niedziela, 10 stycznia 2016

Rozdział 2 - Przeszłość w pigułce

Lily leżała na świeżo ściętym trawniku. Zapach trawy, kory z niedalekich dębów oraz kwiatów z rabatki oddalonej od dziewczyny o zaledwie około metr, otulał ją jak miękka kołderka, sprawiał, że czuła jakby miała wokół siebie niewidzialną otoczkę oddzielającą od świata. Do tego wczesnowiosenne promienie słoneczne ocieplały jej jeszcze bladą skórę. Blond włosy rozrzucone były wokół głowy a klatka piersiowa opadała i unosiła się powoli, jakby była we śnie. Splątała swoje dłonie na brzuchu i wsłuchiwała się w słodki śpiew ptaków. Całe otoczenie przypominało jej dzieciństwo.
Śpij kochanie moje śpij”. Znów myślała o rodzicach. Znów zadawała sobie to samo pytanie co zawsze „Dlaczego ją zostawili? Co ich do tego pchnęło?” Pod zamkniętymi powiekami widziała ich rozmazane twarze. Ale przede wszystkim słyszała w głowie ich głosy. Bardzo wyraźne i donośnie. Matki - która każdego wieczoru śpiewała jej tą samą kołysankę - ciepły i spokojny, pełen troski i miłości. Ojca – niski i basowy, poważny, ale jednak czuło się w nim chęć obronienia jego małej dziewczynki przez całym złym światem. Zastanawiała się dlaczego ludzie, którzy otaczali ją takim uczuciem jakim jest miłość do dziecka, tak postąpili. Wiedziała, że ją kochali. Była tego pewna, ich głosy nie kłamały. Czy jakby było inaczej codziennie przychodziliby do jej małego, oświetlonego jedynie malutką lampeczką na etażerce pokoiku i powtarzali, że zawsze będą się nią opiekować? I dawaliby się jej przytulać tak długo aż nie zabolały ją jej małe rączki?
Skarciła się w duchu. Już tyle razy obiecywała sobie, że nie będzie ich wspominać. Ma nową rodzinę, maleńką ale nową. Wiedziała, że musi o nich zapomnieć, bo i tak nie było najmniejszej szansy, aby jeszcze kiedyś ich zobaczyła. Jednak ciągle musiała się zmuszać do nierozpamiętywania o jej dawnym życiu, musiała bo inaczej w przyszłości nie żyłaby prawdziwym życiem. Ale jak tu zapomnieć, gdy część twojego serca chce znaleźć się w najodleglejszym miejscu na świecie, zamknąć się tam na cztery spusty i płakać. Po protu płakać. Nic więcej.

- Nawet nie waż się rozbić tego co zamierzasz. - powiedziała bardzo zimno i jeszcze bardziej poważnie mając cały czas zamknięte oczy
- Nietoperzu ty jeden. - usłyszała wściekły, męski głos zza jej głową – Jesteś niemożliwa. Dałabyś mi fory. Chociaż ten jeden raz. - chłopak usiadł obok niej na trawie i wpatrywał się rozdrażniony na siostrę
- Już o tym rozmawialiśmy. Jestem młodsza, więc to ja mam dostawać fory. I kropka. - na jej obliczu pojawił się obraz satysfakcji
- Tak właściwie to ty rozmawiałaś. Nie dałaś mi dojść do słowa. - stwierdził z wyrzutem
- Jak widać były ku temu konkretne powody.
- Co tym razem mnie zdradziło? - odparł już nie zdenerwowany tylko z uczuciem bezradności. Lily uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Był to niezwykle złośliwy uśmiech, taki jak tylko młodsze rodzeństwo mogło posłać pokonanemu starszemu. Na jego nieszczęście zdarzało się to ostatnio coraz częściej. Sebastian był jak większość rodziców – nie podobało mu się, że Lily dorasta. Ale jednak powód był zupełnie inny niż w normalnych okolicznościach. Gdy miała lat osiem, dziesięć, czternaście, a nawet piętnaście z łatwością dokuczał swojej młodszej siostrze, pochodząc od tyłu i strasząc ją na amen. Jednak od jakiegoś czasu role zaczęły się odwracać. Bash wiedział dlaczego tak jest. I wbrew temu o czym wszyscy myśleli, nie było to spowodowane tym, że wycwaniła się pod tym kątem i znalazła na niego jakiś sposób. Rzeczywistość była zupełnie inna.
- Twój naszyjnik uderzył o guzik. - otworzyła oczy i spojrzała na Basha. Od naszyjnika, o którym wspomniała odbijały się pojedyncze promienie słoneczne, rozchodząc się na wszystkie strony z niewielkim blaskiem. Biżuteria, o której mowa ma kształt sierpowatego księżyca. Zrobiona została z kamienia zwanego nocą Kairu. Na prawie czarnym minerale wydawało się, że wtopione było coś podobnego do brokatu, przez co faktycznie wyglądało to jak pięknie rozgwieżdżone niebo. W wewnętrznej części księżyca był niewielki, podłużny otwór, jakby brakowało jakieś części.
Lily często zastanawiało dlaczego ciągle go nosi, nigdy się z nim nie rozstawał. Spytała go o to raz, czy dwa ale za każdym razem zbywał ją jakąś wymówką, że w tej chwili nie ma czasu. Wiedziała tylko, że dostał go od matki kilka dni przez tą tragiczną śmiercią.

