niedziela, 22 maja 2016

Rozdział 19 - Poradzę sobie

Hej, cześć i czołem. Na samym wstępie chciałabym przeprosić za dosyć długą nieobecność zarówno u siebie, jak i na innych blogach. Było to spowodowane kilkoma sprawami. Przede wszystkim słoneczko i wiadomo, że wtedy nikomu nic się nie chce. Ale oczywiście teraz wszyscy ci nawalą najwięcej roboty. No a leń plus masa roboty nie wróży nic dobrego. Do tego ostatnio stuknął mi kolejny roczek więc musiałam przyjąć kilku gości, nie zawsze chcianych. Ale na szczęście kolejne takie zbiegowisko będzie dopiero na moim weselu, a na to się nie będzie szybko zbierało.
Narobiłam sobie sporo zaległości i na pewno w najbliższym czasie ich nie nadrobię. Cudem udało mi się znaleźć wolną chwilę, bo na jutro nie mam nic do robienie bo jadę sobie w Pieniny. I na reszcie sobie odpocznę.
Tak więc to chyba tyle z mojej przemowy i od razu uprzedzam, że w najbliższy weekend nie będzie rozdziału, ponieważ nie wyrobię.
Także pozdrawiam was gorąco i życzę miłej lektury.



    Siedziała wygodnie opierając się plecami o podłokietnik na miękkiej, czarnej kanapie, delektując się wszechobecną ciszą panującą wokół niej. A było to rzadkie zjawisko. Mimo iż Biblioteka to miejsce ogromne w swoich rozmiarach, i tak naprawdę nikt nie wie jak duża ona jest, to nikt nigdy nie jest sam. Dlatego tą chwilę samotności Lily chciała wykorzystać jak najlepiej. Delikatnie przerzucała stare i pożółkłe kartki bestiariusza, aby tylko nie zniszczyć żadnej ze stron tak cennego dzieła. Skupiała się nad każdą następną informacją. Bestiariusze, których na całym świecie zostało zaledwie trzy egzemplarze, opisują średniowieczny punkt widzenia na istoty nadnaturalne. Ale również rośliny czy też przedmioty magiczne takie jak kamienie. A z racji tego, że w okresie średniowiecza magia była karana śmiercią, to jeszcze bardziej ludzie do niej ciągnęli i dlatego właśnie był to okres największych odkryć.
Zatrzymała swoją uwagę głównie na pegazie, którego bajkowe, wierszowane opisy oraz kolorowe ilustracje znajdowały się na kilku kartkach i urzekały swoim pięknem.
Jednak jej spokój trwał dużo krócej niż się tego mogła spodziewać. Już słyszała jak zza drzwiami stąpają po podłodze ciężkie buty Kastiela. Tych donośnych, aż ogłuszających dźwięków nie da się pomylić z żadnymi innymi. Po chwili lekkie skrzypnięcie klamki i chłopak już znajdował się na tej samej kanapie co Lily.
- Cześć. - powiedział z lekkim zalotem w głosie. I mimo że dziewczyna nie widziała jego twarzy, gdyż chwilę wcześniej uniosła książkę tak, aby zakrywała jej twarz, wiedziała, że teraz szczerzy się jak małpa co dostała banana. Pochyliła górną część książki lekko do przodu, pokazując swoje oczy. Zilustrowała go od włosów do połowy klatki piersiowej i powróciła do lektury. Spojrzała na jego oczy tylko raz, ale to wystarczyło aby jej żołądek zaczął się skręcać z nie wiadomo jakiej przyczyny. Niby oczy takie jak u każdego, ale było w nich coś fascynującego. Ta dzika natura dawała mu uroku.
- Hej. - odpowiedziała zimno, aby tylko nie zaczął podejrzewać, że coś jest nie tak
- A ciebie co z samego rana ugryzło? - położył rękę na jej kolanie przez co serce zabiło jej jak szalone. Czuła przez spodnie jego palące ciepło. Było to zarazem bardzo dziwne uczucie, jak i bardzo przyjemne. Dziwne bo nigdy nie spotkała kogoś tak ciepłego. Była ciekawa czy jest to spowodowane faktem bycia wilkołakiem, czy czai się za tym jakiś inny powód. Chłopak czekał na odpowiedź a ona musiała natychmiast się pozbierać. Wiedziała, że usłyszał jak nagle jej tętno podskoczyło dlatego musiała opanować uczucia i nie dać mu satysfakcji.
