sobota, 4 czerwca 2016

Rozdział 20 - Zgoda.

Cześć dziewczyny. Nareszcie wracam z kolejnym rozdziałem. Mam nadzieję, że już następne będą dodawane regularnie. Już niedługo wakacje, więc będzie dużo czasu. Ale jak na razie wszyscy dookoła cisną. Dlaczego nauczyciele nie rozumieją, że o tej porze roku to już nikt nie myśli? 
No nic. A i jeszcze jedno. Dopiero za tydzień zajmę się nadrabianiem zaległości na innych kanałach. Teraz mam jeszcze kilka szkolnych spraw, ale potem już będzie lżej. 
Tak więc pozdrawiam was gorąco i życzę wszystkiego dobrego :D



    Półmrok otaczał ją z każdej strony. Przyciemnione kamienie, w których jarzył się jedynie niewielki płomyk, oznaczały zbliżające się godziny nocne. Skutkowało to wszechobecną ciszą, przez którą nawet najmniejszy szelest czy też trzask, był dla Lily jeszcze bardziej wyraźniejszy. W powietrzu unosiła się woń wody, a powietrze było wilgotne i ciężkie, co było odznaką niedawnego deszczu.
    Korytarz był całkowicie pusty. Nie przechodziło nim nawet najmniejsze zwierzątko. Jakby było w tym miejscu coś, co odstrasza wszystkich dookoła, do wyjścia ze swych kryjówek. W rzeczy samej było to uzasadnione. Przez panujące ciemności ściany wydawały się grube i ciężkie. Sufit wzniesiony na kilka metrów obniżył się znacznie, pomniejszając pomieszczenie. Mgiełka świetlna padająca na dywan dodawała mu na grubości. Dodatkowo, nie wiedząc dlaczego, jego włosie stało się niemiłosiernie szorstkie. Kolory w dzień wpadające w ciepłe tony, teraz przypominały klimatem średniowieczne zamczysko.
    Siedziała i czekała tak już dobre pół godziny. Uważnie obserwowała każdy ruch obok jego drzwi. Wiedziała, że nie jest sam. Słyszała to. Jego delikatne stopy cicho stąpały po wiśniowych panelach, krążąc co jakiś czas wkoło pokoju. Ona natomiast siedziała spokojnie na łóżku pukając piętami o jego krawędzie. Coś szkicowała. Charakterystyczny dźwięk sunięcia ołówkiem po powierzchni kartki jako pierwszy zwrócił uwagę dziewczyny. Nie rozmawiali. Kolejna pusta przestrzeń. Bardzo ciężko było wyczuć ich obecność.
    Nareszcie Lily doczekała upragnionego momentu. Violetta podeszła do drzwi żegnając się z chłopakiem szybkim „powrócimy do tej rozmowy” i zamykając za sobą, skierowała się w stronę swojej sypialni. W momencie jej zniknięcia za progiem, Lily wzięła głęboki oddech opanowując swoje nerwowe emocje. Czuła swoje ręce, jak tańczą drżąc w te i z powrotem. Jednak nie mogła sobie na to pozwolić. Wszystko musiało wyglądać naturalnie.
    Podeszła do drzwi Lysandra i zapukała dwukrotnie w ich powierzchnię, czego odzewem było cicho wypowiedziane, wręcz wyszeptane, słowo proszę. Po otworzeniu ich na odpowiednią szerokość jej oczom po raz pierwszy ukazał się obraz pokoju chłopaka.
    Całe pomieszczenie można było opisać jednym słowem – przepych. Na ścianach wyłożona tapeta czarna w roślinne ornamenty, a pomiędzy jej odcinkami miejsca gdzie powierzchnia miała kolor kości słoniowej wraz z delikatnym złotym zdobieniem. Dodatkowo na każdej ze ścian powieszony duży obraz przedstawiający sceny z życia Charlesa Dickensa, oprawione w grube, złote ramy. Podłoga wykonana z drewna wiśni, co dawało jej bordowego odcienia. Na niej wielki, puchaty dywan w kolorze zieleni i krwistej czerwieni, a wszystko ponownie ozdabiał roślinny ornament. W miejscach gdzie były okna wisiały ciężkie i grube zasłony w kolorze beżowo-kremowym, spięte ze sobą dużą klamrą w kształcie klucza wiolinowego. Pod lewą ścianą stało ogromne łóżko wykonane z mahoniu. Zagłówek został zrobiony z kutego żelaza i przybierał kształt ramy wypełnionej liśćmi. Jednak najbardziej rzucała się w oczy