Narobiłam sobie sporo zaległości i na pewno w najbliższym czasie ich nie nadrobię. Cudem udało mi się znaleźć wolną chwilę, bo na jutro nie mam nic do robienie bo jadę sobie w Pieniny. I na reszcie sobie odpocznę.
Tak więc to chyba tyle z mojej przemowy i od razu uprzedzam, że w najbliższy weekend nie będzie rozdziału, ponieważ nie wyrobię.
Także pozdrawiam was gorąco i życzę miłej lektury.
Siedziała wygodnie opierając się
plecami o podłokietnik na miękkiej, czarnej kanapie, delektując
się wszechobecną ciszą panującą wokół niej. A było to rzadkie
zjawisko. Mimo iż Biblioteka to miejsce ogromne w swoich rozmiarach,
i tak naprawdę nikt nie wie jak duża ona jest, to nikt nigdy nie
jest sam. Dlatego tą chwilę samotności Lily chciała wykorzystać
jak najlepiej. Delikatnie przerzucała stare i pożółkłe kartki
bestiariusza, aby tylko nie zniszczyć żadnej ze stron tak cennego
dzieła. Skupiała się nad każdą następną informacją.
Bestiariusze, których na całym świecie zostało zaledwie trzy
egzemplarze, opisują średniowieczny punkt widzenia na istoty
nadnaturalne. Ale również rośliny czy też przedmioty magiczne
takie jak kamienie. A z racji tego, że w okresie średniowiecza
magia była karana śmiercią, to jeszcze bardziej ludzie do niej
ciągnęli i dlatego właśnie był to okres największych odkryć.
Zatrzymała swoją uwagę głównie
na pegazie, którego bajkowe, wierszowane opisy oraz kolorowe
ilustracje znajdowały się na kilku kartkach i urzekały swoim
pięknem.
Jednak jej spokój trwał dużo
krócej niż się tego mogła spodziewać. Już słyszała jak zza
drzwiami stąpają po podłodze ciężkie buty Kastiela. Tych
donośnych, aż ogłuszających dźwięków nie da się pomylić z
żadnymi innymi. Po chwili lekkie skrzypnięcie klamki i chłopak już
znajdował się na tej samej kanapie co Lily.
- Cześć. - powiedział z lekkim
zalotem w głosie. I mimo że dziewczyna nie widziała jego twarzy,
gdyż chwilę wcześniej uniosła książkę tak, aby zakrywała jej
twarz, wiedziała, że teraz szczerzy się jak małpa co dostała
banana. Pochyliła górną część książki lekko do przodu,
pokazując swoje oczy. Zilustrowała go od włosów do połowy klatki
piersiowej i powróciła do lektury. Spojrzała na jego oczy tylko
raz, ale to wystarczyło aby jej żołądek zaczął się skręcać z
nie wiadomo jakiej przyczyny. Niby oczy takie jak u każdego, ale
było w nich coś fascynującego. Ta dzika natura dawała mu uroku.
- Hej. - odpowiedziała zimno, aby
tylko nie zaczął podejrzewać, że coś jest nie tak
- A ciebie co z samego rana ugryzło? -
położył rękę na jej kolanie przez co serce zabiło jej jak
szalone. Czuła przez spodnie jego palące ciepło. Było to zarazem
bardzo dziwne uczucie, jak i bardzo przyjemne. Dziwne bo nigdy nie
spotkała kogoś tak ciepłego. Była ciekawa czy jest to spowodowane
faktem bycia wilkołakiem, czy czai się za tym jakiś inny powód.
Chłopak czekał na odpowiedź a ona musiała natychmiast się
pozbierać. Wiedziała, że usłyszał jak nagle jej tętno
podskoczyło dlatego musiała opanować uczucia i nie dać mu
satysfakcji.
- Jest południe. Jeżeli to dla ciebie
jest ranek, to nie chcę wiedzieć o której zaczynasz noc.
