Cześć dziewczyny. Nareszcie wracam z kolejnym rozdziałem. Mam nadzieję, że już następne będą dodawane regularnie. Już niedługo wakacje, więc będzie dużo czasu. Ale jak na razie wszyscy dookoła cisną. Dlaczego nauczyciele nie rozumieją, że o tej porze roku to już nikt nie myśli?
No nic. A i jeszcze jedno. Dopiero za tydzień zajmę się nadrabianiem zaległości na innych kanałach. Teraz mam jeszcze kilka szkolnych spraw, ale potem już będzie lżej.
Tak więc pozdrawiam was gorąco i życzę wszystkiego dobrego :D
Półmrok otaczał ją z każdej
strony. Przyciemnione kamienie, w których jarzył się jedynie
niewielki płomyk, oznaczały zbliżające się godziny nocne.
Skutkowało to wszechobecną ciszą, przez którą nawet najmniejszy
szelest czy też trzask, był dla Lily jeszcze bardziej wyraźniejszy.
W powietrzu unosiła się woń wody, a powietrze było wilgotne i
ciężkie, co było odznaką niedawnego deszczu.
Korytarz był całkowicie pusty. Nie
przechodziło nim nawet najmniejsze zwierzątko. Jakby było w tym
miejscu coś, co odstrasza wszystkich dookoła, do wyjścia ze swych
kryjówek. W rzeczy samej było to uzasadnione. Przez panujące
ciemności ściany wydawały się grube i ciężkie. Sufit wzniesiony
na kilka metrów obniżył się znacznie, pomniejszając
pomieszczenie. Mgiełka świetlna padająca na dywan dodawała mu na
grubości. Dodatkowo, nie wiedząc dlaczego, jego włosie stało się
niemiłosiernie szorstkie. Kolory w dzień wpadające w ciepłe tony,
teraz przypominały klimatem średniowieczne zamczysko.
Siedziała i czekała tak już dobre
pół godziny. Uważnie obserwowała każdy ruch obok jego drzwi.
Wiedziała, że nie jest sam. Słyszała to. Jego delikatne stopy
cicho stąpały po wiśniowych panelach, krążąc co jakiś czas
wkoło pokoju. Ona natomiast siedziała spokojnie na łóżku pukając
piętami o jego krawędzie. Coś szkicowała. Charakterystyczny
dźwięk sunięcia ołówkiem po powierzchni kartki jako pierwszy
zwrócił uwagę dziewczyny. Nie rozmawiali. Kolejna pusta
przestrzeń. Bardzo ciężko było wyczuć ich obecność.
Nareszcie Lily doczekała
upragnionego momentu. Violetta podeszła do drzwi żegnając się z
chłopakiem szybkim „powrócimy do tej rozmowy” i zamykając za
sobą, skierowała się w stronę swojej sypialni. W momencie jej
zniknięcia za progiem, Lily wzięła głęboki oddech opanowując
swoje nerwowe emocje. Czuła swoje ręce, jak tańczą drżąc w te i
z powrotem. Jednak nie mogła sobie na to pozwolić. Wszystko musiało
wyglądać naturalnie.
Podeszła do drzwi Lysandra i
zapukała dwukrotnie w ich powierzchnię, czego odzewem było cicho
wypowiedziane, wręcz wyszeptane, słowo proszę. Po otworzeniu ich
na odpowiednią szerokość jej oczom po raz pierwszy ukazał się
obraz pokoju chłopaka.
Całe pomieszczenie można było
opisać jednym słowem – przepych. Na ścianach wyłożona tapeta
czarna w roślinne ornamenty, a pomiędzy jej odcinkami miejsca gdzie
powierzchnia miała kolor kości słoniowej wraz z delikatnym złotym
zdobieniem. Dodatkowo na każdej ze ścian powieszony duży obraz
przedstawiający sceny z życia Charlesa Dickensa, oprawione w grube,
złote ramy. Podłoga wykonana z drewna wiśni, co dawało jej
bordowego odcienia. Na niej wielki, puchaty dywan w kolorze zieleni i
krwistej czerwieni, a wszystko ponownie ozdabiał roślinny ornament.