ilość wszelakiej pościeli ułożonej na meblu. Gruba, pierzasta kołdra w brązowym kolorze, ozdobiona złotymi pasami. Na to jeszcze jedna – w kolorze zgniłej zieleni – tylko dużo cieńsza. Wyżej dwa rzędy poduszek. A ich różnorodność kolorystyczna mieniła się w oczach. Od pudrowego różu po ciemny, prawie czarny brąz. Po bokach stały dwa stoliki nocne z jaśniejszego drewna. Na nich lampki z wielkimi abażurami, a na nich ponownie kwiaty. Po drugiej stronie ustawiona była jasna kanapa z kolejną parą poduszek, dwa fotele, gdzie ponownie nie mogło ich zabraknąć, oraz mały stolik ze srebrnym zestawem do herbaty. Pod ścianą ustawiona została wielka biblioteczka wykonana z dębowego drewna, a całość wypełniały stosy książek, już lekko niszczejących. Nie mogło obyć się bez wielkiego biurka z wyrzeźbionymi dekoracjami. Stała na nim zielona, szklana lampa, a obok niej pojemniki na pióra. A można je było liczyć w dziesiątkach. Jednak najbardziej imponujący z tego całego arsenału sztuk pięknych był fortepian. Biały, prosty fortepian. Bez żadnych zdobień. Jednak jego powierzchnia była tak idealnie wypolerowana, że można było się w nim przejrzeć, co już było dekoracją samą w sobie.
    Wszystkiego było dużo, aż za dużo. Jednak uzupełniało się to idealnie ze stylem ubrań jakie nosił. Wszystko wyglądało tak, jakby zostało dosłownie przeniesione z czasów panowania królowej Wiktorii.
    Lily tak zapatrzyła się na ogrom przepychu w pokoju, że nawet nie zauważyła siedzącego przy biurku Lysandra. Ten spokojnym wzrokiem spoglądał na jej osłupiałą twarz, dając upust swoim emocjom przez niezauważalny uśmiech. Jednak chcąc jak najszybciej zakończyć jej wizytę pojawił się tuż przed nią z rękoma splecionymi z tyłu.
- Ekhm. - kaszlnął sztucznie zwracając jednocześnie jej uwagę
- O. Lysander. Przepraszam, troszkę się zapatrzyłam. - na jej okrągłej twarzy pojawił się lekki uśmiech, który miała nadzieję podnieść ją na duchu
- W jakiej sprawie mogę cię witać w moich skromnych progach? - „Skromnych?”
- Wiesz... Chciałabym cię lepiej poznać. Zrozumieć cię. Chociaż mieć ciutkę informacji o tobie.
- Raczej nie jest ci po potrzebne. - „Ależ jest potrzebne i to bardzo”
- A może po prostu rozmowa? O wszystkim i o niczym... - po dłuższej przerwie spojrzała w jego dwukolorowe tęczówki z błagalnym wyrazem, który wyszedł jej o dziwo bardzo naturalnie – Ale jeżeli nie masz na to ochoty to ja to uszanuję. - już miała się odwracać, gdy delikatna skóra, z której zostały zrobione rękawiczki chłopaka, dotknęła jej ramienia
- Dobrze. Porozmawiajmy. - drugą rękę wyprostował wskazując sofę – Ale krótko, bo mam kilka rzeczy do zrobienia.
- Dziękuję. - usiadła ostrożnie opierając się poduszkę. Czuła jakby pod sobą miała stos puchu, na którym jedynie się unosi. Kiedy chłopak spoczął na jednym z foteli zaczęła rozmowę – Interesujesz się średniowieczną Anglią?
- Można tak powiedzieć. A skąd to pytanie?
- Ze względu na wystrój. Era wiktoriańska jak mniemam. Dlaczego właśnie ta?
- Bo to piękna epoka. Właśnie w niej Wielka Brytania była na szczycie potęgi imperialnej. Nad Brytanią słońce nigdy nie zachodzi.
- Tak. To prawda. Nawet sposób mówienia masz taki bardzo dostojny. - dopiero gdy usłyszała jak wypowiada kilka zdań pod rząd zauważyła jego lekki akcent, nie potrafiła go jednak rozpoznać. Było w nim coś szkockiego, dodającego delikatności jego słowom, które sprawiały wrażenie zdobionych kunsztownym ornamentem
- Dziękuję ci. - wygiął lekko wargi w uśmiechu. Zilustrowała dyskretnie chłopaka od góry do dołu. Zwróciła uwagę na kilka szczegółów. Niecałkowicie splecione palce na brzuchu, wysoko uniesiona głowa i wyprostowane plecy, nogi lekko rozchylone. Powoli zaczęła naśladować jego postawę oraz każdy gest jaki zostaje przez niego wykonany. Potarcie końcówki nosa, dotknięcie włosów, poprawienie ułożenia ubrania.