- A ja myślę, że bardzo byś
chciała. - zniżył głos przyprawiając ją o dreszcze. Dziękowała
sama sobie, że ma przy sobie książkę, bo mogła ukryć swoje
rumieńce jakie powstały na skutek działań czerwonowłosego. Na
jej szczęście klamka od drzwi ponownie opadła w dół i weszła
przez nią jak zawsze plująca albo jadem, albo cukierkową słodyczą
Debra. I chyba był to pierwszy raz kiedy Lily była szczęśliwa z
jej obecności. Kastiel zabrał rękę z ciała dziewczyny i spojrzał
jakby zniechęcony na szatynkę. Blondynka nie dziwiła mu się.
Widocznie za ciasne spodnie opinające jej pupę, bluzka do ramion z
głębokim dekoltem, który może i podkreślał jej walory, ale
jednocześnie w żaden sposób nie współgrał z warunkami w jakich
się znajdowała. No bo komu się tu miała niby przypodobać?
- Och Kastielku! Tutaj jesteś. -
zaczęła wysokim głosikiem – Nigdzie nie mogłam cię znaleźć.
- usiadła obok niebo na kanapie i wtuliła się z jego przedramię.
Chłopak wzdychnął ukradkiem i pokierował wzrok na Lily, która
odłożyła książkę na stoliczek obok kiedy tylko jej twarz doszła
do normalnego stanu. Jednak ta nie mogła nic zrobić, więc
wzruszyła bezradnie ramiona szepcząc
- Widziały gały co brały.
- Ej ty! - nagle Debra się uniosła i
zalała pokój nienawiścią – Co ty tu jeszcze robisz? Nie
widzisz, że spędzam czas ze swoim chłopakiem.
- I w tym momencie potwierdza się
teza, że im większe zero, tym bardziej nadęte. - odparła
beznamiętnie i wstając zabrała ze sobą lekturę. Kastiel
uśmiechnął się niezauważalnie a szatynka chyba nawet nie
zrozumiała aluzji, gdyż siedziała ze skrzywioną i zdezorientowaną
miną. Lily pokierowała się z stronę schodów, ale otwierające
się, tym razem ukryte drzwi zatrzymały jej wędrówkę. Już od
jakiegoś czasu słyszała donośną kłótnię, ale nie umiała
rozpoznać do kogo należą głosy. Teraz już wiedziała. Do
Gabriela i Nataniela, a od czasu do czasu wtrącał się jeszcze
Armin.
- Jak tak można? To jest nieludzkie! -
krzyczał blondyn
- Powiedziałem, że dostaniecie karę?
Powiedziałem. Było nie robić takim wygłupów.
- Ale to nie była moja wina. To
wszystko przez tego psa. - wskazał palcem na Kastiela
- Ty aniołek! Ja cię do niczego nie
zmuszałem. A gdybyś nie był jednym, wielkim kłębkiem nerwów, to
wszystko potoczyłoby się lepiej.
- A to może jeszcze moja wina, że
tobie zachciało się przechadzek!
- Głuchy jesteś czy głuchego
udajesz? Jakbyś nie zaczął panikować, że tatuś się o wszystkim
dowie to ten Minotaur by nas nie usłyszał.
- Ale jakby nie patrzeć to przez twoją
nieuwagę on się obudził. Trzeba było patrzeć pod nogi. - wtrącił
się Armin przez co rozpętała się prawdziwa burza. Kastiel wstał
z miejsca odtrącając Debre i podszedł do reszty chłopaków i
gdyby nie obecność Gabriela w ruch poszłyby ich magiczne
zdolności. Sam mężczyzna oparł się o ścianę i spojrzał
błagalnym wzrokiem na twarz Lily, przy której nie wiadomo kiedy
pojawiła się Kim. Ta jedynie podniosła obronnie ręce.
- Nie mój cyrk, nie moje małpy.
- Mordy w kubeł! - rozdarła się
ciemnoskóra na cały głos przekrzykując rozkrzyczaną trójcę.