Oczy dziewczyny ponownie się zamknęły na samą myśl o adopcyjnych rodzicach. Nagle jej klatka piersiowa zaczęła szybko się poruszać a pod powiekami zebrały się krople łez, które zaraz stłumiła. Pamiętała dzień, w którym będąc w szkole przyszła po nią policja i zabrała razem z bratem do babci – ich jedynej żyjącej rodziny - mieszkającej po zupełnie drugiej stronie kraju. To był cios prosto w serce. Nie dość, że straciła ludzi, których tak kochała, to jeszcze straciła po raz kolejny swoje życie i to w tak krótkim czasie, ponieważ od adopcji minęło zaledwie siedem lat. Przez wiele tygodni, nawet miesięcy dziewczyna do nikogo się nie odzywała. Ciągle zamykała się w pokoju i unikała jakiegokolwiek towarzystwa. Lekarze podejrzewali nawet wczesne stadium depresji. Cały czas płakała, krzyczała jak to nienawidzi życia i rzucała przeróżnymi rzeczami o ściany. Jej pokój wyglądał jakby przeszło tam tornado, a potem poprawiła lawina błotna i powódź. Lily czuła wewnętrzną pustkę. Jakby ktoś przyszedł i wyssał z niej duszę oraz wszystkie uczucia, pozostawiając jak na złość smutek, ból, rozpacz i wściekłość na cały otaczający ją świat. Nie chciała tak żyć – nawet nie nazywała już tego życiem. Istnienie na tej planecie było dla niej jak więzienie, w którego był tylko jeden ratunek – śmierć. Ale któregoś dnia coś się zmieniło. Lily wyszła z pokoju spokojnym krokiem, zeszła na dół do salonu i usiadła tak jak normalni ludzie na kanapie razem z bratem i babcią pytając tak po prostu co na obiad. To był ogromny szok dla Sebastiana. Od zawsze ją kochał, chociaż często była to bardzo szorstka miłość, to jednak miłość prawdziwa. Chciał dowiedzieć się co sprawiło, że siostra tak zmieniła swoje nastawienie do świata i życia, ale po dłuższym obmyśleniu całej sprawy odpuścił, obawiając się, że sytuacja powtórzy się i już wtedy mógłby stracić ją na zawsze.
Kiedy Bash skończył osiemnaście lat oboje usamodzielnili się na tyle, że mogli wyprowadzić się do własnego mieszkania. I tak już od kilku lat.

- Halo. Ziemia do nietoperza. Odbiór. - Sebastian pstryknął palcami przed twarzą dziewczyny ewidentnie rozbawiony
- Co? - otworzyła momentalnie oczy i rozejrzała się wokół. Znów zobaczyła twarz brata - roześmianą i pełną ledwo widocznych piegów, które ujawniły pod wpływem słońca, którego promienie padały na jego rudą czuprynę sprawiając, że przybrała kolor dorodnej marchewki – Sorki. Zamyśliłam się trochę.
- Właśnie widzę. - przeskanował jej twarz swoimi piwnymi oczami, które nieco się zmartwiły, ale po chwili znów były pełne uciechy – O czym tak myślałaś?
- O wszystkim i o niczym. - odparła beznamiętnie zbywając go, aby nie drążył tematu. Chłopak wiedział już o co chodzi. Znów myślała, że przynosi pecha na wszystkich ludzi wokół siebie. A przynajmniej miała to gdzieś z tyłu głowy. Tak jak chciała nie drążył. Wiedział, że nawet niewielkie zaczepienie o temat przeszłości sprawi u niej wielki ból i będą to kolejne dni wzajemnego milczenia, a tego nie chciał. Wstał i wyciągnął rękę w jej stronę.
- Chodź. Obiecałaś, że pomożesz mi z tymi pudłami.
- Nigdzie nie idę. Tu mi dobrze. - aby jeszcze bardziej podkreślić swój protest poprawiła swoje ułożenie
- O nie. Tak to się bawić nie będziemy.