- Grasz? - wskazała głową na instrument niedaleko
- Tak.
- A coś więcej. Kiedy się nauczyłeś?
- W wieku pięciu lat zacząłem naukę i tak trwa to aż do dziś. - podczas każdej wymiany zdań wpatrywała się w jego oczy obserwując ruchy twarzy
- A no właśnie. Dlaczego zdecydowałeś się odwrócić od swojej rodziny? To musiało być dla ciebie bardzo trudne. - tak jak myślała, to był jego słaby punkt-przeszłość. Zanim odpowiedział, nerwowo zaczął się kręcić w fotelu, starając się to zakryć udając chęć poprawienia siedzenia
- Nie chciałbym o tym mówić. - brzmiało to raczej jak niesforne warknięcie niż uprzejma odmowa, co także wskazywało, że coś jest nie tak
- Rozumiem. Ja też często mam problem z mówieniem o swoim życiu. To ciężkie. A właśnie, masz rodzeństwo?
- Nie. - odpowiedź padła szybko. Za szybko.
- Ach. Szczerość. Kocham to słowo. Wiesz, że ma dla mnie duże znaczenie? Przez tak długi czas byłam oszukiwana, to przynajmniej tutaj chciałabym poczuć, że wszyscy się ze mną liczą.
- Tak. To smutne.
- Chociaż jeżeli nie jest to jakieś duże kłamstwo to umiem rozpoznać czy ktoś mija się z prawdą. - jego nerwowe ruchy żuchwy, pocieranie palcami o palce, noga, która lekko stukała w dywan. To wszystko szybko dało Lily do myślenia, że pora dojść do sedna. - Długo się znacie z Kastielem?
- Tak. A co?
- Wydaje mi się, że jesteście bliskimi sobie przyjaciółmi. Że wiecie o sobie prawie wszystko.
- Można to tak określić.
- Wiesz. Martwię się o niego. Ostatnio co jakiś czas widzę go takiego niewyspanego. Podkrążone oczy, senny ton głosu. Wiesz co się dzieje?
- Nie wchodzę w paradę w każdy aspekt jego życia.
- Tak, rozumiem to. No nic. Sama się go o to spytam. Ale jest jedna sprawa. Kiedyś Kentin powiedział, że wie gdzie Kastiel trzyma narkotyki. Wiesz czy on naprawdę je bierze?
- Życie jest pełne tajemnic.
- Martwię się o niego. W końcu to także mój przyjaciel. Rozumiem jeżeli nie chcesz powiedzieć, mimo że coś o tym wiesz. - kolejna dłuższa pauza, która jedynie zaostrzyła atmosferę – A i jeszcze jedno. Miałam ci przekazać, że dzisiaj w nocy Gabriel będzie pilnował wyjścia z Biblioteki.
- Ale nie może! Przecież... - „Tak blisko było, a jest tak daleko”
- Przecież co?
- Nieważne. Chyba to już będzie koniec naszej rozmowy. Tak jak mówiłem mam kilka rzeczy do załatwienia. - kiedy przejechał dłonią po policzku i zauważył, że dziewczyna chwilę potem wykonała podobny gest intensywnie się w nią wpatrywał
- Czy coś się stało?
- To Gabriel cię przysłał, prawda?
- Nie rozumiem. - zmarszczyła brwi chcąc tym samym zwiększyć swoją wiarygodność
- Przysłał cię, abyś dowiedziała się dlaczego Kastiel wychodzi w nocy na zewnątrz, tak?
- Ja... Tak. To miał być taki niby test. Jeżeli wyciągnęłabym to od ciebie, to pozwoliłby mi pójść do tego cholernego kasyna. Ale teraz to i tak już nieważne. - wstała kierując się do drzwi
- Narkotyki.
- Słucham?
- Wychodzi po narkotyki. Są mu w tym okresie niezbędne. Gabriel będzie wiedział co z tą informacją zrobić.
- Dlaczego mi to powiedziałeś?
- Bo jesteś świetna. Wzbudziłaś moje zaufanie powtarzając moje gesty, przez błahe tematy na początku zmniejszyłaś moją czujność. Ciągłe patrzenie w oczy i te długie chwile ciszy. Wszystkie te czynniki sprawiły, że prawie ci nie powiedziałem wcześniej. Do tego nie spytałaś się o to wprost, tylko brnęłaś na około. Wszystko, aby tylko nie zwrócić uwagi na to, jaki jest twój prawdziwy cel.
- Dziękuję ci. To wiele dla mnie znaczy.