W miejscach gdzie były okna wisiały ciężkie i grube zasłony w
kolorze beżowo-kremowym, spięte ze sobą dużą klamrą w kształcie
klucza wiolinowego. Pod lewą ścianą stało ogromne łóżko
wykonane z mahoniu. Zagłówek został zrobiony z kutego żelaza i
przybierał kształt ramy wypełnionej liśćmi. Jednak najbardziej
rzucała się w oczy ilość wszelakiej pościeli ułożonej na
meblu. Gruba, pierzasta kołdra w brązowym kolorze, ozdobiona
złotymi pasami. Na to jeszcze jedna – w kolorze zgniłej zieleni –
tylko dużo cieńsza. Wyżej dwa rzędy poduszek. A ich różnorodność
kolorystyczna mieniła się w oczach. Od pudrowego różu po ciemny,
prawie czarny brąz. Po bokach stały dwa stoliki nocne z
jaśniejszego drewna. Na nich lampki z wielkimi abażurami, a na nich
ponownie kwiaty. Po drugiej stronie ustawiona była jasna kanapa z
kolejną parą poduszek, dwa fotele, gdzie ponownie nie mogło ich
zabraknąć, oraz mały stolik ze srebrnym zestawem do herbaty. Pod
ścianą ustawiona została wielka biblioteczka wykonana z dębowego
drewna, a całość wypełniały stosy książek, już lekko
niszczejących. Nie mogło obyć się bez wielkiego biurka z
wyrzeźbionymi dekoracjami. Stała na nim zielona, szklana lampa, a
obok niej pojemniki na pióra. A można je było liczyć w
dziesiątkach. Jednak najbardziej imponujący z tego całego arsenału
sztuk pięknych był fortepian. Biały, prosty fortepian. Bez żadnych
zdobień. Jednak jego powierzchnia była tak idealnie wypolerowana,
że można było się w nim przejrzeć, co już było dekoracją samą
w sobie.
Wszystkiego było dużo, aż za
dużo. Jednak uzupełniało się to idealnie ze stylem ubrań jakie
nosił. Wszystko wyglądało tak, jakby zostało dosłownie
przeniesione z czasów panowania królowej Wiktorii.
Lily tak zapatrzyła się na ogrom
przepychu w pokoju, że nawet nie zauważyła siedzącego przy biurku
Lysandra. Ten spokojnym wzrokiem spoglądał na jej osłupiałą
twarz, dając upust swoim emocjom przez niezauważalny uśmiech.
Jednak chcąc jak najszybciej zakończyć jej wizytę pojawił się
tuż przed nią z rękoma splecionymi z tyłu.
- Ekhm. - kaszlnął sztucznie
zwracając jednocześnie jej uwagę
- O. Lysander. Przepraszam, troszkę
się zapatrzyłam. - na jej okrągłej twarzy pojawił się lekki
uśmiech, który miała nadzieję podnieść ją na duchu
- W jakiej sprawie mogę cię witać w
moich skromnych progach? - „Skromnych?”
- Wiesz... Chciałabym cię lepiej
poznać. Zrozumieć cię. Chociaż mieć ciutkę informacji o tobie.
- Raczej nie jest ci po potrzebne. -
„Ależ jest potrzebne i to bardzo”
- A może po prostu rozmowa? O
wszystkim i o niczym... - po dłuższej przerwie spojrzała w jego
dwukolorowe tęczówki z błagalnym wyrazem, który wyszedł jej o
dziwo bardzo naturalnie – Ale jeżeli nie masz na to ochoty to ja
to uszanuję. - już miała się odwracać, gdy delikatna skóra, z
której zostały zrobione rękawiczki chłopaka, dotknęła jej
ramienia
- Dobrze. Porozmawiajmy. - drugą rękę
wyprostował wskazując sofę – Ale krótko, bo mam kilka rzeczy do
zrobienia.
- Dziękuję. - usiadła ostrożnie
opierając się poduszkę. Czuła jakby pod sobą miała stos puchu,
na którym jedynie się unosi. Kiedy chłopak spoczął na jednym z
foteli zaczęła rozmowę – Interesujesz się średniowieczną
Anglią?
- Można tak powiedzieć. A skąd to
pytanie?
- Ze względu na wystrój. Era
wiktoriańska jak mniemam. Dlaczego właśnie ta?