- Jest południe. Jeżeli to dla ciebie jest ranek, to nie chcę wiedzieć o której zaczynasz noc.
- A ja myślę, że bardzo byś chciała. - zniżył głos przyprawiając ją o dreszcze. Dziękowała sama sobie, że ma przy sobie książkę, bo mogła ukryć swoje rumieńce jakie powstały na skutek działań czerwonowłosego. Na jej szczęście klamka od drzwi ponownie opadła w dół i weszła przez nią jak zawsze plująca albo jadem, albo cukierkową słodyczą Debra. I chyba był to pierwszy raz kiedy Lily była szczęśliwa z jej obecności. Kastiel zabrał rękę z ciała dziewczyny i spojrzał jakby zniechęcony na szatynkę. Blondynka nie dziwiła mu się. Widocznie za ciasne spodnie opinające jej pupę, bluzka do ramion z głębokim dekoltem, który może i podkreślał jej walory, ale jednocześnie w żaden sposób nie współgrał z warunkami w jakich się znajdowała. No bo komu się tu miała niby przypodobać?
- Och Kastielku! Tutaj jesteś. - zaczęła wysokim głosikiem – Nigdzie nie mogłam cię znaleźć. - usiadła obok niebo na kanapie i wtuliła się z jego przedramię. Chłopak wzdychnął ukradkiem i pokierował wzrok na Lily, która odłożyła książkę na stoliczek obok kiedy tylko jej twarz doszła do normalnego stanu. Jednak ta nie mogła nic zrobić, więc wzruszyła bezradnie ramiona szepcząc
- Widziały gały co brały.
- Ej ty! - nagle Debra się uniosła i zalała pokój nienawiścią – Co ty tu jeszcze robisz? Nie widzisz, że spędzam czas ze swoim chłopakiem.
- I w tym momencie potwierdza się teza, że im większe zero, tym bardziej nadęte. - odparła beznamiętnie i wstając zabrała ze sobą lekturę. Kastiel uśmiechnął się niezauważalnie a szatynka chyba nawet nie zrozumiała aluzji, gdyż siedziała ze skrzywioną i zdezorientowaną miną. Lily pokierowała się z stronę schodów, ale otwierające się, tym razem ukryte drzwi zatrzymały jej wędrówkę. Już od jakiegoś czasu słyszała donośną kłótnię, ale nie umiała rozpoznać do kogo należą głosy. Teraz już wiedziała. Do Gabriela i Nataniela, a od czasu do czasu wtrącał się jeszcze Armin.
- Jak tak można? To jest nieludzkie! - krzyczał blondyn
- Powiedziałem, że dostaniecie karę? Powiedziałem. Było nie robić takim wygłupów.
- Ale to nie była moja wina. To wszystko przez tego psa. - wskazał palcem na Kastiela
- Ty aniołek! Ja cię do niczego nie zmuszałem. A gdybyś nie był jednym, wielkim kłębkiem nerwów, to wszystko potoczyłoby się lepiej.
- A to może jeszcze moja wina, że tobie zachciało się przechadzek!
- Głuchy jesteś czy głuchego udajesz? Jakbyś nie zaczął panikować, że tatuś się o wszystkim dowie to ten Minotaur by nas nie usłyszał.
- Ale jakby nie patrzeć to przez twoją nieuwagę on się obudził. Trzeba było patrzeć pod nogi. - wtrącił się Armin przez co rozpętała się prawdziwa burza. Kastiel wstał z miejsca odtrącając Debre i podszedł do reszty chłopaków i gdyby nie obecność Gabriela w ruch poszłyby ich magiczne zdolności. Sam mężczyzna oparł się o ścianę i spojrzał błagalnym wzrokiem na twarz Lily, przy której nie wiadomo kiedy pojawiła się Kim. Ta jedynie podniosła obronnie ręce.
- Nie mój cyrk, nie moje małpy.
- Mordy w kubeł! - rozdarła się ciemnoskóra na cały głos przekrzykując rozkrzyczaną trójcę. Kiedy nastała cisza kontynuowała – Ustalmy, że była to wina każdego z was. I kropka. Wszyscy zawiniliście.
- Ale gdyby nie my, to nie dowiedzielibyście się o tym morderstwie. - zaczął dumnie Kas