Chłopak kucnął zza jej głową, wyciągnął ręce i zaczął ją bezlitośnie łaskotać. Lily darła się wniebogłosy i przebierała nogami i rękami, aby w jakiś sposób uderzyć brata. Nic to nie dało. Łaskotki były coraz to bardziej nieznośne. Oboje śmiali się tak głośno, aż z domu naprzeciwko wyszła starsza pani i zaczęła machać w ich stronę drewnianą laską krzycząc: „Małolaty wy jedne! Nie macie gdzie tego robić? Ludzie na was patrzą! Nie wstyd wam?!” Leżeli teraz na trawie obok siebie ciągle się śmiejąc, ale już nie z łaskotek, tylko z faktu za kogo zostali wzięci. Śmiech Lily stał się po chwili bezgłośny, aż zaczęła się skręcać nie mogąc złapać powietrza w płuca.

- Ej. Nietoperz. Bo się zapowietrzysz. - wyrazy przebijały się przez wybuchy rechotu połączone z cieknącymi łzami po jego zaróżowionych policzkach

Ale wtem oboje ucichli. Lily z powodu przeszywającego ukłucia z tyłu głowy, przez który gwałtownie złapała się za potylicę i zwinęła w kłębek, a Bash w reakcji na to co się dzieje. Jej twarz wyglądała jakby ktoś odpompował z niej całą krew, była tak blada, a jej zielone oczy zrobiły się prawie czarne. Dziewczyna nic nie czuła poza bólem, który zaraz rozprzestrzenił się na całe ciało. Nie mogła poruszyć żadną kończyną bo miała wrażenie jakby zaraz coś miało rozerwać ją od środka. Słyszała. Nie widziała nic, tylko słyszała. W tej chwili miała wrażenie, że nawet samochód jadący dobre kilka metrów od niej jest tuż obok. Usłyszała jak Bash wstaje i chwyta ją za ramiona i kilkukrotnie wypowiada jej imię, na co odpowiedziała cichym, skrzeczącym jękiem. Trwało to zaledwie kilka sekund. Ból minął a wyraz twarzy dziewczyny uspokoił się. Na jej obliczu ponownie pojawiły się kolory a oczy wróciły do normalnego stanu. Usiadła na ziemi jakby nigdy nic i spojrzała na brata. Cały się trząsł. Każdy element jego ciała drżał z przerażenia a na skórze miał gęsią skórkę. Bał się, panicznie się bał. Nie wiedział co ma zrobić. Już kilkakrotnie pojawiały się takie ataki, ale jeszcze nigdy tak gwałtowne. Przerażała go myśl o tym, że któregoś razu taki atak może skończyć się tragicznie, ale także fakt, że opóźniacze, na które mówił lekarstwa, przestawały działać. A jeżeli przestawały działać to oznaczało, że już wkrótce będzie musiał powiedzieć jej prawdę. „Jeszcze nie teraz.” Pomyślał sobie w duchu i z oczami pełnymi troski podniósł siostrę na równe nogi.

- Musisz wziąć tabletki. Jak mniemam nie zrobiłaś tego jeszcze dzisiaj. - zerknął na nią w wyrzutem chcą zamaskować swoje obawy
- Właśnie o to chodzi, że brałam.


Na te słowa stanął jak wryty i teraz to jego twarz była blada jak kartka papieru.  

4 komentarze:

  1. Z przyjemnością informuję Cię, że Twoje zgłoszenie zostało pozytywnie rozpatrzone i dodane do Katalogu blogów Słodkiego Flirtu.
    Życzę Ci dużo weny i wolnego czasu na napisanie nowych rozdziałów, które będziesz mogła u nas zgłaszać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej to znów ja ^.^ Od razu po tamtym rozdziale, zabrałam się za następny :> Wiesz gryzie mnie, że w tytule postu masz czcionkę, która nie łapie polskich znaków strasznie się to rzuca w oczy ;c Ale tak, to wszystko jet spoko! Opowiadanie coraz bardziej mnie wciąga i strasznie nie mogę się doczekać rozdziału 3 ♥ W między czasie zapraszam do siebie (To nie jest blog o tematyce Słodki flirt, od razu mówię ;3) http://we-a-family.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka! Fajny rozdział!
    Chciałabym Cię zaprosić na mojego bloga, który tyczy się Słodkiego Flirtu. Główną bohaterką jest Juliet, która przeprowadza się do miasta, w którymś kiedyś mieszkała, z powodu tragicznego wypadku rodziców. Niestety jej przyjaciele z dzieciństwa niezbyt cieszą się z jej powrotu...
    Mam nadzieje, że wpadniesz, przeczytasz i skomentujesz mojego, od niedawna zaczętego bloga.
    Adres: zpk13.blogspot.com
    Życzę weny i więcej czasu w pisaniu dalszego opowiadania.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm... J
    Haha ta starsuszka mnie niszczy, ale ta końcówka stawia na nogi i to pozytywnie :)

    OdpowiedzUsuń