- Bo to piękna epoka. Właśnie w niej
Wielka Brytania była na szczycie potęgi imperialnej. Nad Brytanią
słońce nigdy nie zachodzi.
- Tak. To prawda. Nawet sposób
mówienia masz taki bardzo dostojny. - dopiero gdy usłyszała jak
wypowiada kilka zdań pod rząd zauważyła jego lekki akcent, nie
potrafiła go jednak rozpoznać. Było w nim coś szkockiego,
dodającego delikatności jego słowom, które sprawiały wrażenie
zdobionych kunsztownym ornamentem
- Dziękuję ci. - wygiął lekko wargi
w uśmiechu. Zilustrowała dyskretnie chłopaka od góry do dołu.
Zwróciła uwagę na kilka szczegółów. Niecałkowicie splecione
palce na brzuchu, wysoko uniesiona głowa i wyprostowane plecy, nogi
lekko rozchylone. Powoli zaczęła naśladować jego postawę oraz
każdy gest jaki zostaje przez niego wykonany. Potarcie końcówki
nosa, dotknięcie włosów, poprawienie ułożenia ubrania.
- Grasz? - wskazała głową na
instrument niedaleko
- Tak.
- A coś więcej. Kiedy się nauczyłeś?
- W wieku pięciu lat zacząłem naukę
i tak trwa to aż do dziś. - podczas każdej wymiany zdań
wpatrywała się w jego oczy obserwując ruchy twarzy
- A no właśnie. Dlaczego zdecydowałeś
się odwrócić od swojej rodziny? To musiało być dla ciebie bardzo
trudne. - tak jak myślała, to był jego słaby punkt-przeszłość.
Zanim odpowiedział, nerwowo zaczął się kręcić w fotelu,
starając się to zakryć udając chęć poprawienia siedzenia
- Nie chciałbym o tym mówić. -
brzmiało to raczej jak niesforne warknięcie niż uprzejma odmowa,
co także wskazywało, że coś jest nie tak
- Rozumiem. Ja też często mam problem
z mówieniem o swoim życiu. To ciężkie. A właśnie, masz
rodzeństwo?
- Nie. - odpowiedź padła szybko. Za
szybko.
- Ach. Szczerość. Kocham to słowo.
Wiesz, że ma dla mnie duże znaczenie? Przez tak długi czas byłam
oszukiwana, to przynajmniej tutaj chciałabym poczuć, że wszyscy
się ze mną liczą.
- Tak. To smutne.
- Chociaż jeżeli nie jest to jakieś
duże kłamstwo to umiem rozpoznać czy ktoś mija się z prawdą. -
jego nerwowe ruchy żuchwy, pocieranie palcami o palce, noga, która
lekko stukała w dywan. To wszystko szybko dało Lily do myślenia,
że pora dojść do sedna. - Długo się znacie z Kastielem?
- Tak. A co?
- Wydaje mi się, że jesteście
bliskimi sobie przyjaciółmi. Że wiecie o sobie prawie wszystko.
- Można to tak określić.
- Wiesz. Martwię się o niego.
Ostatnio co jakiś czas widzę go takiego niewyspanego. Podkrążone
oczy, senny ton głosu. Wiesz co się dzieje?
- Nie wchodzę w paradę w każdy
aspekt jego życia.
- Tak, rozumiem to. No nic. Sama się
go o to spytam. Ale jest jedna sprawa. Kiedyś Kentin powiedział, że
wie gdzie Kastiel trzyma narkotyki. Wiesz czy on naprawdę je bierze?
- Życie jest pełne tajemnic.
- Martwię się o niego. W końcu to
także mój przyjaciel. Rozumiem jeżeli nie chcesz powiedzieć, mimo
że coś o tym wiesz. - kolejna dłuższa pauza, która jedynie
zaostrzyła atmosferę – A i jeszcze jedno. Miałam ci przekazać,
że dzisiaj w nocy Gabriel będzie pilnował wyjścia z Biblioteki.
- Ale nie może! Przecież... - „Tak
blisko było, a jest tak daleko”
- Przecież co?
- Nieważne. Chyba to już będzie
koniec naszej rozmowy. Tak jak mówiłem mam kilka rzeczy do
załatwienia. - kiedy przejechał dłonią po policzku i zauważył,
że dziewczyna chwilę potem wykonała podobny gest intensywnie się
w nią wpatrywał
- Czy coś się stało?
