umysł był w tym momencie całkowicie pusty. Nie było strachu, pytań, niepewności, obrzydzenia. Nic. Po prostu biegła szukając jakiegokolwiek ratunku przed potworem, którego dopadnięcie równałoby się z rychłą śmiercią.
Dotarła na sam koniec, gdzie jej oczy spotkały się z wielkim murem z czerwonej cegły. Kiedy odwróciła się zobaczyła jak niebezpieczeństwo zbliża się wielkimi krokami. Ślina z pyska rozpraszała się na wszystkie strony a jego wielkie łapy niszczyły wszystko co napotkały po drodze. Instynktownie Lily szukała czegoś do obrony. Pod ręką znajdował się jedynie niewielkich rozmiarów łom. Po złapaniu go w ręce nie musiała długo czekać aż zada pierwszy cios. Dziewczyna już dawno nie czuła w sobie takiej złości. Aż coś rozrywało ją od środka. Na samą myśl o ginącym spojrzeniu brata z czeluściach ciemności miała ochotę zamienić w pył wszystko wkoło. Jednak uderzenie jakie wykonała po uniku przed stworem w jego plecy, tylko jeszcze bardziej go rozzłościło a sam łom wygiął się w pół. W jednej chwili cała złość z niej uszła, a na jej miejsce wszedł strach. Źrenice gwałtownie rozszerzył się a stopy jakby odmówił posłuszeństwa. Zrobiła jedynie kilka kroków w tył i gdy wiedziała, że nic więcej nie może zrobić opadła na ziemię, plecami uderzając o ścianę, skryła głowę w dłoniach kuląc kolana i czekała. Czekała na najgorsze. Czas dłużył się niesamowicie. Od samego początku. Od kiedy to znalazła się lekko potłuczona na ziemi wyczuwalnie ciepłej od promieni słonecznych, aż do teraz minęło nie więcej niż dwie minuty. A dla Lily? Cała wieczność.
Zacisnęła mocno powieki i oczekiwała. Liczyła sekundę za sekundą i nic. Jednak w momencie delikatnego rozluźnienia organizmu coś blisko niej chrupnęło, jakby się złamało. Po tym dźwięk jakby ktoś bawił się jakoś breją. I huk. Lily pod nogami poczuła wibracje, aż cała się zatrzęsła. Coś kapnęło jej na rękę i powoli po niej spływało. Po czym głos. Niski, lekko szorstki ale melodyjny.

- Kurwa. Dlaczego? Czemu znowu ogr? - ktoś trzepnął ręką próbując usunąć z niej gęsty śluz - Zawsze to ja muszę na nie trafiać. - Lily podniosła głowę i natychmiast zmrużyła oczy przez oślepiające promienie słoneczne padające na jej twarz. Gdy oczy przyzwyczaiły się już od takiej jasności ujrzała chłopaka z intensywnie czerwonymi włosami, a słońce jeszcze bardziej potęgowało efekt prawie ognia na jego głowie, ciemne rzęsy tworzyły otoczkę wokół głębokiej szarości jaką przyjmowały jego źrenice. Jego rysy twarzy nie były ostre, ale też nie był to typ grzecznego chłopca. Po samej twarzy można już było się dowiedzieć, że ma się do czynienia z zawziętym osobnikiem. Jednak to nie twarz przykuła całkowitą uwagę dziewczyny, tylko jego dłonie, a właściwie ich zakończenia. Pazury. Długie, ostro zakończone, całe czarne. Lily przyglądała się chłopakowi z zafascynowaniem, ale także z wielkim przerażeniem. - Co się tak patrzysz? Wiem, że jestem wybitnie oszałamiający i kobiety lgnął do mnie całymi stadami, ale nie oznacza to, że musisz się gapić na mnie jakbym był kosmitą. - stwierdził z wyrzutem po czym jego paznokcie zaczęły się kurczyć, aż wyglądy tak jak każdego innego człowieka. Usta Lily natychmiast opadły w dół – No co? Wilkołaka nie widziałaś? A no tak. Normalna. Ale z wami jest uciążliwe życie.

Wyciągnął dłoń aby pomóc dziewczynie wstać. Dopiero kiedy znajdowała się na równych nogach zorientowała się, że zielony stwór, przed którym dopiero co uciekała, leżał tuż pod jej stopami. Na sam jego widok odskoczyła o dwa kroki w bok. Czerwonowłosy prychnął głośnym śmiechem na widok jej reakcji po czym zaczął się rozglądać dookoła, mrucząc pod nosem coś o jakieś ścierce. Lily nie czekając na dalszy rozwój wypadków podążyła szybkim krokiem w miejsce gdzie ostatni raz widziała brata. Dochodziła już do końca drugiej uliczki, gdy usłyszała jak chłopak krzyczy coś do niej z wyraźnym tonem złości w głosie. To był dla niej sygnał, aby przyspieszyć gwałtownie kroku. Gdy znajdowała się już prawie na miejscu przed jej twarzą, jak spod ziemi, wyrosła czerwona czupryna.

