sobota, 16 stycznia 2016

Rozdział 3 - Już czas.

***
Gdy Tarva ją powita, a Alambil się pokłoni.
Przyjdzie ta co ma nas zbawić i uchronić od zagłady.
Ją pokona sama. Z anielicy darem.
Lilę w dłoni dzierżąc, biały jeleń zjawi się, i ogłosi wszem i wobec, że to dzieję się.
Ona potomkinią tej co nas zrodziła.
Tym ją pokochacie i znienawidzicie.
Ale nie ona jedyna. Lecz Aravir też tu jest.
Znów rozbłysło niebo, bo to jedna z nich.
Będąc razem się zjednoczą i odnowią świat przez klejnotu czar.
***

-Mamo! - Lily zbudziła się głośno krzycząc - Mamo. - podnosząc się do pozycji siedzącej wyszeptała słowa, których tak bardzo jej brakowało w życiu

Zamknęła oczy i opadła na poduszki. Poczuła wewnętrzną pustkę. Nie widziała czy ma wstać, znów iść spać, czy zrobić coś zupełnie innego. Wszystko przez sen, w którym nie było nic prócz kołysanki, którą śpiewała jej kiedyś mama. Najchętniej zgłosiłaby nieprzygotowanie do życia na cały dzień. Była dziwnie przygnębiona, jakby miała wrażenie, że coś się zaraz stanie niedobrego. Jednak musiała zapanować nad wszelkimi depresyjnymi objawami, ponieważ nie chciała, aby powróciło to co było kiedyś. Czuła na siebie niewyobrażalną złość, że tak postępowała, że przyniosła tyle cierpienia bliskim, że była dla nich takim ciężarem. Jednak znów najchętniej zamknęłaby się w pokoju i wsłuchiwała się w słodką ciszę, jeden z piękniejszych dźwięków. Ale niestety musiała jutro wstać do najbardziej znienawidzonej instytucji przez młodzież jaką jest szkoła. Do tego nowej. Zbytnio jej to nie przeszkadzało. Jako dziecko często z rodzicami i bratem musiała się przeprowadzać, z niewiadomych dla niej powodów. Później nieco się to uspokoiło bo razem z Bashem mieszkała u babci. Ale potem stało się to z powrotem normalnością. Przenosił się z jednego miejsca kraju do drugiego, no a gdzie on, tam i ona. Nie miała nigdy bliższych przyjaciół, no bo niby kiedy miałaby zdobyć czyjąś sympatię? Średni czas pobyty w jednym mieście szacowała na około rok. Ale do wszystkiego można się przyzwyczaić. Ich wspólne towarzystwo po pewnym czasie zupełnie jej wystarczało do szczęścia.
Nagle poczuła jakby była obserwowana. To dziwne uczucie kiedy masz to wrażenie, że ktoś cały czas wytęża swój wzrok tylko na twoją osobę. Otworzyła oczy i podniosła lekko głowę rozglądając się po pokoju. Jej źrenice rozszerzyły się diametralnie i momentalnie znajdowała się na równych nogach. Cofała się powoli, aż w końcu jej plecy spotkały się z zimną ścianą, przez co dodatkowo przez jej ciało przeszedł dreszcz. Wpatrywała się w parę pomarańczowych lampek, które co chwilę delikatnie poruszały się to w lewo, to w prawo. Lily zamurowało. Serce biło jej jak szalone, czuła jakby zaraz miało przedrzeć się przez klatkę piersiową i uciec z jej ciała. Tętnice i żyły na jej szyi i nadgarstkach pulsowały jak rozszalała pompa pod wpływem dudniącej krwi. Nie oddychała. Od momentu gdy pierwszy raz zobaczyła świecące punkty wstrzymywała oddech i nie zamierzała w najbliższym czasie go wypuścić z płuc. A każdy mięsień był tak napięty jak cięciwa w łuku. Strach ogarnął całe jej ciało.
Wyciągnęła delikatnie drżącą dłoń i szukała po ścianie kabla, gdzie był włącznik światła. Przycisnęła przycisk i nareszcie powietrze opuściło jej ciało, które już się rozluźniło a głowa dziewczyny opadła w dół w geście ulgi. Cała sytuacja, przez którą Lily poczuła się jak bezradne dziecko, była spowodowana przez małe zwierzątko zwane lemurem. Przyglądał się jej uważnie, jakby była czymś dziwacznym. Tylko w tej chwili zadała sobie podstawowe pytanie: „Co do jasnej cholery robi lemur w środku Londynu? I do tego jeszcze w jej pokoju?” Spokojnie zeszła z łóżka i powolutku podeszła do komody wyciągając dłoń, aby tylko zwierzę się nie wystraszyło. Jednak kiedy tylko była w połowie drogi lemur zeskoczył z mebla i czmychnął przez okno na zewnątrz. Lily od razu pobiegła za nim i spojrzała w dół. Kolejne pytanie: „W jaki sposób on zeskoczył z dziewiątego piętra i nic mu się w dodatku nie stało?” Spojrzał na nią z dołu i machnął głową jakby chciał, aby dziewczyna za nim poszła. Lily patrzyła na niego przez chwilę zastanawiając się co zrobić.
Wtem znów jej serce szybciej zabiło kiedy to tuż przed jej twarzą przeleciał ogromny ptak, który usiadł na metalowej poręczy obok niej. Zerkał na nią co chwilę, jakby potwierdzał ją z założeniu, aby poszła razem z lemurem.
Niespodziewanie coś sobie uświadomiła. Ona już widziała te zwierzęta. „Nie. To niemożliwe.”- pomyślała w duchu. I wcale nie chodziło o to, że były to popularne zwierzęta, które gdzieś tam się przewinęły w mediach. Widziała konkretnie te zwierzęta. Pamiętała charakterystyczną szramę na dziobie ptaka i jego przenikliwe oczy, przez które miało się wrażenie, że obserwując cię poznaje całą twoją duszę. I ten lemur – jego ruchy, takie delikatne, płynne, czyste, jakby w ogóle nie dotykał ziemi. Teraz już wiedziała, że musi za nimi iść. „Być może to dalej jest sen” pomyślała i wyszła z pokoju kierując się w stronę drzwi wyjściowych pewnym krokiem, będąc cały czas w piżamie. Wkładając buty na nogi usłyszała jak drzwi do pokoju Basha otwierają się cicho, potem kroki i nareszcie jego postać pojawiła się przy niewielkim wieszaku na ubrania. Był tak zaspany, że oczy same zlepiały się w całość a jego czupryna była strasznie rozczochrana. Wyglądał na zdezorientowanego tym co się dzieje.