***

    Przemierzała spokojnym krokiem korytarz nie mając już w głowie złych myśli, że coś może się nie udać. Wszystko się udało. Ma to, czego potrzebowała. A świadomość, że ktoś w nią prawdziwie uwierzył dodawała jej siły i wiary w swoje umiejętności. Możliwość wyjścia, i to legalnego, na dwór, opuszczenie murów Biblioteki, podniecały ją i fascynowały. Nareszcie zobaczy świat, który skrywa swe oblicze przed jej oczyma.
    Kierowała się w stronę gabinetu Gabriela, aby ogłosić mu czego się dowiedziała. Ogłosić, że podołała, że niepotrzebnie w nią zwątpił. Zbliżając się coraz bardziej do celu, odgłosy głośniej rozmowy coraz bardziej dawał się w znak uszom dziewczyny. Nataniel oraz Kastiel. Ich głosy co chwila się przeplatały, a poważny ton mężczyzny jedynie od czasu do czasu wtrącał się w dyskusję.
- Słuchaj. Jeżeli ja zgadzam się z tym świętoszkiem, to chyba jest coś na rzeczy! - krzyczał czerwonowłosy
- Potwierdzam. To nie jest normalne.
- Tam może zdarzyć się wszystko! A my nie będziemy mogli nic zrobić.
- Alexy pójdzie razem z nią. Będąc niewidzialnym nikt go nie wyczuje. - odparł Gabriel
- Alexy? Proszę cię! - prychnął Nataniel
- No, nie spodoba mu się to. - na te słowa Lily, chłopcy zerwali się ze swoich miejsc energicznie odwracając głowy
- Co ty tutaj robisz? - zapytał blondyn, którego twarz była ledwo widoczna przez cień, który rzucała komoda
- Mam sprawę do Gabriela. Ale jak widzę wy także.
- Można tak powiedzieć. - odparł Kastiel ponownie zasiadając na fotelu
- A tak właściwie to musiał w końcu nadejść ten dzień. - mówiła idąc do biurka
- Jaki dzień?
- Mojego wyjścia z tego podziemia. Chyba nie myśleliście, że będę tutaj siedziała wiecznie? - nic nie odpowiedzieli. - Możemy porozmawiać na osobności? - skierowała swe pytanie do mężczyzny, na co on ruchem ręki wyprosił chłopaków z pokoju
- Słucham cię.
- A czy nie usłyszą naszej rozmowy?
- Spokojnie. Tutaj ściany są dźwiękochłonne. Na wyostrzony słuch Kastiela i Lysandra wystarcza.
- Chodzi o narkotyki. To po nie wychodzi wieczorami. - mężczyzna po odebraniu i przeanalizowaniu informacji spojrzał się na dziewczynę nieobecnym wzrokiem
- Nie dobrze. - wymruczał pod nosem
- Lysander powiedział, że będziesz wiedział co z tą informacją zrobić.
- Na pewno jeszcze są za drzwiami. Poproś go tutaj. Jeżeli chodzi o to o czym myślę, to pora na szczerą rozmowę.
- Ale o co chodzi? Czy to coś poważnego?
- Ja ci nie mogę tego powiedzieć. Może to zrobić tylko Kastiel.
- No dobrze. - wstała i już dotykając klamki zwróciła się z jego stronę – W takim razie jedziemy do kasyna?
- Tak. W końcu ci to obiecałem. - w pełni radości, ale także wszechogarniającego ją smutku, otworzyła drzwi, za którymi faktycznie cały czas stali chłopcy
- Kastiel. Gabriel chce z tobą rozmawiać. Ale tylko z tobą.
- Dlaczego tylko z nim? - gwałtownie poruszył się Nataniel stojący pod ścianą
- To sprawa na inny temat niż prowadziliście. - oboje zrobili zdziwione miny, co wyglądało tak uroczo, bo przypominali małe szczeniaki nie wiedzące co mają robić – No już, idź. Przecież cię nie zje.
- Nigdy nie wiadomo skarbie. - wyszeptał jej do ucha przystając obok, co skutkowało momentalnymi dreszczami, które przeszły po jej kręgosłupie. Czuła jego zapach. Wymieszanie mięty i pomarańczy. Taka mieszanka dawała odprężające działanie. Kastiel wszedł do środka, a Lily spojrzała na Nataniela, żegnając się z nim jednocześnie i poszła do swojego pokoju, aby nareszcie zażyć odrobiny spokoju.