- A gdzie to się nasze znaleźne wybiera? Czyżbyś się mnie wystraszyła? - ironiczny uśmiech zawitał na jego przystojnej twarzy
- Gdyby jeszcze było czego. Myślisz, że taki farbowany cwaniaczek jak ty może mnie wystraszyć? Jeżeli nie masz już więcej pytań do mnie, to chcę przejść. - odepchnęła go jednym ruchem ręki i poszła przed siebie.
- O nie. Tak to się bawić nie będziemy. - złapał ją mocno za ramię i skierował jej twarz ku niemu – Słuchaj. Nie mam najmniejszej ochoty użerać się z tobą, durnym człowiekiem. Więc teraz grzecznie pójdziesz ze mną, wymażemy ci to wszystko z twojej małej główki i wszyscy będziemy szczęśliwi. - pociągnął ją za sobą. Ale dziewczyna nie miała najmniejszego zamiaru gdziekolwiek iść, zwłaszcza z takim kimś jak ta niewyżyta zakała. Stanęła i kopnęła go prosto w kolano. Bash często jej mówił: „Jak coś, to celuj zawsze w kolano. Tam łatwiej trafisz niż w krocze. A boli podobnie” Chłopak od razu ją puścił i skulił się sycząc z bólu. - Dopadnę cię. I wtedy nie będę już taki miły. - wysyczał a ona gwałtownie rzuciła się do ucieczki. Jednak zarówno kończący się zaułek, jak i męski, tylko że teraz należący już do kogoś innego, głos zatrzymał jej zryw.
- Kastiel! Do licha ciężkiego, co ty robisz? - Lily odwróciła się i z daleka widziała sylwetkę młodego chłopaka z długimi, brązowymi włosami. - W taki sposób nigdy, żaden normalny, nie będzie za tobą szedł jak baranek. Naprawdę nie możesz okazać choć trochę zrozumienia? - mając ręce położone na biodrach, mówił do swojego znajomego z wyraźnym wyrzutem
- Ona mnie uderzyła! - warknął
- Jak się nie umiesz bronić przez dziewczynami to co ja ci poradzę. - na twarzy bruneta pojawił się uśmiech, którego Lily z takiej odległości nie była zdolna dostrzec, ale słyszała wyraźne rozbawienie w jego głosie. Nagle ucichł a jego twarz spoważniała. Przyglądał się dziewczynie przez dłuższą chwilę w skupieniu.
- A ty co? Ducha zobaczyłeś? - zdziwił się czerwonowłosy spoglądając na chłopaka obok, będąc już na równych nogach, ale czując cały czas dyskomfort w nodze
- To ona. Przeznaczona. - wyszeptał w zadumie
- Że niby ona? - wskazał palcem na Lily nie dowierzając słowom kolegi – No to będziemy mieli wesoło jeżeli już teraz się buntuje. - uniósł jeden kącik ust i skrzyżował ręce na piersi – Będzie wesoło.

A Lily stała pod murem będąc oddaloną od nich o jakieś 50 metrów, słyszała każde wypowiedziane przez nich słowo i nie wiedziała czy ma płakać czy zacząć się śmiać, przez to, że jej życie po raz kolejny staje się jednym wielkim koszmarem.



11 komentarzy:

  1. Przybyłam!
    Nie chcę przedłużać, więc powiem wprost...rozdział świetny!
    I dodam jeszcze, że czekam na następny!
    A teraz weny i mnóstwo czasu na pisanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Czas się znajdzie dopiero za dwa tygodnie gdy zacznę ferie :D

      Usuń
    2. Hejka! Nie wiem, czy już byłaś, ale jak coś pojawił się u mnie nowy rozdział, więc zapraszam Cie serdecznie!

      Usuń
  2. Rozdział boski. Bardzo mi się podobał. Jestem bardzo ciekawa co się dalej wydarzy. Co się stanie?
    Pozdrawiam i życzę dużo weny:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Postanowiłam że poczytam, więc oto przybywam i... Pierwszy rozdział. Mówię sobie : To nie jest to co zwykle... Lecim kolejny, potem trzeci i teraz ten... I wow. wow , wow i wow! Mam bogaty zasób słów, ale puki co umiem powiedzieć tylko wow. Nadal jeszcze nei ochłonęłam chyba xD Uwielbiam takie opowiadania czytać. O ile widziałam kilka blogów Sf z elementami fantastyki, to ten zapowiada się najciekawiej, i wątpię bym rzuciła go w kąt tak jak poprzedników które były równie pogmatwane co Harry Potter i niezrozumiałe. Za to twoje, cóż będę ściemniać... Wygląda na w miarę poukładane xD Poza tym, jest to dość kreatywne.