- A gdzie to się młoda dama wybiera w środku nocy? - spytał podchodząc do drzwi blokując tym samym wyjście
- To tylko ci się śni braciszku. Uszczypnij się a zaraz wylądujesz w swoim kochanym łóżeczku. Tak? Dobrze. A teraz chciałabym przejść.
- Myślisz, że jestem taki głupi​?
- No cóż. Jakby to ująć...
- Zamorduję na miejscu. - wysyczał przez zęby – Ale strój to masz dosyć oryginalny. - przeskanował siostrę od góry do dołu
- No wiesz, z modą się nie dyskutuje. - stwierdziła obojętnym tonem, z jeszcze bardziej obojętnym wyrazem twarzy wzruszając ramionami
- Do łóżka. Już. - skrzyżował ręce a jego oblicze przybrało srogi wyraz
- Nie będziesz mi mówił co mam robić. Jestem prawie dorosła. - teraz i ona skrzyżowała ręce. Wpatrywali się sobie w oczy, które świeciły przez niewielką ilość światła, które padało na ich oboje z lampki nad lustrem. Ich usta zacisnęły się tworząc trawie idealne linie.
- Prawie robi wielką różnicę. - wymruczał i złapał siostrę za ramię – Nie będziesz mi się szlajała po nocy. Jestem za ciebie odpowiedzialny i odpowiadam za każdy twój ruch. Więc nie rób mi więcej problemów i idź spać, jak cię grzecznie proszę.