***

    Leżąc sobie na łóżku już w piżamie, patrzyła beznamiętnie w sufit. Musiała się uspokoić, opanować emocje, co nie należało do najprostszych zadań. Rozpierała ją energia, chęć działania. Gdyby mogła, to już by jej tu nie było. Ale to nie sprzyjało jej zadaniu. Wiedziała, że musi był opanowana i spokojna.
    Przyciemnione, prawie czarne kamienie coraz bardziej tuliły ją do snu. Jednak marzeniem by było, aby chociaż raz się zdarzyło, że uśnie za pierwszym razem. Nawet nie pomyślał o tym aby zapukać. Wszedł a wraz z nim zapaliły się światła. Huknął czymś o podłogę, a obok wylądowała torba. Nie miała siły, aby nawet otworzyć oczy. W ciepłej kołdrze było jej tak dobrze, że grzechem byłoby ją opuszczać. Jednak kiedy stanął nad nią i stukał nogą o parkiet irytacja coraz bardziej w niej wzrastała.
- Alexy, po coś tu znowu przyszedł? - mruknęła ospale
- Wstawaj. Mamy dużo pracy. Nie ma na co czekać.
- Jutro też jest dzień.
- Ale robimy to dzisiaj. No już. Hop hop. - klasnął kilka razy w ręce odchodząc, po czym rozpiął zamek w torbie
- Pomogłabyś mi! - zwrócone było to do Kim opierającej się o framugę drzwi – A nie tylko się śmiejesz.
- Przykro mi, ale jeśli chodzi o sprawy związane z ubraniami to nic nie jest w stanie go powstrzymać. - podniosła się do pozycji siedzącej i przetarła zaspane oczy. Lekko, jakby przez mgłę dostrzegła na środku pokoju czarnego manekina, na którego założona była długa sukienka. Mrugnęła kilkukrotnie, aby wyostrzyć wzrok i lepiej przyjrzeć się temu obiektowi. Sukienka bez ramiączek i pleców. Góra wykonana była z setek małych kryształków. Całość podtrzymywana była przez kawałek opleciony wokół szyi. W miejscu pomiędzy piersiami znajdowało się dosyć długie rozcięcie. Na wysokości talii był cieniutki pasek łączący górę z dołem. Dół w kolorze pudrowego różu, ciągnął się aż po samą podłogę. W górnej części materiał idealnie dopasowywał się z kształtem ciała. Był jak druga skóra. Dopiero mniej więcej na wysokości kolan się rozszerzał. Wyglądała pięknie. Jak z bajki.
- Dla kogo tak sukienka?
- Głupie pytanie! Jasne, że dla ciebie. Przecież nie pójdziesz do najbardziej eleganckiego kasyna w spodniach.
- Ale skąd wiedziałeś, że tam pójdę. Przecież nic nie było jeszcze pewne.
- Bo ja w ciebie wierzę. - uśmiech, który pojawił się na twarzy chłopaka oraz jego słowa sprawiły, że zrobiło jej się ciepło na sercu.
- A tam co jest? - wskazała na torbę. Po wyjęciu wysokich na około dwanaście centymetrów, beżowych szpilek na platformie, przyszedł czas na bieliznę oraz biustonosz samonośny. Jednak jej zdziwienie dopiero się zaczynało. Obie rzeczy swoim rozmiarem przyprawiły dziewczynę o zaniemówienie.
- No co? W końcu idziesz wyciągnąć informacje od dwudziestopięciolatka. Myślisz, że na tak mały rozmiar go weźmiesz.
- No dobrze. Stanik to jeszcze rozumiem, ale dlaczego majtki!
- Bo brazylijskie pośladki są teraz modne. - padła jak długa na poduszki zakrywając dłońmi twarz