Kiedy nastała cisza kontynuowała – Ustalmy, że była to wina
każdego z was. I kropka. Wszyscy zawiniliście.
- Ale gdyby nie my, to nie
dowiedzielibyście się o tym morderstwie. - zaczął dumnie Kas
- Było już wcześniej kilka takich
przypadków. - odparł spokojnie Gabriel a oczy wszystkich skierowały
się na jego osobę z widocznym zdziwieniem
- I nic nam nie powiedziałeś? -
zapytał Nataniel
- Byłeś mocno zdziwiony kiedy
zobaczyłeś zdjęcie. - zawtórował Armin
- Informacje przyszły ze wschodniego
wybrzeża. Więc zdziwiłem się, że tak szybko przyszło to do nas.
- Czego nam jeszcze nie powiedziałeś?
- zapytała się lekko podirytowana Lily krzyżując ręce na piersi
- Jest pewna sprawa, o której musimy
porozmawiać, ale chce aby wszyscy to słyszeli. Dlatego spotykamy
się za piętnaście minut w informatycznej. I poinformujcie tych,
których nie ma. Armin. Ty idziesz ze mną.
- A tak właściwie, to jaką karę
dostaliście? - zapytała ciekawsko Kim kierując swój wzrok ku
Natanielowi. Ten jednak nie odpowiedział, tylko z lekka się skulił
i zmrużył oczy
- Mają wysprzątać całą stajnię
Augiasza wraz z końmi w antycznych, greckich strojach. - odparł
uradowany Gabriel stojąc na czubku schodów
- To one naprawdę istnieją?
- Zapamiętaj jedną rzecz Lily. Każde
fantasy ma w sobie cząstkę z rzeczywistości. - i tyle go widziano.
Dziewczyny patrzyły na chłopaków, to na jednego, to na drugiego i
nie wiedziały co powiedzieć. W końcu spojrzały na siebie nawzajem
i wybuchły głośnym śmiechem łapiąc się za brzuchy
- Z czego niby tak rżycie? - burknął
wściekle czerwonowłosy
- Wyobraziłam sobie was z sukienkach.
- wydusiła z siebie na ostatkach powietrza Kim bo Lily już leżała
na ziemi zwijając się do pozycji embrionalnej łapiąc upragniony
tlen
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne.
- No. Bardzo. - Kim otarła rogiem
koszulki łzy spływające z twarzy, ale gdy tylko raz jeszcze
spojrzała na Nataniela wszystko zaczęło się od nowa.
- Chodź koteczku. Nie będziemy
patrzeć jak te dwie pokraki zniżają się do takiego poziomu. -
Debra chwyciła za rękaw chłopaka, ale ten wyrwał się jej
gwałtownie i z gniewem wymalowanym na twarzy oraz poczerwieniałymi
policzkami, wyszedł z pokoju, a za jakiś czas uczynił to samo
blondyn. Jednak on zamiast złości emanował wstydem i upokorzeniem.
- Kim? - zaczęła przez łzy kiedy już
nabrała tchu
- Co mała?
- Chyba powinnyśmy już iść.
- Jeszcze mamy duuużo czasu.
- Powinnyście się wstydzić. - przed
nimi stanęła Debra z rękami położonymi na biodrach i czuło się
jakby zaraz miała zacząć kąsać – Kasi się tak poświęcił a
wy co?
- Przypominam ci, że było ich tam
trzech. To po pierwsze. - zaczęła Lily
- A po drugie ktoś taki jak ty nie
będzie nam mówił co nam wolno, a co nie. A i radziłabym ci
zmienić dostawcę ubrań bo na sklepy na przedszkolaków to ty chyba
już za duża jesteś. Twoja wielka dupa raczej nie zniesie długo
takiego ucisku i jak strzeli to będzie niezłe widowisko. -
dziewczyna nic nie odpowiedziała, ale jej wściekłe spojrzenie i
zaciśnięte pięści mówiły same za siebie – Uważaj, bo zaraz
sobie tipsiki połamiesz. - po tym ruszyła wściekłym krokiem
stawiając obcas zaledwie dwa centymetry od głowy Lily.