Poprowadził ją kilka kroków do przodu, lecz nie dotarli co celu jakim był jej pokój. Lily ugryzła brata w nadgarstek przez co z jego ust wydobył się głośny krzyk. Natychmiast uwolniła ramię z jego uścisku i pobiegła do drzwi. Bash patrzył na nią z niedowierzaniem, ze zdziwieniem, że jego mała siostrzyczka zrobiła coś takiego. Lily tylko spojrzała na niego przepraszającym wzrokiem i wybiegła z mieszkania.
Po chwili znajdowała się w małej uliczce. Świat wokół niej, jak to o tej porze dnia i roku w Londynie, spowity był gęstą mgłą. Tylko gdzieniegdzie przebijało się jasne światło latarni. Zimny powiew wiatru przeszedł dziewczynę mrożąc ją aż do kości. Nie dość, że była to dopiero wczesna wiosna, to jeszcze chłód bił ją po nogach od kamiennej drogi. Lekka mżawka opadała na jej twarz, tworząc na niej błyszczącą mgiełkę. Dziewczyna była mocno zagubiona. Z jednej strony dziwna siła ciągnęła ją w stronę tajemniczych zwierząt, a z drugiem wróciłaby do domu i przeprosiła brata za incydent jaki się odbył. Wzięła głęboki oddech, aby oczyścić umysł. Uniosła głowę a na balkonie kamienicy naprzeciwko siedział tej sam ptak, którego przed chwilą miała przy głowie. Wraz z tym obrazkiem jej wszelkie wątpliwości zniknęły. Spojrzała w lewo i w prawo szukając lemura. Stał tuż za zakrętem, cały czas czekając na Lily. Ruszyła w jego kierunku szybkim tempem, bo już słyszała zbieganie brata na klatce schodowej. Biegła jak najszybciej jednak nie była nawet w połowie drogi gdy do jej uszu dobiegł krzyk z jej imieniem. I to nawet nie zdrobnienia, tylko tym razem użył pełnej wersji. Najczęściej jak je słyszała pokorniała, ale nie tym razem. Stanęła i odwróciła się w jego stronę. Spojrzała mu prosto w oczy. Stał w półcieniu. Widać było tylko jego tułów, ponieważ nogi otuliła mgła jak mięciutka kołderka.

-Przepraszam. - wyszeptała. Wtedy chłopak zerknął na ptaka. Patrzył na niego przez dłużą chwilę. Lily wydawało się, że porusza ustami, jednak zorientowała się, że to prawdopodobnie późna pora i niewyraźny obraz spowodowany pogodą plączą jej w głowie, no bo kto normalny – a za takiego czasami uważała brata – gada do zwierząt. Bash kiwnął głową i opuścił głowę
- Lily! Poczekaj! Pójdę z tobą! - wtedy osłupiała. Patrzyła na jego zmęczoną twarz nie wierząc w to co usłyszała – Pójdę z tobą. Nareszcie musisz poznać prawdę. - podszedł do niej. Był tyłem do latarni więc jedyne co widziała dziewczyna to obrys jego sylwetki
- Jaką prawdę? O czym ty mówisz?
- Powiem ci na miejscu. Teraz chodź.

Złapał ja za rękę. Lily przypomniało się dzieciństwo. Jak to kiedyś chodzili razem za rękę po walijskich pagórkach, albo na klifach Seven Sisters bądź też jak pomagał jej wejść na kamienie w Stonehenge. Zawsze pilnował, aby nic się jej nie stało, nawet na chwilę nie spuszczał jej z oczu. Brakowało jej tamtych chwil. Wtedy wszystko wydawało się prostsze. Nie tak jak teraz, gdy muszą sobie radzić zupełnie sami.
Bash ciągnął ją krętymi uliczkami, którymi nigdy wcześniej nie chodziła. Milczał, cały czas milczał. Mimo wielu prób nawiązania jakiegokolwiek monologu, ten jakby nie zwracał na nią uwagi. Lemur prowadził ich z ziemi a ptak z nieba. Jak tylko zgubili jedno z oczu, odzywało się drugie i wskazywało drogę.
Nareszcie doszli do jednej z uliczek nieopodal centrum. Doskonale było stąd widać Big Bena. Chłopak kucnął i wziął od czarno białego zwierzęcia kulkę. Świeciła mocnym, niebieskim światłem. Do tego wokół niej była dziwna otoczka, która dodawała jej magicznego charakteru.