- To Gabriel cię przysłał, prawda?
- Nie rozumiem. - zmarszczyła brwi
chcąc tym samym zwiększyć swoją wiarygodność
- Przysłał cię, abyś dowiedziała
się dlaczego Kastiel wychodzi w nocy na zewnątrz, tak?
- Ja... Tak. To miał być taki niby
test. Jeżeli wyciągnęłabym to od ciebie, to pozwoliłby mi pójść
do tego cholernego kasyna. Ale teraz to i tak już nieważne. -
wstała kierując się do drzwi
- Narkotyki.
- Słucham?
- Wychodzi po narkotyki. Są mu w tym
okresie niezbędne. Gabriel będzie wiedział co z tą informacją
zrobić.
- Dlaczego mi to powiedziałeś?
- Bo jesteś świetna. Wzbudziłaś
moje zaufanie powtarzając moje gesty, przez błahe tematy na
początku zmniejszyłaś moją czujność. Ciągłe patrzenie w oczy
i te długie chwile ciszy. Wszystkie te czynniki sprawiły, że
prawie ci nie powiedziałem wcześniej. Do tego nie spytałaś się o
to wprost, tylko brnęłaś na około. Wszystko, aby tylko nie
zwrócić uwagi na to, jaki jest twój prawdziwy cel.
- Dziękuję ci. To wiele dla mnie
znaczy.
***
Przemierzała spokojnym krokiem
korytarz nie mając już w głowie złych myśli, że coś może się
nie udać. Wszystko się udało. Ma to, czego potrzebowała. A
świadomość, że ktoś w nią prawdziwie uwierzył dodawała jej
siły i wiary w swoje umiejętności. Możliwość wyjścia, i to
legalnego, na dwór, opuszczenie murów Biblioteki, podniecały ją i
fascynowały. Nareszcie zobaczy świat, który skrywa swe oblicze
przed jej oczyma.
Kierowała się w stronę gabinetu
Gabriela, aby ogłosić mu czego się dowiedziała. Ogłosić, że
podołała, że niepotrzebnie w nią zwątpił. Zbliżając się
coraz bardziej do celu, odgłosy głośniej rozmowy coraz bardziej
dawał się w znak uszom dziewczyny. Nataniel oraz Kastiel. Ich głosy
co chwila się przeplatały, a poważny ton mężczyzny jedynie od
czasu do czasu wtrącał się w dyskusję.
- Słuchaj. Jeżeli ja zgadzam się z
tym świętoszkiem, to chyba jest coś na rzeczy! - krzyczał
czerwonowłosy
- Potwierdzam. To nie jest normalne.
- Tam może zdarzyć się wszystko! A
my nie będziemy mogli nic zrobić.
- Alexy pójdzie razem z nią. Będąc
niewidzialnym nikt go nie wyczuje. - odparł Gabriel
- Alexy? Proszę cię! - prychnął
Nataniel
- No, nie spodoba mu się to. - na te
słowa Lily, chłopcy zerwali się ze swoich miejsc energicznie
odwracając głowy
- Co ty tutaj robisz? - zapytał
blondyn, którego twarz była ledwo widoczna przez cień, który
rzucała komoda
- Mam sprawę do Gabriela. Ale jak
widzę wy także.
- Można tak powiedzieć. - odparł
Kastiel ponownie zasiadając na fotelu
- A tak właściwie to musiał w końcu
nadejść ten dzień. - mówiła idąc do biurka
- Jaki dzień?
- Mojego wyjścia z tego podziemia.
Chyba nie myśleliście, że będę tutaj siedziała wiecznie? - nic
nie odpowiedzieli. - Możemy porozmawiać na osobności? - skierowała
swe pytanie do mężczyzny, na co on ruchem ręki wyprosił chłopaków
z pokoju
- Słucham cię.
- A czy nie usłyszą naszej rozmowy?
- Spokojnie. Tutaj ściany są
dźwiękochłonne. Na wyostrzony słuch Kastiela i Lysandra
wystarcza.