- Ta cholera jeszcze tego pożałuje. -
wymruczała szatynka pod nosem stając na pierwszym stopniu. Jednak
nie było jej dane długo kroczyć po równym gruncie. Z jakiegoś
powodu, dywan w jednej chwili gwałtownie się wyprostował
sprawiając, że dziewczyna padła jak długa na podłogę z jękiem
bolącego karku. Ale kiedy spostrzegła, że obcas w jej nowym bucie
uległ nieodwracalnym zniszczeniom, rzuciła się z płaczem do
wyjścia i tyle ją widziano.
- Dzięki Alexy! - krzyknęły równo
wciąż leżąc na podłodze a chłopak pojawił się jakby z mgły w
uśmiechem od ucha do ucha
- Nie ma za co.
***
- Widzę, że już wszyscy
są. - Gabriel rozejrzał się po sali utwierdzając się w tym
przekonaniu. Każdy był obecny. Lily wraz z Kim usiadły na środku
stołu naprzeciwko ekranu, Lysander oraz Violetta na końcu, tuż
przy drzwiach, Kastiel obok nich, Kentin i Nataniel usiedli po obu
stronach Gabriela a Alexy naprzeciwko dziewczyn. Debra starała się
zająć miejsce jak najbliżej czerwonowłosego, ale fakt, że sam
nie wyrażał na to zgody mocno jej to utrudniało zadanie. Armin
siedział przy komputerze przy ścianie intensywnie wpisując różne
dane na klawiaturze. Każdy był w innym humorze. U Kastiela na
twarzy wciąż tliła się złość sprzed ostatnich kilku minut,
Lysander jak zawsze opanowany i poważny a dziewczyna obok wydawała
się wręcz przestraszona. Lily wraz z Kim wciąż z wielkim trudem
powstrzymywały się od ponownego wybuchu śmiechem, zwłaszcza gdy
widziały każdego z osobna. Debra, z kapryśnym wyrazem siedziała
cicho na nikogo się nie patrząc. Nataniel przeglądał coś na
tablecie nie ujawniając swoich emocji a Kentin błądził gdzieś
myślami. I dopiero gdy Gabriel ponownie zabrał głos powrócił na
ziemię. - Wczoraj dostałem od Rady informacje, że ktoś ma
informacje na temat miejsca, gdzie ukryte jest lustro. - jedno słowo
wystarczyło, aby każda głowa uniosła się z zaciekawieniem do
góry – Armin. - po wstukaniu kilku klawiszy na ekranie na ścianie
pojawiło się zdjęcie mężczyzny. Na oko dwadzieścia pięć lat.
Pierwsze na co Lily zwróciła szczególną uwagę były wielkie,
brązowe oczy otoczone wachlarzem czarnych rzęs. Gładka, lekko
ciemnawa cera. Nos szeroki ale małe nozdrza redukowały
dysproporcje. Dobrze zarysowane usta a pod nimi żuchwa lekko
zaokrąglona po bokach, a tuż pod ustami delikatnie się ścinała.
Na twarzy lekki, ciemny zarost. Mężczyzna bardzo przystojny, który
pewnie jedynie swoim spojrzeniem nie jedną dziewczynę zaciągnął
do łóżka. - To Pablo Vargas. Nowy właściciel kasyna Bellagio w
Las Vegas.
- Nie za młody przypadkiem?
- zaciekawił się Kentin
- Jego ojciec jest
kolumbijskim mafiozo więc wtyki ma wszędzie. Ale przyjdźmy do
sedna. Jego rodzina ma w genach krew wilkołaków jak i stróży.