- Jesteś gotowa? - uśmiechnął się smutno, był widocznie przygnębiony zaistniałą sytuacją
- Jak mam wiedzieć czy jestem gotowa, jeżeli nie mam pojęcia na co.
- Na coś co obróci twoje życie do góry nogami.
- Znowu mówisz zagadkami. Wiesz jak ja tego nie lubię. - oburzyła się dziewczyna – Nie możesz powiedzieć tego jak normalny człowiek?
- Najpierw trzeba być normalnym. - uśmiechnął się ale tym razem szczerze i nawet można było zobaczyć tam niewielkie rozbawienie

Bash odszedł kilka kroków i idealnie w tym samym momencie gdy zegar wybił godzinę drugą rzucił kulką o ulicę. Lily obserwowała i jego, i to co się dzieje w kulką z ciekawością i zafascynowaniem. Nie mogła oderwać oczu od miejsca gdzie się roztrzaskała kiedy to odłamki zaczęły się topić i rozpływać, tworząc jednolitą całość łącząc się ze sobą. Od niebieskiej tafli bił biały, oślepiający blask. Zaparło dziewczynie dech w piersiach. Jeszcze nigdy wcześniej nie widziała czegoś tak pięknego. Wyglądało tak jakby na powierzchni tego czegoś znajdowały się miliony małych diamencików. Na pierwszy rzut oka nic nie odbijało się w dziwnej tafli. Jednak gdy Lily podeszła bliżej zauważyła, że widać tam było tętniące życiem miasto. Jakby była to przezroczysta ściana pomiędzy dwoma światami. „Ale to przecież niemożliwe” pomyślała. Kucnęła i delikatnie przyłożyła palec to tafli. Pod dotykiem na powierzchni pojawiły się rozchodzące okręgi tak jak na zwykłej wodzie. Patrzyła na to nie wiedząc co ma zrobić. Z jednej strony była gotów nawet wskoczyć w niebieską poświatę, ale jednak coś mówiło jej aby tego nie robiła, aby trzymała się od tego z daleka.

- Idziemy? - zapytał się chłopak wyciągając do niej dłoń
- Ale gdzie?
- Tam. - wskazał palcem miasto znajdujące się po drugiej stronie
- To przecież niemożliwe. - wstała i spojrzała na brata jak na idiotę
- Wszystko jest możliwe tylko trzeba uwierzyć. - wzięła głęboki oddech, zamknęła oczu i chwyciła Basha za rękę.
- Ufasz mi? - zapytał, spojrzał na jej czerwoną od zimna twarz, pełną zwątpienia i niepewności
- Prowadź. - jedną dłonią dalej ja trzymał a drugą położył na jej ramieniu
- Pomyśl o czymś przyjemnym, o jakieś szczęśliwej chwili. - od razu przypomniało jej się jak to kiedyś odgrywając się za przemianę lalki Barbie z żołnierza, zabrała jego ulubiony samochód wyścigowy, wykręciła z niego koła i pochowała w całym mieszkaniu, przez co miał zajęcie na cały tydzień – Teraz zrób trzy kroki to przodu.