- Było już wcześniej kilka takich przypadków. - odparł spokojnie Gabriel a oczy wszystkich skierowały się na jego osobę z widocznym zdziwieniem
- I nic nam nie powiedziałeś? - zapytał Nataniel
- Byłeś mocno zdziwiony kiedy zobaczyłeś zdjęcie. - zawtórował Armin
- Informacje przyszły ze wschodniego wybrzeża. Więc zdziwiłem się, że tak szybko przyszło to do nas.
- Czego nam jeszcze nie powiedziałeś? - zapytała się lekko podirytowana Lily krzyżując ręce na piersi
- Jest pewna sprawa, o której musimy porozmawiać, ale chce aby wszyscy to słyszeli. Dlatego spotykamy się za piętnaście minut w informatycznej. I poinformujcie tych, których nie ma. Armin. Ty idziesz ze mną.
- A tak właściwie, to jaką karę dostaliście? - zapytała ciekawsko Kim kierując swój wzrok ku Natanielowi. Ten jednak nie odpowiedział, tylko z lekka się skulił i zmrużył oczy
- Mają wysprzątać całą stajnię Augiasza wraz z końmi w antycznych, greckich strojach. - odparł uradowany Gabriel stojąc na czubku schodów
- To one naprawdę istnieją?
- Zapamiętaj jedną rzecz Lily. Każde fantasy ma w sobie cząstkę z rzeczywistości. - i tyle go widziano. Dziewczyny patrzyły na chłopaków, to na jednego, to na drugiego i nie wiedziały co powiedzieć. W końcu spojrzały na siebie nawzajem i wybuchły głośnym śmiechem łapiąc się za brzuchy
- Z czego niby tak rżycie? - burknął wściekle czerwonowłosy
- Wyobraziłam sobie was z sukienkach. - wydusiła z siebie na ostatkach powietrza Kim bo Lily już leżała na ziemi zwijając się do pozycji embrionalnej łapiąc upragniony tlen
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne.
- No. Bardzo. - Kim otarła rogiem koszulki łzy spływające z twarzy, ale gdy tylko raz jeszcze spojrzała na Nataniela wszystko zaczęło się od nowa.
- Chodź koteczku. Nie będziemy patrzeć jak te dwie pokraki zniżają się do takiego poziomu. - Debra chwyciła za rękaw chłopaka, ale ten wyrwał się jej gwałtownie i z gniewem wymalowanym na twarzy oraz poczerwieniałymi policzkami, wyszedł z pokoju, a za jakiś czas uczynił to samo blondyn. Jednak on zamiast złości emanował wstydem i upokorzeniem.
- Kim? - zaczęła przez łzy kiedy już nabrała tchu
- Co mała?
- Chyba powinnyśmy już iść.
- Jeszcze mamy duuużo czasu.
- Powinnyście się wstydzić. - przed nimi stanęła Debra z rękami położonymi na biodrach i czuło się jakby zaraz miała zacząć kąsać – Kasi się tak poświęcił a wy co?
- Przypominam ci, że było ich tam trzech. To po pierwsze. - zaczęła Lily
- A po drugie ktoś taki jak ty nie będzie nam mówił co nam wolno, a co nie. A i radziłabym ci zmienić dostawcę ubrań bo na sklepy na przedszkolaków to ty chyba już za duża jesteś. Twoja wielka dupa raczej nie zniesie długo takiego ucisku i jak strzeli to będzie niezłe widowisko. - dziewczyna nic nie odpowiedziała, ale jej wściekłe spojrzenie i zaciśnięte pięści mówiły same za siebie – Uważaj, bo zaraz sobie tipsiki połamiesz. - po tym ruszyła wściekłym krokiem stawiając obcas zaledwie dwa centymetry od głowy Lily.
- Ta cholera jeszcze tego pożałuje. - wymruczała szatynka pod nosem stając na pierwszym stopniu. Jednak nie było jej dane długo kroczyć po równym gruncie. Z jakiegoś powodu, dywan w jednej chwili gwałtownie się wyprostował sprawiając, że dziewczyna padła jak długa na podłogę z jękiem bolącego karku. Ale kiedy spostrzegła, że obcas w jej nowym bucie uległ nieodwracalnym zniszczeniom, rzuciła się z płaczem do wyjścia i tyle ją widziano.
- Dzięki Alexy! - krzyknęły równo wciąż leżąc na podłodze a chłopak pojawił się jakby z mgły w uśmiechem od ucha do ucha
- Nie ma za co.