- Chodzi o narkotyki. To po nie
wychodzi wieczorami. - mężczyzna po odebraniu i przeanalizowaniu
informacji spojrzał się na dziewczynę nieobecnym wzrokiem
- Nie dobrze. - wymruczał pod nosem
- Lysander powiedział, że będziesz
wiedział co z tą informacją zrobić.
- Na pewno jeszcze są za drzwiami.
Poproś go tutaj. Jeżeli chodzi o to o czym myślę, to pora na
szczerą rozmowę.
- Ale o co chodzi? Czy to coś
poważnego?
- Ja ci nie mogę tego powiedzieć.
Może to zrobić tylko Kastiel.
- No dobrze. - wstała i już dotykając
klamki zwróciła się z jego stronę – W takim razie jedziemy do
kasyna?
- Tak. W końcu ci to obiecałem. - w
pełni radości, ale także wszechogarniającego ją smutku,
otworzyła drzwi, za którymi faktycznie cały czas stali chłopcy
- Kastiel. Gabriel chce z tobą
rozmawiać. Ale tylko z tobą.
- Dlaczego tylko z nim? - gwałtownie
poruszył się Nataniel stojący pod ścianą
- To sprawa na inny temat niż
prowadziliście. - oboje zrobili zdziwione miny, co wyglądało tak
uroczo, bo przypominali małe szczeniaki nie wiedzące co mają robić
– No już, idź. Przecież cię nie zje.
- Nigdy nie wiadomo skarbie. -
wyszeptał jej do ucha przystając obok, co skutkowało momentalnymi
dreszczami, które przeszły po jej kręgosłupie. Czuła jego
zapach. Wymieszanie mięty i pomarańczy. Taka mieszanka dawała
odprężające działanie. Kastiel wszedł do środka, a Lily
spojrzała na Nataniela, żegnając się z nim jednocześnie i poszła
do swojego pokoju, aby nareszcie zażyć odrobiny spokoju.
***
Leżąc sobie na łóżku już w
piżamie, patrzyła beznamiętnie w sufit. Musiała się uspokoić,
opanować emocje, co nie należało do najprostszych zadań.
Rozpierała ją energia, chęć działania. Gdyby mogła, to już by
jej tu nie było. Ale to nie sprzyjało jej zadaniu. Wiedziała, że
musi był opanowana i spokojna.
Przyciemnione, prawie czarne
kamienie coraz bardziej tuliły ją do snu. Jednak marzeniem by było,
aby chociaż raz się zdarzyło, że uśnie za pierwszym razem. Nawet
nie pomyślał o tym aby zapukać. Wszedł a wraz z nim zapaliły się
światła. Huknął czymś o podłogę, a obok wylądowała torba.
Nie miała siły, aby nawet otworzyć oczy. W ciepłej kołdrze było
jej tak dobrze, że grzechem byłoby ją opuszczać. Jednak kiedy
stanął nad nią i stukał nogą o parkiet irytacja coraz bardziej w
niej wzrastała.
- Alexy, po coś tu znowu przyszedł? -
mruknęła ospale
- Wstawaj. Mamy dużo pracy. Nie ma na
co czekać.
- Jutro też jest dzień.
- Ale robimy to dzisiaj. No już. Hop
hop. - klasnął kilka razy w ręce odchodząc, po czym rozpiął
zamek w torbie
- Pomogłabyś mi! - zwrócone było to
do Kim opierającej się o framugę drzwi – A nie tylko się
śmiejesz.
- Przykro mi, ale jeśli chodzi o
sprawy związane z ubraniami to nic nie jest w stanie go powstrzymać.
- podniosła się do pozycji siedzącej i przetarła zaspane oczy.
Lekko, jakby przez mgłę dostrzegła na środku pokoju czarnego
manekina, na którego założona była długa sukienka. Mrugnęła
kilkukrotnie, aby wyostrzyć wzrok i lepiej przyjrzeć się temu
obiektowi. Sukienka bez ramiączek i pleców. Góra wykonana była z
setek małych kryształków. Całość podtrzymywana była przez
kawałek opleciony wokół szyi. W miejscu pomiędzy piersiami
znajdowało się dosyć długie rozcięcie. Na wysokości talii był
cieniutki pasek łączący górę z dołem. Dół w kolorze pudrowego
różu, ciągnął się aż po samą podłogę. W górnej części
materiał idealnie dopasowywał się z kształtem ciała. Był jak
druga skóra. Dopiero mniej więcej na wysokości kolan się
rozszerzał. Wyglądała pięknie. Jak z bajki.