- Jak to możliwe? -
zdziwiła się blondynka
- Nie każdemu zależało na
czystości gatunkowej. A jeżeli kilkukrotnie się to powtarzało, to
powstały takie mieszańce.
- A co stało się z
poprzednim właścicielem. Jackiem prawda? - odezwał się Kastiel
- Jakimś dziwnym trafem
wyszedł na słońce miesiąc temu. A z racji bycia wampirem. No cóż.
- Ale co on ma niby
wspólnego z lustrem?
- Nasza informatorka
zbliżyła się do niego na tyle blisko, że usłyszała jak raz
rozmawiał z jakimś szejkiem z Arabii Saudyjskiej właśnie o
lustrze i miejscu gdzie ono się znajduje. Tylko teraz, właśnie nam
zostało powierzone zadanie, aby dopowiedzieć się czegoś więcej.
- A co się stało z tą
informatorką? Ona dalej po prostu nie może zbierać informacji? -
zapytał Kentin. Cisza. Głucha cisza nastała w pomieszczeniu. Każdy
wbił głodne odpowiedzi spojrzenia w stronę mężczyzny, który
błądził oczami po suficie.
- Nie żyje. Zabił ją. -
wydusił w końcu z siebie
- Łoł. - ciszy jęk
wydobył się z kilku gardeł
- Przypomnij, w którym
kasynie jest właścicielem. - dopytał Lysander co wzbudziło
zainteresowanie pozostałych
- W Bellagio.
- To raczej trudno będzie
wysłać kogoś od nas.
- Dlaczego?
- Wszystko interwencje jakie
mieliśmy w kasynach zawsze dotyczyły właśnie tego. Każdy z nas
kto może chodzić na akcje już tam był. I się przy tym
zdemaskował. - Gabriel padł na krzesło za nim, po czym położył
łokcie na blacie stołu a jego mina wskazywała, że ta informacja
nie wróży nic dobrego
- Muszą wysłać kogoś z
innej Biblioteki. Stąd nikt nie pójdzie. - uruchomił się Nataniel
- Ja pójdę. - Lily uniosła
wysoko brodę spoglądając na twarze pozostałych osób w pokoju
oczekiwała na reakcję. Oczy każdego, dosłownie każdego,
otworzyły się w nienaturalny sposób. Po kilku sekundach zaczęło
się piekło.
- Nie! Jak to?
- Ona nie może iść!
- Nie poradzi sobie!
- To zbyt niebezpieczne! -
każdy przekrzykiwał się emocjonalnie gestykulując, a blondynka
siedziała pośrodku tego całego zamieszania czując jakby miała
nad sobą chmurę gradową.
- Uciszcie się! - Kim po
raz kolejny tego dnia wykazała się świetnym głosem – Ja się
zgadzam. W końcu po to tyle harowała, aby teraz pokazała co umie.
- To nie jest zadanie dla
kobiety. - Lily spojrzała wściekle na Kastiela piorunując go
potężnym wzrokiem, jednak ten się nie ugiął i wciąż tkwił w
swoim przekonaniu
- Cicho bądź ty męska
szowinistyczna świnio.
- Lily. - przemówił
poważnie Gabriel – Chodź na zewnątrz. Musimy porozmawiać w
cztery oczy. - mężczyzna wstał i podszedł do drzwi a zaraz za nim
ruszyła blondynka wpatrując się w jego plecy. Czuła na sobie
wzrok pozostałych ludzi, których zostawia za sobą. Wzrok pełen
ciekawości. Wspólnie, w ciszy, przeszli na drugą część
korytarza, gdyż Gabriel chciał mieć pewność, że nikt inny ich
nie usłyszy
- Gabriel. Proszę. Poradzę
sobie.
- Wiem. - odparł pewnie
- Więc w czym jest problem?
- Wiem, że jesteś gotowa
pod kątem fizycznym, ale nie wiem czy także pod psychicznym. Tutaj
będzie potrzebny spryt, umiejętność wyciąganie niezauważenie
informacji, trzeba się idealnie maskować.