***

- Widzę, że już wszyscy są. - Gabriel rozejrzał się po sali utwierdzając się w tym przekonaniu. Każdy był obecny. Lily wraz z Kim usiadły na środku stołu naprzeciwko ekranu, Lysander oraz Violetta na końcu, tuż przy drzwiach, Kastiel obok nich, Kentin i Nataniel usiedli po obu stronach Gabriela a Alexy naprzeciwko dziewczyn. Debra starała się zająć miejsce jak najbliżej czerwonowłosego, ale fakt, że sam nie wyrażał na to zgody mocno jej to utrudniało zadanie. Armin siedział przy komputerze przy ścianie intensywnie wpisując różne dane na klawiaturze. Każdy był w innym humorze. U Kastiela na twarzy wciąż tliła się złość sprzed ostatnich kilku minut, Lysander jak zawsze opanowany i poważny a dziewczyna obok wydawała się wręcz przestraszona. Lily wraz z Kim wciąż z wielkim trudem powstrzymywały się od ponownego wybuchu śmiechem, zwłaszcza gdy widziały każdego z osobna. Debra, z kapryśnym wyrazem siedziała cicho na nikogo się nie patrząc. Nataniel przeglądał coś na tablecie nie ujawniając swoich emocji a Kentin błądził gdzieś myślami. I dopiero gdy Gabriel ponownie zabrał głos powrócił na ziemię. - Wczoraj dostałem od Rady informacje, że ktoś ma informacje na temat miejsca, gdzie ukryte jest lustro. - jedno słowo wystarczyło, aby każda głowa uniosła się z zaciekawieniem do góry – Armin. - po wstukaniu kilku klawiszy na ekranie na ścianie pojawiło się zdjęcie mężczyzny. Na oko dwadzieścia pięć lat. Pierwsze na co Lily zwróciła szczególną uwagę były wielkie, brązowe oczy otoczone wachlarzem czarnych rzęs. Gładka, lekko ciemnawa cera. Nos szeroki ale małe nozdrza redukowały dysproporcje. Dobrze zarysowane usta a pod nimi żuchwa lekko zaokrąglona po bokach, a tuż pod ustami delikatnie się ścinała. Na twarzy lekki, ciemny zarost. Mężczyzna bardzo przystojny, który pewnie jedynie swoim spojrzeniem nie jedną dziewczynę zaciągnął do łóżka. - To Pablo Vargas. Nowy właściciel kasyna Bellagio w Las Vegas.
- Nie za młody przypadkiem? - zaciekawił się Kentin
- Jego ojciec jest kolumbijskim mafiozo więc wtyki ma wszędzie. Ale przyjdźmy do sedna. Jego rodzina ma w genach krew wilkołaków jak i stróży.
- Jak to możliwe? - zdziwiła się blondynka
- Nie każdemu zależało na czystości gatunkowej. A jeżeli kilkukrotnie się to powtarzało, to powstały takie mieszańce.
- A co stało się z poprzednim właścicielem. Jackiem prawda? - odezwał się Kastiel
- Jakimś dziwnym trafem wyszedł na słońce miesiąc temu. A z racji bycia wampirem. No cóż.
- Ale co on ma niby wspólnego z lustrem?
- Nasza informatorka zbliżyła się do niego na tyle blisko, że usłyszała jak raz rozmawiał z jakimś szejkiem z Arabii Saudyjskiej właśnie o lustrze i miejscu gdzie ono się znajduje. Tylko teraz, właśnie nam zostało powierzone zadanie, aby dopowiedzieć się czegoś więcej.
- A co się stało z tą informatorką? Ona dalej po prostu nie może zbierać informacji? - zapytał Kentin. Cisza. Głucha cisza nastała w pomieszczeniu. Każdy wbił głodne odpowiedzi spojrzenia w stronę mężczyzny, który błądził oczami po suficie.