Mimo rozluźnienia jakie przyniosło wspomnienie, całe jej ciało było spięte. Kroki, które stawiała były tak sztywne jakby były pokryte warstwą lodu. Kiedy stawiała nogę chcąc zakończyć trzeci krok nie poczuła pod sobą stabilnego gruntu, przez co gwałtownie drgnęła i już miała się wycofać gdy usłyszała cisze „Nie bój się. Jestem przy tobie.” Uspokoiła ducha i powoli położyła nogę w tym, dla niej przerażającym, miejscu. Noga zapadła się a ona znów usłyszała cichy szept brata „Teraz druga noga”. Tak też zrobiła. Postawiła drugą nogę.
Wtem poczuła jakby nic dookoła niej nie istniało, jakby rzeczywistość zniknęła. Wszędzie panowała ciemność. Jedynie gdzieś w oddali iskrzył się niewielki płomyczek. Nie była w pomieszczeniu. Była to pusta przestrzeń, w której nie było widać żadnych granic. Jakaś dziwna siła pchała ją w stronę światła. Biegła ile miała sił w nogach a światło coraz mocniej biło ją po oczach. W końcu padła prosto w nie i poczuła … że leży na ziemi. Oczy jej się rozszerzyły gdy zorientowała się, że znajduje się w samym środku miasta. Leżała na ciepłej kostce w jakieś uliczce. Na ulicy w tę i z powrotem jeździły samochody, a na chodniku przewijały się dziesiątki ludzi. Słońce grzało ją po głowie przez co od razu zrobiło jej się ciepło, zwłaszcza po tym jak przez tak długi czas stała na deszczu w samej piżamie. Nie dowierzała w to co widzi. „Może to jednak tylko sen”. Chciała w to wierzyć, ale podświadomie wiedziała, że to wszystko dzieje się naprawdę. Rozglądała się nerwowo szukając rudej czupryny brata. Serce jej prawie stanęło gdy wokół siebie widziała tylko mury budynków. Nagle jednak przez wcześniej niezauważone przez nią przejście wybiegł Bash z roztarganymi włosami. Spojrzał na nią rozbawiony i podał rękę pomagając wstać. Zamęt roił się w głowie Lily. Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć, a tym bardziej co niby ma powiedzieć. W jednej chwili teleportuje się do miejsca, gdzie jest środek dnia z ciemnej nocy w jakiej opuściła Londyn. Odwróciła się do chłopaka z przerażeniem bijącym po oczach.

- Gdzie my jesteśmy? - zapytała niepewnie nie wiedząc tak naprawdę czy chce znać odpowiedź na to pytanie

Śmiech. Śmiech rozbrzmiał w jej uszach. Szyderczy i zły. Pogardliwy. Do tego powolne klaskanie. Wszystko doprowadziło do dreszczy, które przechodziły po jej plecach. Jednak to co zobaczyła gdy się odwróciła przyprawiło ją o gwałtowne zawroty głowy i nudności. To był kolejny raz tego dnia, gdy nie wierzyła w to co widzi. Nie wierzyć własnym oczom? Czy to jest możliwe?


9 komentarzy:

  1. Hejka! No wiesz? Żeby zakończyć w takim momencie...xD.
    Sorry, że pisze dopiero dzisiaj, ale prawie w ogóle nie mam czasu na czytanie.
    Co do opowiadania, podoba mi się, tak samo jak Twój styl pisania. Jest taki...inny.(oczywiście w tym dobrym znaczeniu ;)).
    Oby tak dalej, bo naprawdę dobrze Ci idzie. Wręcz świetnie!
    Czekam na kolejny rozdział!
    Weny!:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wiem. Jestem wredna :D

      Usuń
    2. Helo, it's me! XD
      Zapraszam na kolejny rozdział!
      zpk13.blogspot.com

      Usuń
  2. To i ja wpadam do Ciebie :) Poprzednich nie komentuję już, ale skomentuję wszystko tu.
    Wiesz co... jesteś okrutna, phi. Koniec w takim momencie? Sadystka... Ugh.
    Dalej:
    Cudowna długość rozdziału. Takie długie mógłby pisać każdy. Ja akurat nie mam tyle czasu, ale podziwiam Cię.
    Długie zdania przeplatane z takimi króciutkimi: coś co uwielbiam.
    Co więcej nie wiem. Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że się podobało :D
      Dziękuję za wenę i również pozdrawiam

      Usuń
  3. Wreszcie znalazłam trochę czasu, aby doczytać ostatni rozdział, który dodałaś. Strasznie się mi podoba i nie mogę za cholerę doczekać się następnej części.. chociaż musiałaś akurat w takim momencie skończyć?! Będę teraz umierać z ciekawości xD
    Pozdrawiam i życzę dużo weny! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak musiałam. Bo nie byłoby takiej ciekawości :D Wiem, jestem wredna :D
      Mam nadzieję, że znajdę trochę czasu niedługo bo ostatnio miałam sporo rzeczy na głowie :D
      Tak więc również pozdrawiam :D

      Usuń
  4. Bardzo mi się podoba ,oby tak dalej. Również często będę wpadać :)

    OdpowiedzUsuń