    Pozdrawiam i życzę mnóstwa pomysłów i weny tyle co piasku na plaży ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :D Cieszę się niezmiernie, że się podobało.

      Usuń
  4. Przybyłam, przeczytałam i zaśpiewałam! Serio, zaśpiewałam Blood Red Roses, tak jakoś mi pasowało:) A tak a temat, świetny rozdział! Wczoraj chyba na moim blogu przeczytałam twój komentarz i weszłam tutaj. I... i takie wow:) Fajnie ci to wyszło, umieścić postaci z sf do opowiadania fantasy.
    A propos ferii, cieszę się, że nie jestem jedyna. O ile dobrze zrozumiałam z dat, też zaczynasz 15? Zresztą, nieważne. Pozdrawiam i życzę mnóstwo czasu na pisanie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My takie biedne. Nawet na ostatki się nie załapiemy :D Ma samiutkim końcu. Ja z moimi znajomymi w szkole to już odliczamy godzinami. I oczywiście wszystkie sprawdziany musieli wszyscy wcisnąć na ostatnie dni. To dlatego nie mam ostatnio czasu na pisanie. Ale już niedługo się poprawie :D
      Cieszę się, że się podobało i dziękuję za opinię :D

      Usuń
  5. Witam Cię bardzo serdecznie. Wreszcie znalazłam odpowiednią ilość czasu na przeczytanie rozdziałów. Dlaczego wszyscy nauczyciele rzucają się ze sprawdzianami chwilę przed dniami wolnymi bądź zaraz po nich? Idiotyzm.
    W ogóle jestem bardzo szczęśliwa, albowiem Twoje opowiadanie jest oryginalne. Na razie nie bardzo cokolwiek z tego wszystkiego rozumiem, ale to dopiero początek, więc w przyszłości na pewno rozjaśnisz co, gdzie i jak.
    Piszesz naprawdę świetnie. Jestem pod wielkim wrażeniem i aż przyjemnie się czyta tak pięknie zlepione zdania. Do tego jest dużo opisów otoczenia, postaci oraz uczuć Lily. Chwała Tobie za stworzenie czegoś napełnionego energią. Rozumiesz, o czym mówię? Jak śledzisz teks, to czujesz ten klimat, towarzyszący głównej bohaterce. Nie wiem jedynie, dlaczego wstawiasz te przerwy, ale to takie moje drobne czepialstwo. W niczym nie przeszkadzają, toteż rób je dalej. (^.^) Jedynie apeluję o akapity. Przed nową myślą (nie wiem, jak inaczej to nazwać, ale mam nadzieję, że się połapiesz w mym skomplikowanym toku rozumowania, przepraszam) oraz dialogami. Dużo schludniej wygląda wówczas tekst, a i z większą przyjemnością się go czyta.
    Co do reszty, na dzień dzisiejszy nie mogę zbytnio się rozpisać, ponieważ dopiero zaczęłaś owe opowiadanie i niewiele wiem o bohaterach. Dwie postaci o nietuzinkowym wyglądzie bardzo mnie zaciekawiły i zastanawiam się, co też zrobią z Sebastianem. Mam jedynie nadzieję, że większej krzywdy chłopakowi nie wyrządzą. W następnym rozdziale pragnę także dowiedzieć się, gdzie Kastiel oraz drugi osobnik (jeju, kto to może być?) zaprowadzą Lily.
    Z niecierpliwością wyczekuję następnej części. Z pełną powagą stwierdzam, iż zdobyłaś nową oraz wierną czytelniczkę. Naprawdę jestem zaintrygowana.
    Przesyłam dużo pozytywnej energię i ślę same dobre rzeczy.
    Do następnego. (^.^)/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku. Dziękuję za komentarz. Jestem niezwykle szczęśliwa, że się podobało. Na pewno już niedługo część rzeczy będzie bardziej zrozumiała. Zapewniam. Jutro po uczczeniu początku ferii zabieram się za dokończenie następnej części.
      Dziękuję i pozdrawiam :D

      Usuń
  6. Świetne opowiadanie, bardzo mi się podoba *.* Czekam na następny rozdział ^^

    Ps. W sumie dziwne, że dopiero teraz do Ciebie zajrzałam, przecież Ty już od jakiegoś czasu zostawiasz komentarze u mnie, ale mniejsza z tym xD

    OdpowiedzUsuń