- Dla kogo tak sukienka?
- Głupie pytanie! Jasne, że dla
ciebie. Przecież nie pójdziesz do najbardziej eleganckiego kasyna w
spodniach.
- Ale skąd wiedziałeś, że tam
pójdę. Przecież nic nie było jeszcze pewne.
- Bo ja w ciebie wierzę. - uśmiech,
który pojawił się na twarzy chłopaka oraz jego słowa sprawiły,
że zrobiło jej się ciepło na sercu.
- A tam co jest? - wskazała na torbę.
Po wyjęciu wysokich na około dwanaście centymetrów, beżowych
szpilek na platformie, przyszedł czas na bieliznę oraz biustonosz
samonośny. Jednak jej zdziwienie dopiero się zaczynało. Obie
rzeczy swoim rozmiarem przyprawiły dziewczynę o zaniemówienie.
- No co? W końcu idziesz wyciągnąć
informacje od dwudziestopięciolatka. Myślisz, że na tak mały
rozmiar go weźmiesz.
- No dobrze. Stanik to jeszcze
rozumiem, ale dlaczego majtki!
- Bo brazylijskie pośladki są teraz
modne. - padła jak długa na poduszki zakrywając dłońmi twarz
- W co ja się wplątałam!
Tutaj dodaję jeszcze jak wygląda sukienka Lily, bo jakoś nie umiałam ładnie jej opisać.
Cześć. Zapraszam Cię na moje opowiadanie Bullet :)
OdpowiedzUsuńCzy można żyć podwójnym życiem? Znać piekło jak własną kieszeń i uważać je za swój drugi dom? Czy miłość, namiętność, alkohol i nikotyna pomagają przetrwać trudne chwile? Jak toczy sie życie między dwoma światami - za dnia jesteś zwykłą dziewczyną, w nocy zaś chłopakiem którego nazywają demonem.
Bullet - Tako nim mówią. Wiedzą o nim tylko trzy rzeczy - uzależniony od fajek, adrenaliny i Bullet For My Valentine.
http://bullet-by-edi.blogspot.com/
Witaj.
OdpowiedzUsuńTak mi cholernie wstyd, że przeczytałam już bardzo dawno rozdział i nie dałam jeszcze komentarza. Zabierałam się za to dużo razy, lecz za każdym albo nie wiedziałam, jak to wszystko ująć w słowa, albo mi się nie chciało. I'm so sorry. Dzisiaj jednak powiedziałam sobie, że muszę napisać komentarz, gdyż po całym tym rozdział muszę uwolnić z siebie wszystkie te zebrane emocje. No nie wytrzymam dłużej! Lecim: Wizyta u Lysandra musiała się odbyć. Jest moją najulubieńszą postacią w grze Słodki Flirt i opowiadaniach. Chociaż niektórzy go olewają -.-. Przepych w jego pokoju? Inaczej wyobrażałam go sobie, ale o to chodzi. Trzeba zaskoczyć czytelnika :D. Podoba mi się jak mówisz o dziewczynie, że ma okrągłą twarz, a nie chudą i wystające kości policzkowe =.=. Podziękował. Oj Alexy, Alexy. Wymęczysz naszą biedną Juliet. Brazylijskie pośladki?! XD Widzę, że wyobraźnie chłopak ma całkiem sporą ~_~. Kurczaczek, kupiłaś mnie tą pomarańczą i miętą. Moje ulubione połączenie ♡.♡. Jednak jestem wierna Lysandrowi i obiecałam, że nie opuszczę go aż do śmierci (jego, a potem hulaj dusza!). Chyba jakiś romansik się tutaj szykuje. Kasjul <--> Julkas XDDD. Moje shipy są bardzo słabe :))). Aaa! Nie mogę się doczekać aż Juliet pojedzie do tego kasyna, aby... Hehehe... Gadać (tsaaa) z Pablem.Jestem nienormalna XD. No dobra żegnam się już kochana. Życzę dużo weny twórczej, czasu oraz cierpliwości w pisaniu. Do następnego!
PS. Mam nadzieję, że już Pablem XD. B)