- W co ja się wplątałam!




Tutaj dodaję jeszcze jak wygląda sukienka Lily, bo jakoś nie umiałam ładnie jej opisać. 

2 komentarze:

  1. Cześć. Zapraszam Cię na moje opowiadanie Bullet :)
    Czy można żyć podwójnym życiem? Znać piekło jak własną kieszeń i uważać je za swój drugi dom? Czy miłość, namiętność, alkohol i nikotyna pomagają przetrwać trudne chwile? Jak toczy sie życie między dwoma światami - za dnia jesteś zwykłą dziewczyną, w nocy zaś chłopakiem którego nazywają demonem.

    Bullet - Tako nim mówią. Wiedzą o nim tylko trzy rzeczy - uzależniony od fajek, adrenaliny i Bullet For My Valentine.

    http://bullet-by-edi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj.
    Tak mi cholernie wstyd, że przeczytałam już bardzo dawno rozdział i nie dałam jeszcze komentarza. Zabierałam się za to dużo razy, lecz za każdym albo nie wiedziałam, jak to wszystko ująć w słowa, albo mi się nie chciało. I'm so sorry. Dzisiaj jednak powiedziałam sobie, że muszę napisać komentarz, gdyż po całym tym rozdział muszę uwolnić z siebie wszystkie te zebrane emocje. No nie wytrzymam dłużej! Lecim: Wizyta u Lysandra musiała się odbyć. Jest moją najulubieńszą postacią w grze Słodki Flirt i opowiadaniach. Chociaż niektórzy go olewają -.-. Przepych w jego pokoju? Inaczej wyobrażałam go sobie, ale o to chodzi. Trzeba zaskoczyć czytelnika :D. Podoba mi się jak mówisz o dziewczynie, że ma okrągłą twarz, a nie chudą i wystające kości policzkowe =.=. Podziękował. Oj Alexy, Alexy. Wymęczysz naszą biedną Juliet. Brazylijskie pośladki?! XD Widzę, że wyobraźnie chłopak ma całkiem sporą ~_~. Kurczaczek, kupiłaś mnie tą pomarańczą i miętą. Moje ulubione połączenie ♡.♡. Jednak jestem wierna Lysandrowi i obiecałam, że nie opuszczę go aż do śmierci (jego, a potem hulaj dusza!). Chyba jakiś romansik się tutaj szykuje. Kasjul <--> Julkas XDDD. Moje shipy są bardzo słabe :))). Aaa! Nie mogę się doczekać aż Juliet pojedzie do tego kasyna, aby... Hehehe... Gadać (tsaaa) z Pablem.Jestem nienormalna XD. No dobra żegnam się już kochana. Życzę dużo weny twórczej, czasu oraz cierpliwości w pisaniu. Do następnego!
    PS. Mam nadzieję, że już Pablem XD. B)

    OdpowiedzUsuń