- Umiem takie rzeczy. Wiesz
ile razy już przekabaciłam chłopaków, aby coś za mnie zrobili.
- To nie to samo.
- To co ja mam niby zrobić,
abyś mi zaufał? - przeszedł kilka kroków ocierając palcami o
brodę mając myślicielską minę
- Dowiedź się od Lysandra
gdzie Kastiel wychodzi praktycznie codziennie wieczorem. - dziewczyna
prychnęła śmiechem
- A zadanie, które da się
wykonać?
- Dowiesz się, to pozwolę
ci iść.
- Ale to jest niewykonalne.
Ja od kiedy tutaj jestem nie zamieniłam z nim nawet dwóch zdań. Do
nikogo się nie odzywa.
- Więc będziesz miała
idealne pole do popisu. Tylko się pośpiesz. Muszę jak najszybciej
dać odpowiedź zwrotną do Rady.
A tutaj macie zdjątko Pabla.
Dzień dobry! Jakże miło jest zobaczyć na Twoim blogu nowy rozdział. Rozumiem, że nie masz teraz wystarczająco czasu na pisanie - ja także gdzieś w tym szaleństwie utraciłam zapał. No nic, miejmy nadzieję, że zbliżające się wielkimi krokami wakacje przyniosą ze sobą odrobinę wytchnienia.
OdpowiedzUsuńKastiel coraz bardziej zaczyna oddalać się od Debry. Nie mogę zaprzeczyć, iż jestem z tego powodu zadowolona, lecz wiedząc o kontaktach dziewczyny z Mirochną, łatwo wysuwam wnioski, że wynikną z tego kłopoty. Nastolatka za pewne przejdzie na złą stronę mocy, a biorąc pod uwagę jej umiejętności - stanie się groźnym przeciwnikiem.
Jejku, wprost nie mogę doczekać się wyprawy do kasyna. No i znowu dostarczyłaś swoim kochanym czytelnikom zagwozdki - O jakim lustrze oni mówią? Jakie ma ono właściwości? Do czego służy? Czy to jakiś potężny artefakt? Albo wrota do innego wymiaru? Ech, a myślałam, że sprawa z trawą będzie mnie najbardziej zastanawiać. Lily musi sprostać wyzwaniu, które narzucił jej Gabriel. Swoją drogą facet ma fantazje, żeby w brudne gierki mieszać Lysandra. Lecz należy przyznać mu rację. Białowłosy jest małomówny oraz skryty w sobie. Nie ukazuje emocji i nie spędza czasu z pozostałymi mieszkańcami Biblioteki - poza Kastielem oraz Violettą. A jak dodać to wszystko do siebie, to powstaje idealny "obiekt treningowy" dla dziewczyny, której zadaniem będzie omamienie obcego faceta. I to nie byle jakiego. Wszakże posiada nadprzyrodzone moce, a ponadto już przyłapał swoją towarzyszkę na spiskowaniu za jego plecami, więc będzie jeszcze czujniejszy. Nie da się ukryć, Lily ma ciężki orzech do zgryzienia, ale musi się jej udać. Nie po to przechodziła mordercze treningi oraz nauczyła się kontrolować własny dar, by całe życie spędzić pod ziemią.
Mam przeogromną nadzieję, że nie dasz się stłamsić przeciwnościom losu i szybko powrócisz do częstego wstawiania rozdziałów. A z tego, co wyczytałam, to niedawno obchodziłaś urodziny. Które? Które? Osiemnaste? (*3*) A zatem życzę Ci wszystkiego wspaniałego, uśmiechu na twarzy oraz pogody ducha. Żeby sprawy szły po Twojej myśli, a cele, które sobie postawiłaś, zostały osiągnięte. Jeszcze standardowo przesyłam mnóstwo dobroci w postaci weny i czasu do tworzenia. Pozdrawiam gorąco i do następnego! (^.^)/