- Nie żyje. Zabił ją. - wydusił w końcu z siebie
- Łoł. - ciszy jęk wydobył się z kilku gardeł
- Przypomnij, w którym kasynie jest właścicielem. - dopytał Lysander co wzbudziło zainteresowanie pozostałych
- W Bellagio.
- To raczej trudno będzie wysłać kogoś od nas.
- Dlaczego?
- Wszystko interwencje jakie mieliśmy w kasynach zawsze dotyczyły właśnie tego. Każdy z nas kto może chodzić na akcje już tam był. I się przy tym zdemaskował. - Gabriel padł na krzesło za nim, po czym położył łokcie na blacie stołu a jego mina wskazywała, że ta informacja nie wróży nic dobrego
- Muszą wysłać kogoś z innej Biblioteki. Stąd nikt nie pójdzie. - uruchomił się Nataniel
- Ja pójdę. - Lily uniosła wysoko brodę spoglądając na twarze pozostałych osób w pokoju oczekiwała na reakcję. Oczy każdego, dosłownie każdego, otworzyły się w nienaturalny sposób. Po kilku sekundach zaczęło się piekło.
- Nie! Jak to?
- Ona nie może iść!
- Nie poradzi sobie!
- To zbyt niebezpieczne! - każdy przekrzykiwał się emocjonalnie gestykulując, a blondynka siedziała pośrodku tego całego zamieszania czując jakby miała nad sobą chmurę gradową.
- Uciszcie się! - Kim po raz kolejny tego dnia wykazała się świetnym głosem – Ja się zgadzam. W końcu po to tyle harowała, aby teraz pokazała co umie.
- To nie jest zadanie dla kobiety. - Lily spojrzała wściekle na Kastiela piorunując go potężnym wzrokiem, jednak ten się nie ugiął i wciąż tkwił w swoim przekonaniu
- Cicho bądź ty męska szowinistyczna świnio.
- Lily. - przemówił poważnie Gabriel – Chodź na zewnątrz. Musimy porozmawiać w cztery oczy. - mężczyzna wstał i podszedł do drzwi a zaraz za nim ruszyła blondynka wpatrując się w jego plecy. Czuła na sobie wzrok pozostałych ludzi, których zostawia za sobą. Wzrok pełen ciekawości. Wspólnie, w ciszy, przeszli na drugą część korytarza, gdyż Gabriel chciał mieć pewność, że nikt inny ich nie usłyszy
- Gabriel. Proszę. Poradzę sobie.
- Wiem. - odparł pewnie
- Więc w czym jest problem?
- Wiem, że jesteś gotowa pod kątem fizycznym, ale nie wiem czy także pod psychicznym. Tutaj będzie potrzebny spryt, umiejętność wyciąganie niezauważenie informacji, trzeba się idealnie maskować.
- Umiem takie rzeczy. Wiesz ile razy już przekabaciłam chłopaków, aby coś za mnie zrobili.
- To nie to samo.
- To co ja mam niby zrobić, abyś mi zaufał? - przeszedł kilka kroków ocierając palcami o brodę mając myślicielską minę
- Dowiedź się od Lysandra gdzie Kastiel wychodzi praktycznie codziennie wieczorem. - dziewczyna prychnęła śmiechem
- A zadanie, które da się wykonać?
- Dowiesz się, to pozwolę ci iść.
- Ale to jest niewykonalne. Ja od kiedy tutaj jestem nie zamieniłam z nim nawet dwóch zdań. Do nikogo się nie odzywa.
- Więc będziesz miała idealne pole do popisu. Tylko się pośpiesz. Muszę jak najszybciej dać odpowiedź zwrotną do Rady.





A tutaj macie zdjątko Pabla. 

1 komentarz:

  1. Dzień dobry! Jakże miło jest zobaczyć na Twoim blogu nowy rozdział. Rozumiem, że nie masz teraz wystarczająco czasu na pisanie - ja także gdzieś w tym szaleństwie utraciłam zapał. No nic, miejmy nadzieję, że zbliżające się wielkimi krokami wakacje przyniosą ze sobą odrobinę wytchnienia.

    Kastiel coraz bardziej zaczyna oddalać się od Debry. Nie mogę zaprzeczyć, iż jestem z tego powodu zadowolona, lecz wiedząc o kontaktach dziewczyny z Mirochną, łatwo wysuwam wnioski, że wynikną z tego kłopoty. Nastolatka za pewne przejdzie na złą stronę mocy, a biorąc pod uwagę jej umiejętności - stanie się groźnym przeciwnikiem.

    Jejku, wprost nie mogę doczekać się wyprawy do kasyna. No i znowu dostarczyłaś swoim kochanym czytelnikom zagwozdki - O jakim lustrze oni mówią? Jakie ma ono właściwości? Do czego służy? Czy to jakiś potężny artefakt? Albo wrota do innego wymiaru? Ech, a myślałam, że sprawa z trawą będzie mnie najbardziej zastanawiać. Lily musi sprostać wyzwaniu, które narzucił jej Gabriel. Swoją drogą facet ma fantazje, żeby w brudne gierki mieszać Lysandra. Lecz należy przyznać mu rację. Białowłosy jest małomówny oraz skryty w sobie. Nie ukazuje emocji i nie spędza czasu z pozostałymi mieszkańcami Biblioteki - poza Kastielem oraz Violettą. A jak dodać to wszystko do siebie, to powstaje idealny "obiekt treningowy" dla dziewczyny, której zadaniem będzie omamienie obcego faceta. I to nie byle jakiego. Wszakże posiada nadprzyrodzone moce, a ponadto już przyłapał swoją towarzyszkę na spiskowaniu za jego plecami, więc będzie jeszcze czujniejszy. Nie da się ukryć, Lily ma ciężki orzech do zgryzienia, ale musi się jej udać. Nie po to przechodziła mordercze treningi oraz nauczyła się kontrolować własny dar, by całe życie spędzić pod ziemią.

    Mam przeogromną nadzieję, że nie dasz się stłamsić przeciwnościom losu i szybko powrócisz do częstego wstawiania rozdziałów. A z tego, co wyczytałam, to niedawno obchodziłaś urodziny. Które? Które? Osiemnaste? (*3*) A zatem życzę Ci wszystkiego wspaniałego, uśmiechu na twarzy oraz pogody ducha. Żeby sprawy szły po Twojej myśli, a cele, które sobie postawiłaś, zostały osiągnięte. Jeszcze standardowo przesyłam mnóstwo dobroci w postaci weny i czasu do tworzenia. Pozdrawiam gorąco i do następnego! (^.^)/

    OdpowiedzUsuń